30 maja 2014

Eliksir do włosów z klasztornej infirmerii

Jak już wiecie mam problem z włosami, które są rzadkie i wciąż wypadają :/ Staram się je pielęgnować najlepiej jak potrafię, spożywam witaminy, a mimo to włosy nadal są w złej kondycji. W jednych z internetowych sklepów trafiłam na ciekawy opis pewnego specyfiku, który Wam dzisiaj pokażę, a będzie to eliksir do włosów z klasztornej infirmerii.

Opakowanie:
Szklana, brązowa butelka o pojemności 250 ml. Na górze znajduje się metalowa nakrętka, a na niej osadzona była plastikowa miarka.

Opis producenta / Skład:



Sposób użycia / Przechowywanie:


Działanie:

Kupując ten eliksir byłam pełna nadziei, która niestety zgasła po kilku użyciach zgasła, a kiedy zużyłam całą buteleczkę mogę śmiało powiedzieć,że produkt ten nie działa, a przynajmniej na mnie. Zarówno zapach jak i konsystencja przypomina mi jakiś obrzydliwy syrop na gardło-ble:(  Kolor ciemno brązowy, wygląda jak błotko, bryja, miejsce, w którym świnki ryją swoimi śmiesznymi noskami- z tym mi się kojarzy.



Fakt faktem,że nie trzymałam się sztywno zaleceń - zamiast 3 miarek, nakładałam i wcierałam dwie. Na moje liche włosy to i tak było dużo, bo aż z nich kapało . Odczekałam 15 minut, czasem dłużej i spłukiwałam głowę. Jakie były moje odczucia?  Nie ciekawe, bowiem włosy po wyschnięciu były matowe. Miałam ochotę umyć je ponownie, ale nic by to nie zmieniło. Zapach na szczęście nie utrzymywał się na nich długo, bo czułabym się jak "zdrowa grypa":/ Po miesiącu stosowaniu nie odczułam żadnej różnicy jeśli chodzi o kondycję włosów. Nadal mocno wypadają :( Eliksir kosztuje nieco ponad 30zł i wierzcie mi,że jest to strata pieniędzy. Nikomu nie polecam, chyba ,że ktoś lubi się katować takimi syropkami lub ma niewymagające włosy.

Czy znacie jakiś specyfik lub suplement, który działa na 100% i faktycznie hamuje wypadanie włosów? Jeśli tak to piszcie - bardzo jest mi potrzebna taka informacja:*

28 maja 2014

Pink Joy Włochy

Jakiś czas temu (miesiąc, a może już 2) zamówiłam sobie swoje pierwsze pudełko Pink Joy.  W każdym pudełku znajdują się kosmetyki z różnych zakątków świata. W pierwszym znajdowały się kosmetyki rosyjskie. Zawartość była tak imponująca,że postanowiłam zamówić sobie takie pudełko - niespodziankę. Moje pochodzi z edycji włoskiej. Zamówiłam je, obejrzałam i odstawiłam na półkę, a teraz podczas robienia porządków wpadło mi w łapki i postanowiłam Wam je pokazać. A wygląda ono tak:)




Mój pierwszy zawód nastąpił już podczas rozpakowywania przesyłki kurierskiej, bo spodziewałam się ładnego, różowego pudełka, a tu się okazało,że jest ono takie zwykłe kartonowe. Jedynie napisy były różowe i dołączona do pudełka karteczka z przeprosinami, za jego kolor. W sumie fajnie,że taką karteczkę dołączyli.

Po otwarciu wieczka obaczyłam taki widok. Na samym wierzchu znajdowała się kartka, która opisywała zawartość pudełka..


..a pod nią ujrzałam piękny kwiecisty papier, w który została zapakowana zawartość. Sami musicie przyznać,że ładnie to wygląda.



A teraz zawartość.



W pudełku znalazły się 3 produkty pełnowymiarowe i 3 próbki:



 Szczerze mówiąc pudełko szału nie robi. Miałam nadzieję,że znajdę w nim jakieś kremy, balsamy, peelingi, tak jak było to w edycji rosyjskiej.. Mozę niepotrzebnie się nastawiałam. Szkoda,że krem do twarzy, który w nim znalazłam był tylko w formie saszetki. Jakby był to produkt pełnowymiarowy to bym nie marudziła.

Koszt takiego pudełka to 49.90zł. Na razie na stronie Pink Joy nic nie słychać o kolejnych edycjach, ale jestem ciekawa jaka będzie następna.

Skusiliście się na to pudełko? Jak Wam się spodobała zawartość?

27 maja 2014

Jak zrobić musujące kule do kąpieli?

Po tym jak w niedziele zrobiłam dla swojej i męża mamy musujące kule do kąpieli i pochwaliłam Wam się tym na , to odezwało się do mnie kilkanaście osób z pytaniem jak te kule właściwie zrobić? Jakich składników użyć? Postanowiłam nie odpisywać każdemu z osobna tylko napisać jeden post:)

Co będzie nam potrzebne?

