30 stycznia 2014

Jak sobie radzić z elektryzującymi się włosami?

W okresie jesienno zimowym wiele z nas boryka się z problemem elektryzujących się włosów. Osobiście nie mam z tym problemów, ale zauważyłam,że mojej małej 3latce czasami włoski sterczą w każdą stronę. Niedawno też psiapsióła zapytała mi się jak ujarzmić niesforne kosmyki. Przeprowadziłam więc śledztwo. A o tym co udało mi się dowiedzieć przeczytacie w dalszej części postu.

zdjęcie: http://zadbane-wlosy.pl/

Dlaczego włosy się elektryzują?

Włosy i ubrania naładowane są dodatnio. Jak pamiętamy z fizyki ładunki o tej samej wartości wzajemnie się odpychają i w ten sposób powstaje zjawisko, które potocznie nazywamy "elektryzującymi się włosami".

Dlaczego zjawisko "puszenia się" włosów doskwiera nam właśnie zimą?

W okresie grzewczym częściej bywamy w domu. Powietrze jest suche, a gdzie niegdzie gromadzi się kurz, co również wpływa niekorzystnie na włosy. Przebywanie w ogrzewanych pomieszczeniach sprawia,że włosy są przesuszone, stają się łamliwe. Generalnie ich kondycja daje dużo do życzenia. Wychodząc na zewnątrz nakładamy na głowę czapkę.Wszystkie te czynniki sprawiają,że dodatnie ładunki wnikają do włosów, które zaczynają wariować.

Jak zatem radzić sobie z naelektryzowanymi włosami?

Przede wszystkim należy zwrócić szczególną uwagę na odpowiednią pielęgnację włosów. Do mycia  wybierajmy szampony nawilżające, o jak najbardziej naturalnym składzie. Warto zaopatrzyć się w masażer skóry głowy, który poprawia krążenie, dotlenia cebulki, a dodatkowo niesamowicie relaksuje.



Jeśli nie mamy w domu masażera, to już podczas mycia masujmy skórę głowy opuszkami palców. Efekt będzie taki sam.

Jeśli musimy używać suszarki to wybierajmy takie, które mają funkcję jonizacji powietrza. Do suszenia wybieramy zimny podmuch , aby nie przesuszyć bardziej włosów tym ciepłym. Decydując się na ciepłe powietrze należy pamiętać o nałożeniu kosmetyków termoochronnych.



Nawilżanie jest kolejnym krokiem, który musimy podjąć w celu poprawy kondycji włosów. Po każdym myciu nakładamy odżywkę. Dla mnie najlepsze są takie, które się spłukuje. Odżywki bez spłukiwania sprawiają,że moje włosy są ciężkie, matowe, szybko się przetłuszczają, dlatego ich nie polecam, choć wiem,że innym osobą tego typu kosmetyki służą. W tym miejscu warto wspomnieć o wszelkiego rodzaju maskach nawilżających, których nawet nie trzeba kupować, gdyż korzystając z domowego zaplecza można zrobić równie skuteczną, np z oleju kokosowego lub masła shea. Na maseczkę znalazłam taki przepis: pół łyżki miodu, 1 jajko i 2 łyżki oleju lnianego; wszystkie składniki połączyć i nałożyć na włosy na min. godzinę.

Kolejnym krokiem jest czesanie włosów. Należy zrezygnować z plastikowych szczotek i grzebieni, a wybierać te drewniane. Plastikowe przed użyciem warto spryskać lakierem do włosów.


zdjęcie: http://www.sklep.salex.com.pl/szczotki-do-wlosow/345-szczotka-do-wlosow-drewniana.html


Na rynku dostępne są różne sera, olejki i inne kosmetyki, które zapobiegają elektryzowaniu się włosów, np. Loreal Mythic Oil - olejek wygładzanie i odżywianie.

