29 grudnia 2013

Wasza nagroda w konkursie:)

Witajcie kochani :)

Ostatnio dużo się u mnie działo, ale czas się trochę otrząsnąć i wrócić do Was, bo każde zajęcie jest lepsze niż zatapianie się we własnych myślach. Poza tym stęskniłam się strasznie i mam ogromną wenę twórczą, masę pomysłów na nowe posty. Takiej chęci na pisanie nie miałam już dawno. Ma się ten nałóg ;)

Dzisiaj zaprezentuję Wam torebkę, którą możecie wygrać w MOIM ROZDANIU. Ja sama jestem jej właścicielką i muszę Wam powiedzieć,że jest o co powalczyć. Jest to już drugie cudeńko, które otrzymałam w ramach współpracy z Agafilc, o pierwszym z nich mogliście poczytać w tym miejscu.

Torebka, o którą walczycie wykonana jest z grubego, brązowo rudego filcu. Nie znam nazwy tego koloru, ale najbardziej kojarzy mi się ona właśnie z tą mieszanką. Torebka mieści format A4 - uwielbiam takie, zresztą ja kocham wszystkie torebki;)


Rączka wykonana jest z solidnego drewna, które pięknie się prezentuje.


W centralnej części torebki znajdują się ozdoby w postaci filcowych kwadratów.


Tak wygląda tył. Przeszycia, które widzicie są od kieszeni, która znajduję się wewnątrz.


A tutaj widać środek. Jak sami zauważyliście torebka jest bardzo pojemna. Wewnątrz znajduje się dodatkowa kieszeń na drobiazgi. Produkt ten nie deformuje się. Jest wykonany z grubego, dobrej jakości sztywnego filcu, dzięki czemu nie traci swojego kształtu. Torebka znakomicie pasuje do luźnych jak i bardziej oficjalnych stylizacji. Jutro postaram Wam się pokazać jedną z nich;)


Agatka oprócz torebek robi także biżuterię zarówno z filcu jak i z koralików. Taką oto bransoletkę otrzymałam, idealnie pasuje do torebki.


Dodatkowo na fp Agaty możecie znaleźć cudne piórniczki, a nawet kosmetyczki z filcu. Jestem pełna podziwu dla talentu mojej wirtualnej koleżanki. Zawsze doceniam wszelakie rękodzieło, bo wiem ile czasu, energii i serca potrzeba do stworzenia czegoś wyjątkowego, a produkty oferowane przez Agafilc z pewnością do takich należą.

Jeszcze raz zapraszam na ROZDANIE :)

23 grudnia 2013

"Człowiek czasem musi, inaczej się udusi..."

Zazwyczaj tego nie robię, ale dzisiaj pozwolę sobie na odrobinę prywaty. Zapewne zauważyliście,że od  miesiąca jest mnie tutaj troszkę mniej. Posty nie pojawiają się codziennie, a czasami z kilkudniowym odstępem. Ostatni miesiąc to dla mnie koszmar, który niestety nadal trwa..

Mój tata ma 52 lata, pracuje w transporcie. Jeździ tirem rozwożąc towar po Europie. 25 listopada tata będąc w trasie miał wypadek, rozległy zawał.. Reanimowano go 30 minut, po czym przewieziono do kliniki uniwersyteckiej w Niemczech. Od tego czasu tata był w śpiączce pod respiratorem. Byłam tam..widziałam.. ile łez wylałam nikt nie potrafi policzyć..Lekarze dawali tacie 50% szans na przeżycie. Uczepiłam się tej myśli jak rzep psiego ogonu. Chodziłam do kościoła, codziennie się modliłam tylko i wyłącznie o zdrowie dla taty. Naprawdę wierzyłam,że wszystko się ułoży.. Każdy telefon z Niemiec był dla mnie ciosem-zawsze słyszałam jakieś złe wieści.. - zapalenie płuc, przestały pracować nerki, zapalenie organizmu, 20% szans.. gorączka ponad 40 stopni C..serce nie wytrzymało....