*mleko w proszku 4 łyżeczki, czyli ok 50g
*kawa rozpuszczalna (ilość wg uznania)
*wiórki kokosowe (wg uznania)
*soda oczyszczona 3.5 paczki po 60g (w sumie ok200g)
*kwasek cytrynowy 5 paczek po 20g
*skórka pomarańczy (nie ma na zdjęciu, bo po zrobieniu kuli została zjedzona;p)
*papierowe foremki do mufinek.



olejki wg uznania, ja użyłam:
*oliwa z oliwek,
* kilka kropli 100% olejku arganowego,
* kilka kropli olejku do twarzy, ciała i włosów The Body Shop,
* aromat pomarańczowy (na zdjęciu waniliowy, bo puste opakowanie już zdążyłam wyrzucić),
*łyżeczka dowolnego balsamu do ciała



Wykonanie:

Wszystkie suche składniki (tj.mleko, wiórki, sodę, kwasek i kawę) mieszamy w misce. Tak na prawdę ze składnikami można kombinować - grunt,żeby była soda, kwasek i mleko w proszku, a reszta co Wam wyobraźnia podpowie. Jeśli ktoś nie lubi jak coś mu pływa we wannie to powinien zrezygnować z wiórków. Reszta się rozpuści. Pomarańcze dokładnie myjemy, osuszamy i trzemy na tarce o grubych oczkach, po czym dodajemy do reszty składników. Na koniec dodajemy coś, co zwiąże wszystkie składniki - oleje. Najpierw dodajemy trochę oliwy z oliwek(nie powiem Wam ile, bo wszystko robiłam "na oko"). Dokładnie mieszamy i grudki rozcieramy w rękach. Kiedy nie ma już grudek dodajemy (jeśli chcemy) po kilka kropli innych olejów - w moim przypadku był to 100% olej arganowy, olejek truskawkowy z The Body Shop i aromat pomarańczowy,żeby wszystko ładnie nam pachniało. Jeśli chcemy możemy dodać również łyżeczkę dowolnego balsamu do ciała. Wszystko dokładnie mieszamy, jeśli powstają grudki to je rozcieramy w rękach. Grunt,żeby nie przekombinować z płynnymi składnikami - masa ma mieć lekko wilgotną konsystencję, tak,że jak weźmiemy ją w rękę to będzie można uformować ładną kulkę. Jeśli przesadzicie z olejami to na pewno to zauważycie, gdyż przy ugniataniu kulek, przez palce będzie Wam przeciekał olej. Wtedy najlepiej dodać trochę sody, kwasku i mleka i wymieszać składniki ponownie.

Kiedy już wszystko mamy gotowe robimy kulki i odstawiamy je do wyschnięcia.




Długo nie trzeba czekać - po niecałej godzinie kule były już suche. Można było je wtedy ładnie opakować. Najpierw włożyłam je do papierowych foremek na muffiny.




Później po 1 sztuce wkładałam do torebek śniadaniowych (niestety nie miałam celofanu) i przewiązywałam je rafią. Odstającą górę torebki przycięłam i wuala GOTOWE :)



Nie jest to wcale takie skomplikowane, prawda? Dajcie znać czy wypróbowałyście ten przepis, a może stworzyłyście swój? Chętnie poczytam :)



26 maja 2014

Hibiskusowy tonik do twarzy Sylveco


Miesiąc temu dzięki akcji na blogu Twoje Źródło Urody zostałam testerką 5 kosmetyków marki Sylveco. Wszystkie produkty, które otrzymałam pokazałam Wam w tym poście, a w miarę upływu czasu na blogu pojawiały się pełne recenzję tych produktów. Dzisiaj przedstawię Wam ostatni z nich, a będzie nim hibiskusowy tonik do twarzy.

Opakowanie:

Plastikowa butelka o pojemności 150 ml. Butelka jest koloru brązowego. Na opakowaniu jak zawsze widnieje opis producenta, skład i kilka ciekawych informacji na temat hibiskusa i aloesu.



Opis producenta:

"Hypoalergiczny, delikatny tonik do twarzy, z ekstraktami hibiskusa i aloesu o działaniu ochronnym, rewitalizującym i wzmacniającym, przeznaczony do każdego rodzaju cery. Dzięki dużej zawartości składników nawilżających, skutecznie zabezpiecza skórę przed utratą wilgoci, zapewniając jej odpowiedni poziom nawodnienia. Tonik o lekkiej żelowej formule odświeża i zmiękcza, łagodzi podrażnienia. Uzupełnia demakijaż, może być stosowany wielokrotnie w ciągu dnia na twarz, szyję i dekolt. Pozostawia skórę wyraźnie czystą i promienną, przygotowując ją do dalszych etapów pielęgnacji. Przebadany dermatologicznie."





Skład:
Woda, Ekstrakt z hibiskusa, Gliceryna, Ksylitol, Panthenol, Ekstarkt z aloesu, Glukozyd kokosowy, Alkohol benzylowy, Guma ksantanowa, Kwas dehydrooctowy

Działanie:

Butelka jak wcześniej napisałam jest koloru brązowego, ale patrząc pod światło można kontrolować poziom zużycia toniku. Otwór jest odpowiedniej wielkości-nie za duży, ani też nie za mały.




Przechylając butelkę nie musimy się bać, że wypłynie nam za dużo kosmetyku- tak się nie stanie, bowiem tonik ma wodno-żelową konsystencję. Pierwszy raz spotykam się z takim produktem, te które używałam dotychczas miały wodnitą konsystencję. Mimo to, tonik szybko wchłania się w wacik, który po chwili jest gotowy do użycia. Co mnie jeszcze zaskoczyło to kolor, mi przypomina on zgaszony róż. Fajnie to wygląda:)



Hibiskusowy tonik, po nałożeniu na twarz potrzebuje krótkiej chwili, aby całkowicie się wchłonąć. Używałam go jako uzupełnienie demakijażu i w ciągu dnia do oczyszczania twarzy z zanieczyszczeń. Jest łagodny, z pełnym demakijażem sobie nie poradzi, ale jako jego uzupełnienie spisuje się idealne. Z dziennymi zanieczyszczeniami też sobie świetnie radzi, dobrze oczyszcza pory. Twarz jest matowa, ukojona i odświeżona, ale czy nawilżona? Tonik w nawilżaniu szału nie robi, wierzę,że pomaga w utracie wilgoci, ale jak to sam producent napisał -  ma on za zadanie przygotować skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych, więc informacja ta nie jest zbieżna z samym działaniem. Jest też wydajny - stosuje go od miesiąca, a on nadal jest mimo,że wcale go nie oszczędzam.
Cena jest przystępna, można go kupić, np tutaj za cenę 15,48zł


Mieliście ten tonik? Jakie są Wasze wrażenia?