Zimą warto zaopatrzyć się w nawilżacz powietrza do domu, oraz zakupić czapkę bez syntetycznych dodatków. Przygotowując się do napisania tego artykułu znalazłam również ciekawy trik- przed nałożeniem czapki warto spryskać ją od wewnątrz lakierem do włosów - podobno to działa.

Jak widzicie jest wiele sposobów na to, by nasze włosy zaczęły być bardziej zdyscyplinowane, a przy tym lśniące i zdrowe. Mam nadzieję,że trochę Wam pomogłam i skorzystacie choć z jednej rady. A może macie jeszcze jakieś inne sposoby na elektryzujące się włosy?

28 stycznia 2014

Maseczka anty stres Ziaja

 Maseczka anty stres firmy Ziaja jest jednym z owoców współpracy z JM Spa&Wellness . W tej chwili używam maseczki nawilżającej w opakowaniu 50ml, więc pomyślałam,że ta będzie miłą odmianą.


Opakowanie
Saszetka o pojemności 7ml.



Opis producenta / Sposób użycia:



Skład:



Moja opinia:

Maseczka jest piaskowego koloru o fajnej konsystencji. Nie jest ona ani za gęsta, ani za rzadka. Łatwo się ją nakłada na twarz zarówno za pomocą pędzla jak i palcami. Pachnie przyjemnie co również działa na jej plus. Po nałożeniu  grubej warstwy i w czasie czekania na zmycie maseczki, zauważyłam,że część maseczki się wchłonęła, a pozostała część zaschła. Efekt po zmyciu średnio mi się spodobał. Cera co prawda była pięknie rozświetlona i wyglądała zdrowiej, ale pojawiły się również suche skórki. Skóra na twarzy po chwili była ściągnięta i wymagała nałożenia kremu, a tego nie oczekuje od dobrej maseczki. Na 9 miejscu w dość długim składzie znajduje się alkohol i jest to zapewne główny winowajca moich problemów. Być może skóra nie zregenerowała się jeszcze po mojej kremowej wpadce, o której niedawno pisałam, ale nie czuję się zachęcona do ponownego zakupu tego produktu.

Maseczkę można kupić tutaj za cenę 2,10zł

26 stycznia 2014

Walentynkowy konkurs na stronie CrystalCITY

Kochani mamy niedzielę, więc dzisiejszy post będzie krótki.

Firma CrystalCITY zorganizowała na swoim blogu konkurs, do udziału w którym gorąco zachęcam. Więcej informacji znajduje się na plakacie poniżej. Wszystkie miłosne dedykację wpisujcie pod postem na stronie sponsora.



Każda dedykacja, która zostanie przez firmę dodana do "poradnika z dedykacjami " zostanie nagrodzona bonem o wartości 25zł. Bony łączą się, więc warto pomyśleć i wysłać kilka dedykacji.

"Zapraszam do aktywności. Konkurs będzie trwał do 9-go lutego br., tak aby zdążyć jeszcze wykorzystać bony przed Walentynkami."

Życzę Wam miłego wieczoru, a ja zmykam do mojego M:)


25 stycznia 2014

Najgorszy krem jaki kiedykolwiek miałam

Sobota wieczór, a Marta co robi? Pisze post, na dodatek nie będzie on należał do najprzyjemniejszych, bo zawiodłam się na produkcie należącym do bardzo popularnej marki kosmetyków. Mowa tu o jednej z niedawnych nowości Garniera - dynamizujący krem-żel 24 h nawilżenia. Dlaczego,aż tak go nienawidzę? Zaraz się przekonacie;)

Opakowanie:
Plastikowa tubka o pojemności 50ml z zamknięciem typu klik. Kolory widać na zdjęciu, więc na ten temat nie będę się rozpisywała. Tubka zamknięta jest dodatkowo w kartonowym pudełku, na którym znajduje się pełny opis tego produktu.