tata zmarł 19 grudnia...................................... Nie ma słów,żeby wyrazić co teraz czuję... I ja się pytam gdzie jest w tym momencie Bóg? Bóg, do którego modliłam się codziennie i jedyne co chciałam to zdrowie dla taty??? Wierzyłam w cud, ale teraz wiem,że jest to zjawisko głęboko przereklamowane lub też przeznaczone tylko dla wybranych jednostek. Ja wiem,że Bóg to nie jest koncert życzeń,ale dlaczego musiał odebrać mi akurat mojego tatę? Dlaczego nie zawołał do siebie kogoś kto ma np ponad 100lat?? Tyle chciałabym powiedzieć, poradzić się taty, chciałabym się przytulić, powiedzieć "kocham"..



Nie warto tracić czasu na kłótnie, obrażanie się .. Człowiek jest tyko człowiekiem.. z natury jesteśmy niedoskonali, popełniamy błędy.. Dbajcie o swoich najbliższych,każdy dzień traktujcie tak jakby był waszym ostatnim.. życie jest tylko jedno i tylko sam Bóg wie ile czasu nam zostało, nie zaprzepaśćmy ani jednej minuty.. ja oddałabym wszystko,żeby choć raz móc porozmawiać jeszcze z tatą i powiedzieć jak bardzo go kocham..................

Najprawdopodobniej 28.12 będzie pogrzeb taty, jest wiele spraw, które trzeba załatwić przed ceremonią. Tatuś jutro przyjedzie do kraju...w podwójnej, zespawanej trumnie... już nigdy go nie zobaczę...........Tak bardzo za nim tęsknie..w listopadzie umawialiśmy się na święta..Nigdy w zyciu nie pomyślałabym,że w tak młodym wieku stracę swojego tatę... Na moim funpage mówiłam Wam kiedyś,że potrafię płakać oglądając wiadomości, bo jestem wrażliwa na ludzką krzywdę.. nie chcecie wiedzieć co ja teraz czuję....




Tatusiu.. kocham Cię nad życie i tak bardzo bym chciała żebyś wrócił...........

Nie umiera ten, kto pozostaje w pamięci i sercu bliskich..

Pamięci mojego taty...

18 grudnia 2013

Szampon intensywna regeneracja Ziaja

Pielęgnacja włosów jest mi ostatnio bardzo bliska.  Z powodu wzmożonego wypadania włosów, które następuje o tej porze roku postanowiłam poszukać kosmetyków, które nie dość,że zniwelują tą przykrą dolegliwość to jeszcze będą mogły zregenerować moje suche kosmyki. Na mojej półce już jakiś czas leżał szampon firmy Ziaja intensywna regeneracja i właśnie po niego sięgnęłam. Zużyłam już ponad 3/4 opakowania i postanowiłam podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami. Produkt ten dostałam również w ostatniej przesyłce od JM-spa&wellness , więc od razu mogę napisać jego recenzję.

Opakowanie:
Duża, plastikowa butelka o pojemności 400 ml w kolorach żółci i bieli. Zamknięcie typu klik.



Opis producenta:


Sposób użycia:


Skład:


Kolor / Konsystencja / Zapach:
Szampon jest koloru miodowego. Jest dość rzadki, więc może spłynąć z ręki podczas aplikacji. Zapach trudny do określenia - trochę mdły, chyba miał iść w kierunku miodu.

Moja opinia:
Opis producenta nijak ma się do działania tego produktu. Szampon jest wydajny, ale to dzięki dużej butli, bo podczas mycia trzeba go sporo nałożyć, aby uzyskać pianę. Dodatkowo zauważyłam,że lepiej pieni się on podczas zmywania oleju z włosów, niż podczas zwykłego mycia. Nie wiem od czego to zależy. Dobrze oczyszcza włosy, ale po 2miesiącach stosowania nie zauważyłam żadnego działania regenerującego. Moje włosy nie były błyszczące, a raczej matowe, splątane. Rozdwojone końcówki miałam obcinane na początku listopada, a teraz ponownie widzę, że problem powrócił. Szampon ten oprócz tego,że znakomicie zmywa olej, to w niczym nie pomaga.