24 maja 2014

Otagowana ;p

Kochani, dzisiaj uraczę Was paroma informacjami na mój temat, a to wszystko dzięki Izis She, która otagowała mnie w swoim poście - dzięki:) Zapraszam do poczytania:)

1.Rzecz, bez której nie możesz wyjść z domu ?

Dobre pytanie:) W sumei nie jest to jedna rzecz a kilka, a są nimi:
*telefon,
*klucze,
*jakieś mazidło do ust,
no i torebka, bo wszystko trzeba gdzieś upchnąć:)

2.Ulubiony sklep z ciuchami ?

Tak na prawdę to nie mam ulubionego. Kupuję tam, gdzie znajdę coś interesującego i gdzie są przystępne ceny. Raczej unikam sklepów firmowych, jakoś nie kręci mnie lansowanie się za pomocą danej marki, zaglądam tam zazwyczaj w czasie wyprzedaży. Lubię korzystać z asortymentu Sh - czasami można upolować ciuszki nowe z metkami i za śmieszne pieniążki:)

3.Masz jakieś fobie ?
Ha ha bo to jedną;p Boję się wielkich włochatych pająków i wszystkiego co pełznie - mam tu na myśli węże wszelkiego rodzaju, bo dżdżownic i ślimaków się nie boję. Mam też lęk wysokości - zawsze jak stanę gdzieś na krawędzi, to grawitacja tak mnie kocha,że od razu pcha mnie w dół. Panicznie boję się lotu samolotem :o Nie lubię też burzy, przerażają mnie te grzmoty i to co ew mogą zrobić . Boję się ciemności - do lasu po ciemku nikt mnie nie zagna:) Najgorzej jest jednak kiedy mąż jedzie w delegacje, wtedy każdy niespodziewany dźwięk powoduje,że moja wyobraźnia szaleje i wówczas śpię przy włączonej słabej lampce nocnej. Chyba za dużo się naoglądałam horrorów;)

4.Pijesz kawę ?

Tak, ale kawę zbożową lub "O poranku" z Biedronki. Żadnej innej nie tknę;p



5.Co robisz o 24:00 ?

Hmm..to zależy od dnia:) Przeważnie czytam, ale są też takie dni, kiedy padam na twarz i po prostu śpię. A, no i bym zapomniała "kiedy myszy śpią koty grasują", mam nadzieję,że wiecie o co mi chodzi ;p

6.Czy w odległości 3 metrów od Ciebie jest coś różowego ?

Tak, jakieś 50cm ode mnie jest różowy domek dla lalek mojej córci, dalej jej różowa torebka, koniki,świeczka, wózek dla lalek..uff dużo by wymieniać, może napiszę tylko,że Oliwka jest zakochana po uszy w różowym kolorze, więc co najmniej 1/3 jej zabawek jest tego koloru;)

7.Często piszesz sms-y ?
Kiedyś wolałam pisać niż gadać, teraz jest odwrotnie, więc nie piszę tak często.


8.Czytasz książki ?


Notorycznie, nałogowo, codziennie wieczorem kiedy mam czas tylko dla siebie. Książka jest dla mnie najlepszym prezentem i nie wiem czy umiałabym odmówić sobie tej przyjemności:)

9. Masz duży pokój ?

Heh, dziwne pytanie - zastanawiam się czy jego autorka chce się wprowadzić czy jak:) Mam to szczęście,że mam dużą sypialnię z garderobą,a  potem jeszcze mały salonik. Reszta w planach:)


10. Kiedy masz urodziny ?
Co roku :) 17 lipca:)


11. Jakich piosenek słuchasz ?

Przeróżnych, nie mam jednego ulubionego gatunku muzyki. Słucham wszystkiego co wpadnie mi w ucho:)

12. O której chodzisz spać ?

Między godziną 23 a 1.30


15. Malujesz paznokcie ?


No pewnie:) Mam całkiem sporą kolekcję lakierów, więc z nich korzystam:)


16. Twoje największe marzenie ?


W tej chwili chciałabym znaleźć pracę. W moich okolicach jest to bardzo trudne, bo bezrobocie osiągnęło zenit. Byłabym szczęśliwa będąc niezależna finansowo. Dalej są inne marzenia związane z zobaczeniem najpiękniejszych zakątków świata i te bardziej przyziemne związane z bezpieczeństwem i zdrowiem mojej rodziny.

17 Co lubisz robić?
Lubię pracować nad moim blogiem i się rozwijać. Kocham czytać, poznawać jakieś nieznane miejsca, inną kulturę, śpiewać we wannie i tańczyć z odkurzaczem;p

18.Jesteś leniem ?

Czasami przychodzą takie dni,że nic mi się nie chce, ale na dłuższą metę nie potrafię usiedzieć spokojnie 10 minut w jednym miejscu.