Obietnice producenta:




Skład:

Moja opinia:

Buszując po drogeryjnych półkach natknęłam się na ten krem - żel. Widziałam jego reklamę chyba we wszystkich możliwych mediach i zaciekawiona postanowiłam go kupić. Ależ to był błąd...

Krem-żel (? Hm.. jak dla mnie to jest po prostu żel, bo z kremu to on nie ma po prostu nic) ma delikatny dość przyjemny zapach, który przemawia na jego korzyść, ale i w tym miejscu pozytywy się skończą. Przy aplikacji tego produktu czułam się tak jakbym nakładała na twarz popularne, apteczne żele przeciwbólowe. Naprawdę kiepskie uczucie. Krem-żel wchłania się dość opornie, a i tak na końcu zostawia po sobie lepką warstwę, której wprost nienawidziłam. Jakikolwiek kurz czy inne dziadostwo mogło się osadzić na twarzy, która była olepiona tym mazidłem.



Na początku myślałam,że krem faktycznie nawilża, choć żadnej poprawy w kondycji skóry nie zauważyłam. Nie wyglądała on bowiem na bardziej wypoczętą, bynajmniej ja nie zauważyłam różnicy. Po jakiś 2 tygodniach stosowania stało się coś strasznego. Po nałożeniu tego produktu skóra na policzkach zaczęła mnie niesamowicie piec, szczypać, parzyć. Stała się czerwona ja burak. Pojawiło się mnóstwo czerwonych kropek. Wieczorem ponownie nałożyłam krem - twarz zaogniła się jeszcze bardziej. Natychmiast go zmyłam. Policzki dodatkowo stały się suche, gdzie niegdzie pojawiła się taka grubsza warstwa naskórka, wszystko pokryte tą czerwienią i kropkami- wyglądałam okropnie. Odstawiłam całkowicie ten krem,ale uczulenie nie znikało przez najbliższe dwa dni. Po tym czasie zakupiłam sobie krem dla atopowców i po kilku nałożeniach zauważyłam wyraźną różnicę w  kondycji swojej cery. Bardzo się namęczyłam, ale wszystko wkrótce wróciło do normy.



Nigdy nie miałam problemów z kosmetykami, moja cera nie była wrażliwa. Czy jest możliwe,żeby to się zmieniło? Czy to wadliwy produkt tak popularnej marki? U mnie na pewno już nie zagości, ale jestem ciekawa czy Wy go stosowałyście i jakie są Wasze wrażenia o tym kosmetyku?

23 stycznia 2014

Moje nieudolne próby zaczarowania paznokci

Dzisiaj pokażę Wam już ostatni z kosmetyków, który miałam przyjemność testować dzięki uprzejmości Drogerii Uholki. Jak zapewne się domyślacie jest to lakier do paznokci. Tym razem otrzymałam produkt firmy Bell glam wear o numerze 440.

Opakowanie:
 Szklany, przezroczysty słoiczek o pojemności 10 g, ze srebrną nakrętką, która daje nam lustrzane odbicie.



Opis producenta:

"Superkryjący lakier do paznokci z połyskiem

Specjalny plastyfikator powoduje:
- równomierną aplikację bez nieestetycznych smug i zacieków
- extra przyczepność do płytki paznokciowej
- szybkie wysychanie lakieru na paznokciach
- powstanie elastycznej warstwy- nie pęka i nie odpryskuje

Unikalne komponenty gwarantują:
- super krycie przy pierwszej aplikacji
- mega trwałość lakieru na paznokciac
- odporność na wodę

Efekt „glossy colour” zapewnia:
- ekstra mokry połysk – bez dodatkowego użycia preparatu nabłyszczającego

Nie zawiera szkodliwych dla zdrowia związków: toluenu, formaldehydu i kamfory.
Płaski, szeroki pędzelek ze specjalnym włosiem - łatwiejsza, bardziej równomierna aplikacja lakieru nawet na szerokich paznokciach, bez smug i zacieków."