ZALETY:
- duże opakowanie,
-dobrze zmywa olej z włosów,
-dobrze oczyszcza włosy z zanieczyszczeń,
-przystępna cena

WADY:
-mdły zapach,
-trzeba go dużo nakładać, by uzyskać pianę,,
-matowi włosy,
-plącze włosy,
-nie wykazuje działania regenerującego,
- nie pielęgnuje włosów (powróciły rozdwojone końce)





Szampon możecie kupić tutaj za cenę 6.60zł.

Stosowaliście ten produkt? Jaki jest Wasz ulubiony szampon do włosów?

16 grudnia 2013

Safari, nr 425

Kochani dzisiaj pokażę Wam lakier do paznokci jaki dostałam w ramach współpracy z Quiz Cosmetics . Jest to już drugi lakier tej firmy, który miałam okazję testować. O pierwszym z nich mogliście poczytać tutaj



Opakowanie:
Szklany flakon o pojemności 12 ml.



Pędzelek:
Duży, dobrze rozprowadza lakier. Tak jak u jego poprzednika wymaga dobrego przetarcia, aby lakier, który zostaje na patyczku nie zalał nam paznokcia.



Zapach:
Lakierów się nie wącha, lakierami się maluję;) Dla zainteresowanych jednak dodam,że jest to dość intensywna woń typowa dla lakierów.



Kolor:
Lakier ma numer 425. Jest to zdecydowanie mój ulubiony odcień czerwieni. Pięknie prezentuje się na paznokciach. Trudno było mi uchwycić na zdjęciach jego rzeczywisty kolor. Nie jest on jaskrawy, a raczej głęboki, zgaszony. Piękny.


Trwałość:
 Jak u mnie standardowa. Czwartego dnia musiałam go już zmyć. tak właściwie,żaden lakier nie trzymał się u  mnie dłużej jak 3-4 dni.



Lakier:
Jest bardzo dobrze napigmentowany. Wystarczy jedna warstwa, by ładnie pokryć paznokcie, bez żadnych prześwitów. Ja z przyzwyczajenia pomalowałam dwa razy, choć tak naprawdę nie potrzebowałam tego robić.

Cena:
3.68




Bardzo się cieszę,że trafił mi się właśnie ten kolor lakieru. Jestem z niego zadowolona.
A jak Wam się podoba ten kolor?

15 grudnia 2013

Mój PaeseBox :)

 Kiedy pod koniec listopada dowiedziałam się,że firma Paese planuje wydać ponownie swoje pudełko bardzo się z tego powodu ucieszyłam. We wrześniowej edycji nie wzięłam udziału, ale tego nie mogłam sobie już odpuścić.




W świątecznej edycji pudełka znajduje się aż 11 kosmetyków - w tym 5 pełnowymiarowych i 6 miniatur. Dla mnie to prawdziwa gratka i z niecierpliwością czekałam na przesyłkę. PaeseBox kosztuje 39zł, ale kupując kosmetyki z pudełka osobno zapłacilibyśmy ok 200 zł

A oto i mój PaeseBox :)


Znalazłam w nim następujące kosmetyki:

1. Płyn micelarny do demakijażu 50ml - miniatura.
Produkt pełnowymiarowy 200ml kosztuje ok 18zł

2.Puder ryżowy 8ml - miniatura.
Produkt pełnowymiarowy 25 g kosztuje ok 30zł

3. Puder bambusowy z jedwabiem 8ml - miniatura.
Produkt pełnowymiarowy 25g kosztuje ok 27zł



4. Matowy cień do powiek kaszmir neo o soczystym kolorze pomarańczy - produkt pełnowymiarowy- ok 15.90zł

5. Róż do policzków berry berry -produkt pełnowymiarowy. Jego koszt to ok 19.90zł



6.Mineralny podkład matujący na bazie naturalnych glinek z basenu Morza Śródziemnego detox effect, kolor jasny beż 8g - 32.90zł