19. Czego się boisz ?


Patrz punkt nr 3


20. Umiesz śpiewać ?


Jest to kwestia na dłuższe przemyślenie - lubię śpiewać, ale czy umiem-nie mi to oceniać. Kiedyś przez wiele lat śpiewałam w kościele. W podstawówce zajęłam 2 miejsce w mini playback show - stare dobre czasy. Teraz śpiewam zazwyczaj jak nikt mnie nie słyszy;p


21. Trzy ulubione strony internetowe ?
Facebook, blogger i poczta - tych najczęściej używam.


22. Ulubiona piosenka ?


Chyba nie mam jednej. Uwielbiam Beyonce "Drunk in Love" słuchaną głośno na mocnych basach - jakoś tak mnie nakręca ta piosenka.
Aram "Not alone" - mój hit z Eurowizji, na początku taki zamulacz, ale jak się rozkręci to wymiata:)
Kamil Bednarek "Cisza" - 2 zwrotka-> czysta prawda.
Justin Bieber "As long as You love me" - zwłaszcza śpiewana akapela, chłopak ma piękny głos.
Sanna Nilsen "Undo"- piękna spokojna piosenka, a kobietka ma tak czysty głos,że a chce się jej słuchać.
Dawid Kwiatkowski "Na zawsze" - kiedy 5miesięcy temu zmarł mój tata refren tej piosenki mogłabym wykrzyczeć każdemu.

Jak widać nie mam ulubionego nurtu muzycznego, mogłabym wymieniać bez końca tytuły piosenek:)

23. Oglądasz mecze ? Jakie ?

Kiedyś lubiłam oglądać mecze piłki nożnej, a to dlatego,że grałam w nią z kolegami z podwórka:) Teraz rzadko oglądam tv, a jak już zapalę to czarodziejskie pudełko to na wiadomości. Czasem mąż mnie namówi na jakiś film, a czasami zainteresuje mnie jakiś program rozrywkowy. Tak to wygląda.

24. Ulubiony sportowiec ?

Nie mam.


25. Masz jakieś hobby ?

Książki, blog, kosmetyki:)


26.Co lubisz pić?
Wodę mineralną, herbaty każdego rodzaju, kawę zbożową, kakao.

27.Ulubiony owoc ?
Granat.

28.Zbierasz coś ?
Tak, kolekcjonuję książki. Marzy mi się taka ogromniasta biblioteczka:)




29. Masz jakieś przezwisko/ksywę ?


Mąż na mnie mówi "Kitek", mama "Maciejka", a na studiach mówiono na mnie "Margaret":)


30.Masz rodzeństwo ?
Mam 2 siostry, ja jestem środkowym dzieckiem;p


31. Malujesz się ?
Tak, ale nie codziennie. W domu ograniczam się do tuszu do rzęs i błyszczyku na ustach, a na wyjścia maluje się już konkretniej:)


32. Rozpuszczone czy spięte włosy ?
Mam kiepskie włosy i choć bardzo bym chciała chodzić w rozpuszczonych to chyba lepiej wyglądam w spiętych.


33.Kolor ścian w pokoju ?
??  Salon - brzoskwiniowy, korytarz - wrzosowy, sypialnia - malinowa.


34.Co najczęściej oglądasz na yt ?
Mam taki zaje..sty zasięg,że nie mogę oglądać nic.


35.Jesteś wolna ?


Mężatka od prawie 3lat:)


36.Jakie masz teraz włączone strony ?


Blogger i stronę osoby, która mnie nominowała do tagu.


37.Jaki jest ostatni sms wysłany przez Ciebie?


WTF?? Zapewne do męża, ale treści nie zdradzę.


38.Jakie jest twoje ostatnie połączenie ?

Do szwagierki.

39. Jaki kolor masz koszulki na sobie ?
Różowy.

40. Co robiłeś wczoraj o tej godzinie ?

Byczyłam się we wannie.


Uff.. dobrnęłam do końca. Jeśli macie ochotę to odpowiedzcie na te pytania, ja nikogo nie nominuje, bo dla mnie niektóre pytania są co najmniej dziwne. Wierzcie mi,że nie chcę wiedzieć ile macie pokoi w domu i w jakim kolorze, lub jakiej treści i do kogo pisałyście sms ;)


22 maja 2014

Wazelina biała kosmetyczna Ziaja + wyniki konkursu z Dzianina i dziecięca kraina

Każdy swoje nałogi ma - moim jest kupowanie sobie pomadek, błyszczyków i innych mazideł do ust. Nawet nie chcę mi się liczyć jak duża jest moja kolekcja, chociaż patrząc na nią cały czas wydaje mi się,że jest w granicach rozsądku:) Wydaje mi się,że wszystko zaczęło się w liceum. Do mojej klasy chodziła dziewczyna, która notorycznie miała spierzchnięte usta - i to jak, skórki, aż jej wisiały z warg. Nie przeszkadzało jej to jednak w malowaniu ust na trupi róż, ależ to ohydnie wyglądało. Na samą myśl mam gęsią skórę. Chyba właśnie wtedy zaczęła się moja mała obsesja:)
Dzisiaj będzie o mazidle, które kupuje już od lat, a jest nią biała wazelina kosmetyczna firmy Ziaja.

Opakowanie:
Solidny, plastikowy, biały słoiczek o pojemności 30g



Opis producenta:

"Skutecznie zapobiega wysuszaniu skóry. Doskonale regeneruje uszkodzony naskórek. Ma działanie natłuszczające i ochronne."