Moja opinia:

 Kiedy czytałam opinię producenta to dwa razy sprawdziłam czy, aby na pewno jest mowa o tym samym lakierze. U mnie niestety nie sprawdził się on za dobrze i śmiem  twierdzić,że obietnice producenta są w tym wypadku mocno wygórowane.



Lakier, o którym mowa ma dość dobry pędzelek. Jest on płaski i szeroki na tyle, by wystarczyły dwa pociągnięcia do pokrycia kolorem całego paznokcia. Kolor, który otrzymałam jest oznaczony numerkiem 440. Wg mnie jest to jasny róż, podchodzący pod kolor nude.


Niestety nie zgodzę się z producentem co do krycia. Po pierwszym nałożeniu wyraźnie widać smugi i brzydkie prześwity. Po drugiej efekt jest już zniwelowany, lakier się wyrównuje, ale prześwity przy nałożeniu cienkiej warstwy lakieru nadal są widoczne. Na zdjęciach paznokcie są pomalowane dwa razy. Myślę jednak,że najlepiej wyglądałyby przy trzech warstwach.




Jeżeli chodzi o trwałość to jest ona bardzo kiepska. Niestety już na drugi dzień pojawiały się odpryski. Dodam,że ja nie oszczędzałam paznokci i normalnie wykonywałam codzienne czynności jak np mycie naczyń.

 Podsumowując - lakier ładnie się prezentuje na paznokciach, nadaje im piękny połysk, ale intensywność koloru i trwałość niestety nie zachwycają.

Lakier możecie kupić tutaj za cenę 11.80zł

--------------------
Na specjalną prośbę moich aktywistek na facebooku spróbowałam zaczarować paznokcie jakimś wzorkiem. Jestem laikiem w tych sprawach, więc musicie wybaczyć mi wszelkie nierówności czy niedociągnięcia, ale zrobiłam to dla moich dziewczyn <3 Z pozdrowieniami dla Lucyny, Mariany, Joanny i Wioletty, oraz dla wszystkich którzy mnie zmotywowali do zmalowania czegoś na pazurkach;p



22 stycznia 2014

Niekosmetycznie

Dzisiaj nie będzie żadnej kosmetycznej recenzji. Będzie za to smacznie i zdrowo:) Zapraszam na spotkanie ze mną przy ciastku i kawie:)

Po wczorajszym opublikowaniu na moim fp zdjęcia ciasteczek, które upiekłyśmy razem z córunią - zawrzało. Dostałam wiele wiadomości z prośbą o przepis. Aby ułatwić więc sobie pracę, postanowiłam napisać ten przepis raz, ale tutaj na blogu.

Do ciasteczek będziemy potrzebowali:

-2 opakowania ciasta francuskiego,
-1budyń waniliowy,
-1 jajko,
-borówki,
-cukier puder



Wykonanie:

1. Ciasto francuskie rozłóż i pokrój na kwadraty. Połowę z nich posmaruj białkiem ubitym na pianę i ułóż na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. W pozostałych kwadratach wytnij kieliszkiem koła i ułóż je na kwadratach na blasze. Tak przygotowane ciastka posmaruj żółtkiem.

2. Wstaw blachę do piekarnika i piecz ciastka w temperaturze 200 stopni przez ok 15minut.



3. Budyń ugotuj wg przepisu podanego na opakowaniu.

4. Wyjmij ciastka z piekarnika (jeśli na środku za bardzo urosły, delikatnie dociśnij je łyżeczką, by powstały wgłębienia).

5.Wyłóż budyń na upieczone i wystudzone  ciastka. Ułóż na nim borówki i posyp cukrem pudrem.