7.Lekki podkład matujący z kwasem hialuronowym 30ml - produkt pełnowymiarowy ok 39.90zł


8,9,10. Lakiery do paznokci nr 51, 119, 139 każdy po 6ml - miniatury.
Koszt produktu pełnowymiarowego 9ml to ok 12zł


11. Pomadka w płynie Manifesto nr 911, 6ml - produkt pełnowymiarowy. Jego koszt to 22.90zł
ciężko było mi uchwycić jego kolor, najlepiej odzwierciedla go zdjęcie w pudełku.


Z mojego PaseBox'a jestem bardzo zadowolona. Pomadka jak dla mnie za ciemna, gdyż lubuję się w mniej rzucających się w oczy kolorach. Kolory lakierów "nie moje", ale da się coś z nich wyczarować. Na pomadkę też znajdę jakiś sposób;) Reszta jest świetna:) Trochę się przeraziłam jak zobaczyłam ten neonowy cień do powiek, ale makijaż z jego użyciem wygląda znakomicie.

Akcja z kupnem pudełek trwa na firmowym fp do końca grudnia. Zachęcam do wzięcia udziału:)
 Pochwalcie si.ę czy się skusiliście i jak tam Wasze pudełka wyglądają?

12 grudnia 2013

Dzikie drzewko

Miało mnie dzisiaj nie być, ale jakoś wszystko poukładało się tak jak sobie zaplanowałam, w związku z tym uraczę Was kolejną recenzją dotyczącą pielęgnacji. Tym razem wybrałam masło do ciała Dzikie drzewko, które wygrałam jakiś czas temu na stronie Pachnąca Kraina.

Opakowanie:
Bardzo skromne. Białe plastikowe o pojemności 150ml. Na wieczku znajduję się nazwa, na boku skład, bez zbędnych dekoracji czy aplikacji.




Po odkręceniu wieczka widzimy kolejne zabezpieczenie w postaci plastikowej płytki, dzięki czemu mamy pewność,że masło nie będzie się wylewało poza opakowanie.


Opis producenta:
 "Tak jak Maroko posiada płynne złoto w postaci oleju arganowego tak i zachodnia i centralna Afryka posiadają swoje złoto – jest nim masło Shea pozyskiwane z drzew masłosza - zwanych drzewami życia. Te wyjątkowe, dziko rosnące rośliny sięgają 15 metrów wysokości, a z ich owoców wytwarzany jest cenny olej. Niezwykła jest także metoda wytwarzania masła Shea - przygotowują go wyłącznie kobiety według starej afrykańskiej receptury. W zależności od kraju specyfik ten nazywany jest shea butter, masłosz, masło karite lub masło galam.

Na co polecane jest masło Shea ? 

Shea zawiera substancje tłuszczowe, witaminy E i F oraz naturalne filtry chroniące przed promieniowaniem UVB niszczącym skórę. Zaleca się używania tego kosmetyku przed opalaniem na słońcu jak i w solarium. Dzięki zawartym w maśle Shea enzymom, witaminom oraz UVB skóra szybciej się regeneruje.Jest chroniona przed szkodliwym wpływem promieniowania słonecznego, staje się gładka i nawilżona. Masło Shea przyspiesza także proces gojenia się niewielkich ran ,czy siniaków. Nadaje się do każdego typu skóry - także tej ze skłonnością do trądziku i tłustej.

Co zawiera w sobie masło Shea Dzikie Drzewko ? 