Skład:
Petrolatum


Działanie:
Wazelina kosmetyczna firmy Ziaja jest bezwonna. W opakowaniu ma ona kolor biały i zbitą konsystencję, która pod wpływem ciepła ciała rozpuszcza się i staje się bezbarwna. Nakładam ją na usta codziennie przed spaniem, a w okresie jesienno zimowym również przed wyjściem na dwór. Chroni ona usta przed chłodem, mrozem, wiatrem. Sprawia,że usta się delikatnie błyszczą, więc można ją stosować zamiast błyszczyka. Wspaniale radzi sobie ze spierzchniętą skórą. Po nocnej kuracji są one w widoczny sposób wygładzone, stają się miękkie i wyglądają jakby były również nawilżone, a już na pewno natłuszczone. Już nie raz ratowała moje usta z opresji i prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie pielęgnacji warg bez niej. Wcześniej stosowałam wazelinę poziomkową z Flos Lek i taką w niebieskim opakowaniu, niestety firmy nie pamiętam. Żadna z nich nie była tak dobra jak ta z Ziaji. Co więcej tamte po dłuższym stosowaniu pogarszały wygląd warg, które sprawiały wrażenie jakby były wysuszone na wiór. Z Ziają nie mam tego problemu. Tak jak napisałam we wstępie używam ją codziennie od kilku lat i wiem na pewno,że nie wysusza. Jedno opakowanie wystarcza na co najmniej rok systematycznego stosowania, co przy cenie 2.60zł sprawia,że nie sposób jej sobie odmówić.




......................................................................................................


Wyniki konkursu z Dzianina i dziecięca kraina :)

Wybraną przez siebie opaskę dla dziecka wygrywa:

MARLENA GÓRKA

Serdecznie gratuluję i w sprawie nagrody proszę o bezpośredni kontakt ze sponsorem. A kiedy nagroda już dotrze to mam prośbę o wstawieniu zdjęcia nagrody lub chociażby krótkiej informacji,że przesyłka dotarła na moją fb tablicę:)

21 maja 2014

Urocze trio z firmy Marion


Kto z nas nie lubi cieszyć się piękną, gładką cerą? To już nie są czasy średniowiecza, kobiety są świadome swojej urody i równie świadomie o nią dbają. Dla mnie peeling i maseczka wchodzą w skład cotygodniowego rytuału pielęgnacyjnego. W tą cudowną ciepłą środę - przedstawiam Wam peeling serum i maskę, którą miałam możliwość testować dzięki uprzejmości firmy Marion .

Opakowanie:
Saszetka podzielona na 3 części. W każdej z nich znajduje się inny produkt- peeling (5g), serum (2ml), maska (2.5ml). Całość utrzymana w kolorystyce czerni, różu i bieli. Z tyłu opakowania znajdują się najważniejsze informacje o produkcie.



Opis producenta:


Sposób użycia / Skład


Działanie:

Jak już wspomniałam we wstępie uwielbiam maski i peelingi, więc z radością wzięłam się za testowanie tego trio. Jakie są moje odczucia?

Peeling - ma konsystencję białego kremu, w którym zamieszczone są maleńkie drobinki ścierające. Zgodnie z zaleceniami masowałam tym tworem twarz przez ok 2minuty. Po zmyciu twarz była cudownie gładka, matowa i miękka. Uważam,że sam peeling spisał się bardzo dobrze, choć nie sądziłam,zę tak małe drobiny dadzą taki efekt.

Serum - ma konsystencję przezroczystego żelu. Po nałożeniu na twarz potrzebuję parę minut na wchłonięcie, ale efekt końcowy nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Skóra była po nim lepka, klejąca.. Było to dość nieprzyjemne, bo nie lubię jak "coś" zalega mi na twarzy. Nie widziałam po nim żadnych efektów, a wręcz przeciwnie - korciło mnie,żeby zmyć go zmyć z twarzy.

Idąc za ciosem wypróbowałam maseczkę - podobnie jak peeling ma ona postać białego kremu. Jestem przyzwyczajona do masek, które po upływie danego czasu trzeba zmyć z twarzy. Z tym produktem było inaczej - wystarczyło poczekać, aż się wchłonie. W moim odczuciu skóra była nawilżona i odżywiona. Nie było czuć już lepkiego serum, skóra była miękka i wyglądała zdrowo.

Podsumowując - dwa z trzech produktów, które tworzą marionowe trio spisały się dobrze. Myślę,że i tak jest to niezły wynik. Dodam jeszcze,że mimo małej pojemności saszetki są wydajne i starczają na dwa użycia.

Cena : 2.99zł

20 maja 2014

Rozdanie z Twoim Źródłem Urody

Witajcie,

Przygotowałam dla Was na dzisiaj niespodziankę, a jest nią konkurs z Michałem, z Twojego Źródła Urody. Konkurs kosmetyczny jak się domyślacie. Nagrodę podzieliłam i w ten sposób, aż dwie osoby mają możliwość zdobyć cudowny zestaw składający się z 3 produktów marki Eveline Cosmetics.