I to by było na tyle:) Prawda,że przepis jest prosty? Jest to świetna alternatywa zarówno dla nas jak i dla dzieci, bo wiadomo,że są one zwolennikami wszystkiego co słodkie, a dzięki tym ciasteczkom przemycimy im w  nich zarówno mleko jak i witaminy zawarte w owocach:)

SMACZNEGO:)

Podzielcie się swoimi ulubionymi słodkimi przepisami:)

21 stycznia 2014

Masło do ciała opuncja i biała herbata Floslek

Firmę  Floslek poznałam na spotkaniu blogerek, w którym miałam przyjemność uczestniczyć pod koniec września. Jednym z produktów, które otrzymałyśmy do testów było masło do ciała opuncja z białą herbatą i to właśnie o nim Wam dzisiaj opowiem.

Opakowanie:
Plastikowy, zakręcany słoiczek o pojemności 240ml w kolorze bieli, ze spokojną, stonowaną grafiką, w której górują : czerń, srebro i zieleń. Słoiczek po odkręceniu jest zabezpieczony plastikową nakładką, dzięki czemu mamy pewność,że masło nie opuści opakowania bez naszej wiedzy. Całość umieszczona została w kartoniku.



Opis producenta:



Skład:



Moja opinia:

Masło do ciała opuncja i biała herbata firmy Floslek jest produktem, co do którego mam mieszane uczucia. Najpierw napiszę o plusach, których przyznam szczerze jest dużo. Produkt ten ma typowo maślaną konsystencję, łatwo się rozsmarowuje, nie pozostawiając na ciele żadnych smug.



Szybko się wchłania. Zostawia na skórze cieniutki film, który nie przeszkadza w ubieraniu się. Masło to doskonale pielęgnuję, nawilża i odżywia ciało. Efekty widać już po pierwszym nałożeniu. Przy dłuższym stosowaniu skóra staje się miękka, gładka, sprężysta i miła w dotyku. Z działania jestem naprawdę zadowolona.



Jest tylko jedno "ale"- zapach. Nie potrafię go opisać słowami - jest duszący, a nawet mdlący. Ciężko mi było go ścierpieć, nawet mój mąż uciekał na drugi koniec łóżka jak się wysmarowałam tym masłem. Plusem jest to,że do zapachu można się przyzwyczaić i gdzieś po tygodniu stosowania przestałam go tak intensywnie wyczuwać.

Mimo,że produkt ten zdziałał cuda z moją przesuszoną skórą, to niestety ze względu na zapach do niego nie wrócę. Chętnie natomiast sięgnę po inną wersję zapachową.

Czy mieliście styczność z tym masełkiem? Jakie są Wasze wrażenia?



19 stycznia 2014

Baza pod cienie Quiz Cosmetics

Witam Was w niedzielę. Za oknem zima -5 stopni C, trochę śniegu i okropny wiatr. Spacer odpada, więc czas się wziąć za kolejną recenzję. Na dzisiaj przygotowałam opinię na temat bazy pod cienie do oczu od Quiz Cosmetics

Opakowanie:
Mały plastikowy słoiczek z nakrętką, o pojemności 5g.




Opis producenta i skład:
Niestety choć wnikliwie szukałam, to nigdzie nie znalazłam żadnej informacji na ten temat.

Zapach / Kolor / Konsystencja:
Baza pod cienie Quiz Cosmetics jest bezzapachowa, ma cielisty kolor i gęstą konsystencję.




Moja opinia:

Produkt tego typu należy nakładać na powiekę przed aplikacją cieni, co też zrobiłam. Już przy tym miałam problem. Baza ma bowiem ciężką konsystencję podobną do wosku. Ciężko się ją rozsmarowuje. Fajne natomiast jest to,że podbija kolor cieni, które stają się bardziej wyraziste. Jeżeli chodzi o trwałość to rzeczywiście widać różnicę. Cienie utrzymują się dłużej i są bardziej wyraziste. Baza nie uczula, nie podrażnia oczu i mimo,że znajduje się w małym opakowaniu to jest bardzo wydajna i starcza na długo.