Przede wszystkim sporą ilość witamin odżywczych dla skóry – odbudowujących skórę np. po przebytych chorobach skórnych, ranach, siniakach, otarciach. To również bardzo subtelny i przyjemny zapach, który utrzymuje się na skórze przez cały dzień lub całą noc w zależności kiedy zastosuje się pielęgnacyjny zabieg z masłem Shea. Dzikie drzewko ma tak piękny zapach, że nie potrzeba używać już żadnych perfum. Dodatkowo skóra bardzo szybko nabiera pięknego wyglądu – staje się jedwabiście gładka i nawilżona.

Po co potrzebne jest masło Shea ? 

Do szybkiej odbudowy skóry – pielęgnacji i głębokiego jej odżywienia. Ponieważ ten kosmetyk jest gęsty dłużej się wchłania, ale ma lepsze działanie dla skóry suchej i wysuszonej skłonnej do tworzenia się wężowej skóry. Należy na początku codziennie smarować skórę masłem Shea, aby po ok.2 tygodniach stosować masło już tylko co 2-3 dzień. Skóra przez okres intensywnego jej nawilżania odbuduje się i nawilża na tyle, że nie trzeba będzie już w późniejszym okresie stosować tego zabiegu codziennie. Po tygodniowym stosowaniu widać ogromną poprawę w gęstości skóry – skóra wydaje się odmłodzona. Dlatego właśnie tak często masło Shea stosowane jest w kurortach SPA – już po tygodniowym pobycie (i zarazem stosowaniu zabiegów z masłem Shea) widać ogromna poprawę – jędrność, wygładzenie i nawilżenie skóry. W przypadku osób starszych ze skóra pomarszczoną po tygodniu stosowania widać największa poprawę – skóra jakby zbiega się, staje się naprężona. Oczywiście zmarszczki nie znikną z dnia nadzień, ale poprawa jest widoczna i tak. Dzięki temu zabiegowi, SPA są tak popularne – bo widać od razu efekty, które zresztą można uzyskać samodzielnie we własnym domu zaoszczędzając masę pieniędzy.


Po dwóch miesiącach używania Masła Shea Dzikie drzewko Klientki zauważyły ogromną poprawę nawilżenia skóry. Jest delikatniejsza,gładsza, a co najważniejsze znikają problemy skórne.!!!
Waga 150ml-170gr"

Skład:

Już na pierwszym miejscu znajduję się masło shea, dalej olej ze słodkich migdałów, wazelina, olej z figowca, estrowa forma witaminy E i to tyle - skład idealny.

Kolor / Konsystencja / Zapach:
Masełko ma kolor kremowy, oraz bardzo gęstą i treściwą konsystencję. Zapach bardzo ładny, dość mocny, orientalny, długo utrzymuję się na ciele.


Moja opinia:
Masełko urzekło mnie zapachem - jest on wyrazisty, dość słodki. Bez problemu można wyczuć w nim masło shea. Mimo,że produkt ten jest bardzo gęsty, to przy kontakcie ze skórą zmienia on lekko kosnystencję, dzięki czemu dobrze rozprowadza się po ciele. Wchłania się długo, zostawia na skórze tłustą warstwę, więc ja je stosowałam tylko na noc. Nawet po przebudzeniu czułam na skórze resztki masła, ale nie przeszkadzało to w ubraniu się, bo większość produktu była już wchłonięta. Z działania jestem bardzo zadowolona. Skóra staje się odżywiona, nawilżona na długo. Dodatkowo zauważyłam wygładzenie, a dzięki temu i poprawę wyglądu skóry. Masło to ma również właściwości ujędrniające i muszę przyznać,że skóra po kuracji tym kosmetykiem wygląda zdrowiej. Kolejnym atutem jest wydajność. Już jego niewielka ilość wystarcza na pokrycie wybranej części ciała.