Nagrody:

Zestaw nr 1:

* kryjąco - matujący podkład do twarzy art scenic SPF 10, do cery normalnej, tłustej i mieszanej, nr 36(sand/piaskowy),
* utwardzacz do paznokci z efektem UV (świeci w ultrafiolecie, nabłyszcza, przedłuża trawałość lakieru, chroni płytkę paznokcia przed szkodliwym promieniowaniem),
* błyszczyk do ust lovers ultra shine, nr 609 z olejkiem arganowym





Zestaw nr 2
:

* matująco - wygładzający puder mineralny Celebrities Beauty, nr 24 golden carmel
* błyszczyk do ust 3D silk effect, nr 83
* konturówka do ust max intense colour, nr 15 red


Zasady:

1. Polub Zakręcony Świat MartyTwoje Źródło Urody na facebooku.
2.Udostępnij grafikę konkursową na facebooku / lub umieść baner na blogu.
3.Wklej link do udostępnienia / baneru pod postem konkursowym (w zależności gdzie się zgłaszasz będzie to fb lub blog)

4*Będzie mi miło jeśli zostaniesz obserwatorem mojego bloga.

5*Zaproś znajomych do zabawy

OSOBY, KTÓRE NIE MAJĄ FACEBOOKA ZGŁASZAJĄ SIĘ NA BLOGU. OSOBY, KTÓRE MAJĄ KONTO NA FACEBOOKU PROSIŁABYM O ZGŁOSZENIE SIĘ POD POSTEM KONKURSOWYM NA FANPAGE.


Czas trwania konkursu 20.05 - 31.05.2014

Nagrody wysyłam tylko na terenie PL

19 maja 2014

Tymiankowy żel do twarzy Sylveco

Witajcie kochani, jak Wam minął weekend? Mi bardzo rodzinnie, byłam na dwóch kawach imieninowych i mile spędziłam czas,a co najważniejsze wypoczęłam. Teraz mamy już poniedziałek, więc wracam do Was z nową recenzją.

Jak wiecie produkty marki Sylveco mogę testować dzięki akcji Testuję z Twoim Źródłem Urody. Pisałam o nich już trzykrotnie tutaj , tutaj i tutaj. Dzisiaj poznamy kolejny produkt, a jest nim tymiankowy żel do mycia twarzy.

Opakowanie:
Plastikowa butelka o pojemności 150ml z pompką. Znajduje się na niej przyjemna dla oka grafika, oraz wszelkie obietnice producenta. Opakowanie jest przezroczyste, dzięki czemu możemy kontrolować poziom zużycia  żelu.



Opis producenta/ skład:



 Działanie:

Kolejny żel tej marki, z którym polubiłam się już od pierwszego użycia. To jest niewiarygodne, bo jeszcze miesiąc temu szukałam odpowiedniego preparat do mycia twarzy, który by nie wysuszał i nie podrażniał, a teraz mam już dwa:)

Żel ma dość rzadką konsystencję i słomkowy kolor. Jego zapach to świeżo ścięty tymianek, bez śladu chemii. Zresztą gdzie tu ma być chemia skoro skład jest naturalny - krótki, treściwy. Jedna pompka wystarcza na umycie całej twarzy, dzięki temu śmiało można powiedzieć,że jest wydajny Żel się nie pieni, ale mimo to idealnie oczyszcza twarz ze wszystkich zanieczyszczeń łącznie z makijażem. Nie próbowałam nim jedynie zmyć makijażu oczu. Skóra po jego użyciu nie jest ściągnięta czy wysuszona, jest pięknie zmatowiona i to na długo. Pory są ładnie oczyszczone. U mnie często na policzkach pojawiają się zaczerwienienia. Moja skóra natychmiast reaguje jak coś jej nie służy. Od kiedy stosuje żele marki Sylveco mogę cieszyć się piękną promienną cerą o świeżym,jednolitym kolorze. Żadne zaczerwienienia nie są już mi straszne. Dzięki żelowi tymiankowemu nie borykam się również z  suchymi skórkami na twarzy, jest to zapewne sprawka kwasu jabłkowego. Żel idealny? Zdaje się,że tak:)

Żel można kupić, np tutaj za cenę 16,48zł

17 maja 2014

Musująca kula do kąpieli Organique + wyniki konkursu ze Sczyptą Magii

Uwielbiam wszelkie kąpielowe umilacze.  Kule do kąpieli nie są mi obce i miałam
ich już kilka rodzajów. Dzisiaj przedstawię Wam produkt, który zdecydowanie podbił moje serce. Mowa o kuli marki Organique o zapachu magnolii.

Opakowanie:

Kula zawinięta jest we folię, która ściśle do niej przylega. Przez jej środek przechodzi przepaska z nazwą firmy i składem.





Opis producenta:

Na stronie producenta można znaleźć taki opis, zdaje się,że kule i udry do kąpieli mają takie same właściwości:

" Unikalna eceptura łagodnego pudru do kąpieli gwarantuje odżywienie, nawilżenie, a także ochronę i pielęgnację skóry. Pudry do kąpieli polecane są do każdego rodzaju skóry, zwłaszcza do skóry przesuszonej, delikatnej oraz potrzebującej odżywienia i uelastycznienia. Kąpiel łagodzi efekt przemęczenia, rozluźnia i sprawia,że skóra nabiera połysku, staje się gładka i otulona pachnącą warstwą ochronną. Pudry mogą być stosowane również jako kąpiel przygotowująca dłonie i stopy do profesjonalnych zabiegów manicure i pedicure."