Cena to ok 8zł


Czy mieliście do czynienia z tym produktem? Jak się u Was sprawował? Jak byłby ktoś zainteresowany to chętnie się wymienię tym produktem na inny, gdyż użyłam go 2 razy i leży. Jego stan pokazuje drugie zdjęcie :)

15 stycznia 2014

Takie malusieńkie

Luksusowe mydełko arganowe regenerująco-łagodzące, bo to o nim dzisiaj będzie mowa jest kolejnym produktem, który otrzymałam w ramach współpracy z JM Spa&Wellness . Produkt ten dostałam jakiś czas temu, jednak odnalazłam go dopiero w zeszły poniedziałek. Był on schowany do szafki i zastawiony innymi kosmetykami, zupełnie o nim zapomniałam.

Opakowanie:
Folia z etykietą, na której znajdują się wszystkie najważniejsze informacje o mydełku takie jak opis producenta, skład..
 

Opis producenta:

" Mydło na bazie roślinnej z dodatkiem certyfikowanego olejku arganowego i protein mleka koziego ma właściwości silnie nawilżające, odżywcze i uelastyczniające skórę.Łagodzi podrażnienia, oczyszcza i rozświetla skórę.Polecane do każdego typu skóry."

Skład:


Moja opinia:

Mydełko firmy The secret soap store jest w formie maleńkiej kostki 5/2.8cm, o masie 20g. Mimo,że rozmiary ma  ono niewielkie to kąpiel z nim jest prawdziwą przyjemnością. Mydełko pięknie pachnie, dobrze oczyszcza skórę i delikatnie ją pielęgnuje. Nie wywołuje przesuszenia. Świetnie się pieni wytwarzając przy tym miłą w dotyku, miękką pianę. Na werzchu mydełka znajdują się maleńkie złote drobinki, wygląda to dość bogato. Według mnie jest to niepotrzebny element, wystarczy bowiem dotknąć mydełka by złoty pył został na dłoni. Na szczęście już przy pierwszym myciu znika on z produktu, dzięki temu nie musimy się martwić,że będziemy się błyszczeć jak w noc sylwestrową;)




Mydełko znajdziecie tutaj . Jego koszt to 4.20zł


W tym miejscu przypominam o rozdaniu :)


13 stycznia 2014

Max Volume Ultra Black 100% Waterproof, czyli tusz do rzęs marki Ados

Dzisiaj na facebooku zapytałam Wam się o czym chcielibyście tym razem przeczytać na blogu. Waszym typem został tusz do rzęs, więc z przyjemnością zabrałam się do pracy.

Pod lupę wzięłam produkt marki Ados Max Volume Ultra Black 100% Waterproof, który otrzymałam w ramach współpracy blogowej od Drogerii Uholki.

Opakowanie:
Podłużne, czarne, walcowate, zwężające się ku dołowi, o pojemności 12ml. Pod nakrętką znajduje się srebrna obręcz, która nadaje szyku. Napisy również są w tym kolorze. Na nakrętce znajduje się skład, kod kreskowy, termin ważności.



Opis producenta:
"Fantastyczna maskara, która maksymalnie pogrubia rzęsy zapewniając efekt kruczoczarnych sztucznych rzęs. Dzięki prowitaminie B5 maskara pielęgnuje rzęsy, odżywia je i wzmacnia ich strukturę. Rzęsy odzyskują elastyczność i piękny połysk. Szczoteczka idealnie rozczesuje rzęsy, nie skleja ich i pokrywa tuszem od nasady aż po same końce.
Maskara jest dostępna w kolorze głębokiej czerni i jest wodoodporna."


Skład:



Tusz do rzęsMax Volume Ultra Black 100% Waterproof ma dość grubą, walcowatą szczoteczkę. Na początku nie podobała mi się, bo włoski w niej są ułożone gęsto.