Cena:25zł

Masło do ciała Dzikie drzewko bardzo dobrze się u mnie spisało stosowane na noc. Na pewno jeszcze do niego wrócę, a Wam polecam:)

11 grudnia 2013

Marion jedwabna kuracja - miłość od pierwszego użycia

Uwielbiam kosmetyki pielęgnacyjne. Nie ważne czy są to produkty do twarzy, ciała czy włosów - kocham je wszystkie i lubię wypróbowywać coraz to nowsze pozycje. Dzisiaj przedstawie Wam  jedwab do włosów firmy Marion, który otrzymałam w ramach współpracy z naturalna.eu.

Opakowanie:
Plastikowa buteleczka z pompką o pojemności 15ml.


Opis producenta / Sposób użycia:


Kolor / Zapach / Konsystencja:
Jedwab jest bezbarwny, ma oleistą konsystencję, oraz bardzo przyjemny i zarazem delikatny zapach.

Skład:

Moja opinia:
Jedwab ten jest chyba najlepszym kosmetykiem jaki do tej pory otrzymałam od naturalna.eu. Bardzo go polubiłam, jak zresztą większość produktów firmy Marion. Opakowanie, choć małe jest poręczne. Po naduszeniu pompki pojawia się idealnie jedna kropla i taka ilość kosmetyku wystarcza na całe moje włosy. Wszystko to sprawia,że jedwab ten jest niesamowicie wydajny. Jedną kroplę rozcieram w dłoniach i dopiero wtedy rozprowadzam ją na włosach. Rzadko to robię, ale zgadzam się z całym opisem producenta mówiącym o działaniu. Efekt widać niemalże od razu po nałożeniu tej jedwabnej odżywki. Włosy stają się miękkie, błyszczące, nabierają lekkości, są sypkie i miłe w dotyku. Moje z reguły suche strąki wyglądają na zdrowsze, a to dlatego,że są dobrze odżywione i nawilżone. O taki efekt mi chodziło.



ZALETY:
-nawilżenie,
-odżywienie,
-połysk,
-włosy są sypkie,
-nadaje miękkość
- przystępna cena,
-dostępność

WADY:
Zabrzmi to może dziwnie, ale ja nie znalazłam żadnych.



Jedwabną kurację możecie kupić tutaj za cenę 7.10 zł.
POLECAM

Czy miałyście do czynienia z tym produktem? Jak się u Was sprawdził?

9 grudnia 2013

Got2b guardian angel heat protection

Każda z nas chce mieć piękne, zdrowe i lśniące włosy. W tym celu stosujemy różnego rodzaju wcierki, maski, odżywki, ale czy chronimy włosy przed działaniem wysokiej temperatury? Ja osobiście całkowicie zrezygnowałam z używania suszarki, lokówki i prostownicy. Czasami zdarza mi się korzystać z suszarki, ale eraczej staram się tak sobie zorganizować czas przed jakimś wyjściem, aby włosy wyschły mi same. Kiedy jednak mi się to nie udaje to sięgam po produkt, który otrzymałam od Drogerii Uholki. Tym produktem jest spray got 2b guardian angel heat protection. Zapraszam na recenzję.


Opakowanie:
Bardzo efektowne, od razu rzuca się w oczy. Piękna plastikowa, wyprofilowana buteleczka z dozownikiem zapewnia maksymalny komfort podczas stosowania. Grafika utrzymana w kolorze czerni i złota sprawia,że obok tego produktu nie można przejść obojętnie.


Opis producenta:


Kolor / Konsystencja / Zapach:
Produkt ten jest bezbarwny, ma wodnitą, leistą konsystencję. Zapach hm.. kojarzy mi się z wizytą u fryzjera.

Sposób użycia:
"Rozpylić produkt na wilgotnych włosach i wysuszyć. Po wysuszeniu można uzyć prostownicy lub lokówki. Pamiętaj aby nie uzywać prostownic i lokówek na mokrych włosach.
Uwaga: jesli dozownik przestanie działać, wypłucz go pod wodą."