Skład:


Działanie:

Kula marki Organique jest duża, ma 170 g. Jest podzielona na dwie części, dzięki czemu wystarcza na nie jedną a dwie kąpiele. Po wrzuceniu jej do wody zaczyna intensywnie musować i w ciągu niespełna jednej minuty rozpuszcza się cała. Wiem,że niektóre kule tej marki barwią wodę, ta tylko sprawia,że woda staje się mętna, śliska i oleista. O zapachu mogłabym chyba książkę napisać. Jest on bardzo intensywny. Zanim użyłam jej do kąpieli to przez długi czas leżała w garderobie, która przesiąkła jej aromatem(mimo,że nie była odfoliowana). Długo zwlekałam z jej użyciem, bo podobało mi się,że w całym pomieszczeniu tak pięknie pachnie. Zapach jest cudny, nie drażni nosa, a wręcz przeciwnie - wprawia nas w dobry nastrój i relaksuje. We wannie troszkę łagodnieje, ale najfajniejsze jest chyba to,że na długo pozostaje na skórze. Po kąpieli skóra jest ładnie nawilżona, natłuszczona, miękka i pachnąca. Nie trzeba używać dodatkowo balsamu. Wanna jest natłuszczona, dlatego wymaga dokładnego umycia, ale działanie tego produktu jest tak przyjemne,że nie jest to żaden problem. Trochę odstraszająca może być cena - ok 16zł.



...............................................................................................................

A teraz zapraszam Was na wyniki konkursu ze Szczyptą Magii

Upominek niespodziankę od sponsora otrzymuje :

BERNADETA BOMBA

Rabat - 30% otrzymują:

ELŻBIETA śWITULSKA
EWELINA BRENDECKA BIŻUTERIA

Serdecznie gratuluję:) W sprawie nagród  proszę o bezpośredni kontakt ze sponsorem.

Przy okazji przypominam,że do 20maja możecie się zgłaszać jeszcze do tego konkursu.

 


15 maja 2014

Zakupy w Rossmannie - 49%

Ogarnęłam się w końcu ze zdjęciami, więc dzisiaj pokażę Wam moje Rossmannowe zdobycze, bo w końcu promocja - 49% nie mogła przejść obok mnie bez echa;p O pierwszym tygodniu promocji, w którym można było taniej dostać podkłady, pudry,róże, korektory pisałam Wam już tutaj . Teraz zaprezentuje Wam zawartość mojego koszyka z 2 ostatnich tygodni promocji.

Na pierwszy ogień poszły tusze do rzęs, bo tych nigdy nie jest za wiele:)

Skusiłam się na:

1. Day 2 night Rimmel - podwójna szczoteczka, zachęciła mnie reklama w tv
2. Dolls lash ekstra volume Wibo
3. Pump up Lovely - każdy ją zachwala, więc musiałam ją wypróbować
4. Spectacular me Lovely
5. Pump up Booster Miss Sporty

Tylko 2 tusze kupiłam z premedytacją (Rimmel i pump up Lovely), reszta wpadła do koszyka jakoś sama ;) W domu okazało się,że ten miss sporty ktoś już macał, otwierał, a być może się nim malował, bo po odkręceniu okazało się,że był cały ubrudzony://



Kredki:

1. Rimmel skandaleyes, nr2146 - fiolet,
2. Rimmel skandaleyes, nr 3009 - złoto
3. Manhatan x-act eyeliner, nr 323401 - turkus
4. Max Factor, nr 090 natural glaze - kremowa
5. Wibo automatic liner, nr 7- błękit

Ze wszystkich jestem zadowolona, oprócz automatycznej, bo w domu okazało się,że jest połamana :/



Eyelinery:

1. Maybelline lasting drama, nr 10 ultra fiolet
2. Lovely , o kolorze turkusowym
3. Miss sporty cat's eyes liner, czarny

Odradzam Wam zakup lasting drama w kolorze ultra fiolet:/ Tak jak w czerni się bezgranicznie zakochałam, o czym mogliście przeczytać tutaj, tak fiolet jest jak od innej matki-suchy, ciężko się go nabiera, nakłada, kolor zdechł zanim się narodził:/ Czerń to moje objawienie, a fiolet zguba.
Lovely napoczęty, ubrudzony:/




Cienie, a raczej jeden cień:

1. Manhatan intense effect purpearls




Lakiery:

1. Wibo extreme nails, nr546
2. Wibo Summer extreme nails, nr531

Z lakierami też nie poszalałam, bo wcześniej skorzystałam z innej lakierowej okazji. Tym razem tylko 2 mnie zainteresowały.



Teraz to co lubię najbardziej czyli pomadki, błyszczyki i wszelakiej maści smarowidła do ust:)


A oto one:

1. Miss sporty perfect color lipstick,  nr 21Spiced rum
2. Loreal Cause, nr103 sweet berry
3. Astor soft sensation moisturiying lipstic, nr 400 exotic peach
4. Max Factor lipstick colour effect podwjna pomadka melody brown nr 40

Najbardziej cieszą mnie pomadki Loreal i Astor:)




5. Miss sporty instant colour & shine, nr 3310
6. - //- ,nr 3304
7. -//- , nr 3307
8. Lovely Colour wear - pomadka do ust z formułą długotrwałą o intensywnym kolorze, nr 4

Bardzo podobają mi się nowości Miss sporty-mają świetne zabezpieczenie przed wścibskimi łapskami. Na całej długości ciasno są opatulone folią i mamy 100% pewność,że jesteśmy pierwszymi użytkownikami:) Z pomadek Lovely został tylko jeden kolor, wyboru nie było.


Na koniec wzięłam 2 błyszczyki z olejem z jojoby, kolagenem i wit E firmy Lovely.