Widziałam w tym wadę, ponieważ używałam innych tuszy, przy których wystarczyło jedno pociągnięcie i rzęsy były umalowane. Przy tej szczoteczce trzeba było się trochę postarać. Ruchem wahadła musiałam wcisnąć rzęsy między to gęste włosie i poświęcić trochę więcej czasu na makijaż,ale dzięki temu nauczyłam się precyzji. Warto było się postarać, bo efekt widać gołym okiem.



Szczoteczka pięknie rozdziela rzęsy. Tusz szybko wysycha, dzięki temu nie tworzą się odbicia, nie ma też problemu z grudkami.


Głęboka czerń, pięknie podkreśla obwód oka. Jedyne czego nie zauważyłam to jakiegoś spektakularnego pogrubienia. Powiedziałabym raczej,że produkt ten wydłuża rzęsy.


Podoba mi się to,że choć tusz jest wodoodporny, to nie ma żadnego problemu z jego zmyciem. Zazwyczaj nakładam 2-3 warstwy, tak też było i tym razem.



Jak Wam się podoba efekt? Mi bardzo:) Na pewno jeszcze u mnie zagości:)


 Jeśli jesteście zainteresowane jego zakupem to zapraszam Was do  Drogerii Uholki, gdzie możecie go nabyć za cenę 9,10zł . Link odeśle Was bezpośrednio do tego produktu. Zachęcone? :)

12 stycznia 2014

Paczucha od CrystalCITY

Kochani dzisiaj postanowiłam Wam pokazać przesyłkę, którą dostałam od firmy CrystalCITY. O firmie tej pisałam już dwa razy. W tym poście mogliście zobaczyć ofertę marki, natomiast tutaj przeszliście ze mną przez cały proces składania zamówienia. Dziś jestem szczęśliwą posiadaczką swojej statuetki.


Przesyłka została do mnie wysłana niemalże w ekspresowym tempie. Od chwili złożenia zamówienia, wraz z wpłatą na konto minęło może 2 dni, kiedy to u progu moich drzwi pojawił się kurier z małym kartonikiem. Otwieram i widzę 2 kolejne kartonowe pudełeczka - tak, tak przesyłka była bardzo dobrze zabezpieczona.


Zanim przejdę do zawartości pudełek...Pod nimi była schowana pomarańczowa koperta, w której znajdowała się ulotka, rachunek, oraz specjalna ściereczka do czyszczenia statuetek.



Przeglądam dalszą zawartość, a tu z jednego z pudełek wysypują się dwa następne:) Ależ to działa na wyobraźnię :)



Otwieram je .. w jednej znajduje się szklana podstawka pod statuetkę, a w drugiej ładowarka do niej.



Ładowarka jak to ładowarka.. ale podstawka to klasa, a efekt jaki daje.. brak słów. Za chwilkę zobaczycie sami:)

W drugim pudełku znalazłam swoją statuetkę.. Pięknie oszlifowana, bez ostrych kantów, ciężka z cudownym wnętrzem.


Była ona umieszczona w takim oto wyściełanym od środka atłasem pudełku.


Statuetka nie miała prawa ulec jakiemukolwiek uszczerbkowi. Widać,że firma bardzo dba o zadowolenie klienta.


Oto moja statuetka,wraz z podstawką



A tak się prezentuje jedna na drugiej.


Najlepsze jedna możemy zobaczyć jak zgasną światła:)




Tutaj widzimy włączoną podstawkę, która niewątpliwie podkreśla urok statuetki.


Widok na podstawkę z góry. Jak widzimy znajduje się w niej 7 diod


Już na kilku blogach miałam możliwość podziwiania produktów marki CrystalCITY, byłam nimi oczarowana, ale i tak najlepsze wrażenie robią one " na żywo ". Prawdziwa bajka zaczyna sie bowiem jak zgaśnie światło. Zdjęcie nie oddaje uroku. Jest to na prawdę wspaniały prezent dla każdego. Zapraszam na stronę firmy.