Skład:


Pojemność:
200 ml

Moja opinia:
Jak już wspomniałam staram się unikać suszarki, no ale ostatnio maiłam dość zwariowany czas i udało mi się użyć tego produktu parę razy. O opakowaniu już pisałam - jest ono bardzo wygodne, dobrze leży w ręce i sama aplikacja jest czystą przyjemnością. Dozownik jak do tej pory niezawodny - nie zaciął mi się ani razu. Sam spray nie obciążył mi włosów - po prostu spryskiwałam je ze znacznej odległości i dlatego produkt równomiernie je okalał, a nie gromadził się w jednym miejscu. Tworzy na włosach taką delikatną klejącą się powłokę przez co trudniej jest rozczesać włosy. Zauważyłam,że przy użyciu tego produktu włosy są bardziej podatne na stylizacje, ale również i matowe. Trochę się zawiodłam, bo po pięknym opakowaniu spodziewałam się też i takiego działania...


Got2b guardian angel heat protection możecie zakupić w tym miejscu za cenę 21.60zł.

Mieliście do czynienia z tym produktem? Jakie są Wasze wrażenia?

8 grudnia 2013

Mały kosmita z Quiz Cosmetics

Witajcie:)
Dzisiaj na blogu o pewnym cudaku, który dostałam w pierwszej paczce testowej od Quiz Cosmetics.
Mowa będzie o pomadce ochronnej. Pomadki ochronne bardzo lubię i tak samo jak kremy do rąk używam kilku zamiennie i trzymam je wszędzie gdzie się da - w sypialni, w kuchni, łazience, torebce i w kieszeni kurtki, bo zniosę wszystko, ale nie popękanych i suchych warg grrr.

Opakowanie:
O opakowaniu wolałabym się nie wypowiadać, bo wg mnie jest ono bardzo słabe, skoro nie wytrzymało transportu w kopercie bąbelkowej. Pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja, że produkt do testów dostałam w częściach, ale na poczcie lub podczas przewozu też różne rzeczy się zdarzają.



Opis producenta:
"Unikalna formuła pomadki zapewnia ustom działanie odżywcze i ochronne.
Zawarty w pomadkach kompleks witamin A i E opóźnia efekty starzenia, wygładzając i regenerując delikatną skórę ust.
Stanowi ochronę przed działaniem czynników zewnętrznych takich jak wiatr, suche powietrze, czy intensywne słońce. 
Uzupełnieniem wysokich walorów pielęgnacyjnych pomadek są ich owocowe zapachy pełne świeżości. Przeznaczona do codziennej pielęgnacji ust."


Skład:
Petrolatum (wazelina), Paraffin (parafina), Paraffinum Liquidum (parafina ciekła), Isocetyl Stearoyl Stearate (ciekły wosk), Parfum, Benzoic Acid (konserwant), CI 60725, CI 15850, CI77120, CI42090, CI 19140


Kolor / Zapach / Konsystencja:
Pomadka ma kolor cytrynowy, zapach nie jest zbyt intensywny, ale najbardziej mi przypomina zwykły wosk. Nie wyczułam żadnego owocowego zapachu tak jak sugeruje producent. Konsystencja jest zbita, ale zarazem delikatna.


Podsumowując:
Pomadka już od samego początku nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Rozczłonkowane opakowanie w ogóle nie nacieszyło oka, ale nie przekreślam nigdy całego produktu biorąc pod uwagę wadliwą otoczkę. Pomadka płynnie sunie po ustach pozostawiając na nich lekki film. Nawilża, choć jest to efekt krótkotrwały. Chroni przed wiatrem i mrozem, jednakże nie zauważyłam, aby odżywiała usta. Na pewno nie jest to produkt dla osób borykających się z mocno przesuszonymi ustami. Nie zaobserwowałam działania regenerującego, choć używam jej kilka razy dziennie. Jednym słowem taki zwyklak o chemicznym zapachu. U mnie ponownie nie zagości.


Miałyście do czynienia z tą pomadką? Jak się u Was sprawdziła?