9. Lovely, nr 1 -śliczny błyszczyk z drobinkami
10. Lovely, nr 6 równie ładny jak poprzednik, tylko,że bez drobinek



Uff..  i to by było na tyle:)
Do następnej promocji mam już zakupy porobione i więcej mi nic nie trzeba. Żałuję tylko,że w "moim" Rossmannie nie ma szaf takich marek jak Bourjois, Revlon, Sally Hansen :/ O zachowaniu ludzi, którzy otwierają produkty przeznaczone na sprzedaż, nie korzystając z testerów już nie wspomnę - brak słów.

14 maja 2014

Odbudowujący szampon pszeniczno - owsiany Sylveco

W środku tego majowego, choć niestety deszczowego tygodnia chciałabym Was zaprosić na recenzję kolejnego dziecka marki Sylveco, a jest nim odbudowujący szampon pszeniczno - owsiany. O wcześniejszych moich poczynaniach z produktami tej marki mogliście już przeczytać tutaj i tutaj.

Opakowanie:
Wysoka, walcowata butelka o pojemności 300ml. Butelka jest ciemna, zamykana na zatrzask. Grafika przyjemna dla oka.



Opis producenta:"Hypoalergiczny, przeznaczony do pielęgnacji każdego rodzaju włosów, szczególnie osłabionych i wymagających regeneracji. Zawiera bardzo łagodne, ale jednocześnie skuteczne środki myjące, które nie podrażniają nawet najbardziej wrażliwej skóry głowy. Hydrolizaty pszenicy i owsa to niskocząsteczkowe źródło protein, wiążą wilgoć, wnikają do korzeni włosów, odbudowując je aż po same końcówki. Dzięki składnikom silnie nawilżającym szampon zapobiega przesuszeniu, łagodzi podrażnienia skóry głowy. Przy regularnym stosowaniu wzmacnia włosy, poprawia ich elastyczność i sprawia, że są bardziej odporne na uszkodzenia i rozdwajanie."



Sposób użycia:

"Rozprowadzić szampon na mokrych włosach i spienić wmasowując w skórę głowy. Dokładnie spłukać. W razie potrzeby można czynność powtórzyć."

Skład:


czyli:

" Woda,  Glukozyd laurylowy,  Betaina kokamidopropylowa,  Miód,  Glukozyd kokosowy,  Panthenol,  Proteiny owsa,  Proteiny pszenicy,  Guma guar,  Kwas mlekowy,  Benzoesan sodu,  Olejek z trawy cytrynowej "

Działanie:

Na początek chciałabym zwrócić uwagę na opakowanie. Butelka jest dość wąska, dzięki czemu idealnie leży w ręku, nie wyślizguje się. Naklejki w przypadku kosmetyków tej marki są nie do zdarcia, o czym przekonuje się testując coraz to nowy produkt.

Zabierając się do testowania tego odbudowującego szamponu pokładałam w nim wielkie nadzieje. Moje włosy nie są w najlepszej kondycji - są słabe, wypadają, zniszczone przez używanie prostownicy. Przez ostatnie 3 tygodnie postanowiłam używać tego szamponu solo, czyli bez uprzedniego olejowania, bez odżywki czy też maski po umyciu. Dlaczego? Recenzja ma być rzetelna, a przecież nie od dziś wiadomo,że oleje i maski służą do poprawy kondycji i wyglądu włosów.

Pierwsze na co zwróciłam uwagę to konsystencja, która w moim odczuciu jest żelowo-wodnita i zapach, który wg producenta pachnie trawą cytrynową. Mi on przypomina zapach galaretek w posypce cukrowej - słodki z nutką kwaskowatości. Kolor słomkowy.



Sam przebieg mycia wygląda tak samo jak w przypadku innych szamponów. Czyli na mokre włosy nakłada się odrobinę szamponu, spienia spłukuje. Jest tylko małe ale.. Standardowa dawka szamponu (taka wielkości maliny ) nie wystarcza nawet na to,aby spienić szampon. Musiałam wziąć podwójną, a nawet potrójną dawkę. Mimo to szampon nadal słabo się pienił. Mycie trzeba było powtórzyć i wtedy się sprawdził wytwarzając skromną, ale jednak pianę. W takim przypadku trudno mówić o dużej wydajności. Produkt bez problemu spłukuję się z włosów i tu pojawiają się kolejne "schody". Włosy były mocno splątane, a od połowy długości nawet skołtunione, trudne do rozczesania. Zawsze tracę sporo włosów, ale podczas takiego rozczesywani(mimo,że delikatnego) odniosłam wrażenie,że jest ich jeszcze więcej.

Po wyschnięciu włosy są bardzo miękkie, wygładzone(szampon nie wydobywa naturalnego skrętu włosa). Wydają się być bardziej nawilżone i delikatne. Szampon ten nie powoduje puszenia, więc przy rzadkich włosach nie ma co liczyć na jakąś mega objętość, ale końcowy efekt jest zadowalający.

Produkt można stosować codziennie, gdyż jest bardzo delikatny i nie podrażnia skóry głowy.



 Jak widzicie mam co do tego szamponu mieszane uczucia, bo z jednej strony plącze i kołtuni włosy, jest mało wydajny, słabo się pieni, a z drugiej strony ma naturalny skład, nawilża, nie podrażnia skalpu, idealny do częstego stosowania, włosy stają się miękkie i wygładzone.

Można go kupić, np tutaj za cenę 21.92zł

Co o nim myślicie? Miałyście ten szampon?
Na stronie firmy znalazłam jeszcze balsam myjący do włosów z betuiną, może on by tak nie plątał włosów? Trudno mi powiedzieć, ale brzmi ciekawie:)