5 grudnia 2013

Moje listopadwe zużycia

Kolejny miesiąc dobiegł końca. Mało tego - prawie tydzień nowego jest już za nami. Odnoszę wrażenie,że czas przyspiesza, bo dni upływają nieubłagalnie szybko, a noce są za krótkie na odpoczynek. Też tak macie?

W końcu zebrałam się w sobie i uporządkowałam swoje denko. Wygląda ono tak:


Znalazło się w nim 8 pełnowymiarowych produktów:
1. Krem do ciała Silk beauty Oriflame - to już kolejne opakowanie tego kremu, bardzo go lubię. Mogliście przeczytać o nim tutaj.
2. Krem do twarzy biała herbata i rozmaryn Oriflame- niestety nie podbił mojego serca. Więcej o nim znajdziecie tutaj.
3.To złote papierowe opakowanie należy do mydełka do higieny intymnej, które wygrałam kiedyś na stronie Pachnąca Kraina - mydło jest normalnej wielkości, ale w związku z tym,że ma zastosowanie tylko w sferze intymnej to starcza na długo. Recenzja pod tym linkiem
4.Krem do włosów Revalid - rewelacyjny-pięknie pachnie, zapach długo utrzymuje się na włosach, które stają się miękkie, sypkie.. Na pewno jeszcze go kiedyś kupię.
5. Sól do kąpieli Be Beauty - Biedronkowy produkt, który kupiłam podczas promocji. Przyznaję,że dość sceptycznie do niego podchodziłam, ale jestem pozytywnie zaskoczona, bo jak na cenę 2.60 zł spisał się dobrze i był moim kąpielowym umilaczem. Na pewno znajdzie jeszcze swoje miejsce w mojej łazience.
6.Krem pod prysznic Silk beauty Oriflame - dobrze się pieni, delikatnie pachnie, jestem z niego zadowolona.
7. Pasta do zębów Optifresh Oriflame - kolejne opakowanie pasty, która od paru miesięcy gości w moim domu. Bardzo dobrze oczyszcza zęby, odświeża oddech. Jest łagodna i pewnie dlatego podbiła moje serce.
8. Żel pod prysznic Bi-es Barbie- jest to produkt, który używała moja córka, ale postanowiłam o nim napisać, bo bardzo dobrze się sprawował: ładnie się pieni, delikatnie pachnie, doskonale myje, nie powoduje podrażnień delikatnej skóry dziecka. Dodatkowym plusem jest duże litrowe opakowanie z pompką, która ułatwia wydostanie żelu z opakowania. Jego koszt to ok 17zł, my mamy w tej chwili w użyciu drugie opakowanie.



W listopadzie nie zaszalałam jeżeli chodzi o zużycie saszetek i próbek:

1 i 2 chusteczki do higieny intymnej Vagisil - już nie pamiętam czy były w jakiejś gazecie, czy jako dodatek do innego produktu.
3. Krem na cellulit i rozstępy Bingospa
4. Delikatnie złuszczający krem z kwasami AHA Bingospa
O tych dwóch saszetkach z Bingospa możecie poczytać w tym miejscu.
5.Nawilżająco odżywczy krem Embyolise - napisałam o nim mimo,że byłam posiadaczką zaledwie 5ml próbki. Dawno nie miałam tak dobrego kremu, w tej chwili czekam na produkt pełnowymiarowy. Odsyłam Was do tego postu, aby dowiedzieć się o nim więcej.
6. Peeling gruboziarnisty Bielenda - fajny produkt, do którego postaram się systematycznie wracać. Do poczytania w tym miejscu.


Ten miesiąc upłynął raczej spokojnie jeżeli chodzi o zużycia. Bardziej skupiłam się na wykończeniu produktów pełnowymiarowych jak np. krem do twarzy, niż otwieraniu coraz to nowych próbek.

A jak tam Wasze denka? Już zrobione?