29 stycznia 2015

Żel pod prysznic mango & macadamia Original Source

Pamiętam,że jakiś rok, a może już dwa lata temu był istny szał na żele marki Original Source. Pewnego razu kupiłam sobie gazetę, w której jako dodatek był ten produkt w wersji limonkowej. Zużyłam go z wielką niechęcią, gdyż zapachem przypominał mi domestos. Zniechęciłam się i stwierdziłam,że więcej nie zainwestuje w te żele. Tak się złożyło,że gdy wysłałam męża po zakupy przywiózł mi m.in kolejny żel tej marki. Tym razem trafiła do mnie wersja z mago i macadamia i przyznaje,że zupełnie zmieniłam zdanie na ich temat.

Opakowanie:
Plastikowa butelka o pojemności 250ml z zamknięciem typu klik.



Opis producenta:



Skład:



Moja opinia:
Flakon stawiany jest na nakrętce i żel zawsze jest gotowy do użycia. Plastik jest po bokach i z tyłu chropowaty, dzięki czemu nie ma opcji,żeby przypadkiem wyślizgnął się z rąk.

Konsystencja żelu jest dość gęsta, kremowa. Kolor określiłabym jako blady pomarańcz.



Najbardziej obawiałam się zapachu, ale muszę przyznać,że urzekł mnie i całkowicie przepadłam. Jest on doskonale wyważony i orzeźwiający. Otula zmysły.

W użyciu jest bardzo przyjemny. Bardzo dobrze się pieni i wystarczy jego niewielka ilość do umycia całego ciała. Często dodawałam go również do wanny, zwłaszcza dla córki, która uwielbia kąpać się w pianie. Według mnie nie przesusza skóry, ale też jej nie nawilża, zresztą nie wymagam tego od produktów kąpielowych. Po myciu i tak zawsze nakładam balsam.

Cena tego żelu to ok 11.90zł, ale można go często kupić w promocji.

Co myślicie o żelach tej marki? Wersja z mango i macadamia mnie urzekła, natomiast limonkę odradzam, chyba,ze ktoś lubi kąpać się w domestosie, bo ja przy jego użyciu takie właśnie odniosłam wrażenie.

28 stycznia 2015

Woda toaletowa VITTORIO BELLUCCI Fiorentino


Jeszcze przed świętami otrzymałam przesyłkę od Drogerii Uholki. W ciągu tego miesiąca miałam okazję dobrze poznać jej zawartość, dlatego w najbliższym czasie będę się dzieliła z Wami opiniami na ich temat, a zacznę od wody toaletowej Vittorio Bellucci Fiorentino.

Opakowanie:

Woda toaletowa zamknięta jest w szklanym przezroczystym flakonie o pojemności 100ml. Zdobi go jedynie aplikacja składająca się z 2 czerwonych kwiatów. Całość dodatkowo zamknięta jest w białym kartoniku.





Opis producenta:

"Kwiatowa, słodka kompozycja doskonała dla Pań kochających lato i słońce. Niesamowicie nasycona aromatami letnich kwiatów, która przeplata się z intensywnie pachnącymi owocami. Całości dopełnia zmysłowa wanilia i piżmo. Zapach doskonały dla Pań romantycznych i marzcielek. Szklany flakon z atomizerem.

Nuty zapachowe:

Nuta głowy: cytryna, pieprz, pomarańcza, bergamota, grapefruit
Nuta serca: lilia, róża, fiołek, goździk, czarna porzeczka, jaśmin
Nuta bazy: wanilia, białe piżmo, wetyweria"


Skład:




Moja opinia:
Wodę perfumowaną Vittorio Bellucci Fiorentino otrzymujemy w dużej, bo aż 100ml fiolce. Cieszą mnie takie opakowania, bo starczą na dłużej. Z informacji na opakowaniu wynika, że trzeba ją zużyć w ciągu 36 miesięcy i jestem pewna, że nie sprawi mi to najmniejszej trudności.

Nakrętka flakonu jest zdejmowana, pod nią znajduje się atomizer. Po jego naduszeniu wydostaje się spora ilość perfumowanej wody w postaci mgiełki. Atomizer jak do tej pory działa sprawnie.



Nigdy nie przepadałam za kwiatowymi zapachami, ponieważ wydawały mi się one duszące. W związku z tym ta kompozycja zapachowa nie do końca do mnie przemawia, tym bardziej,że zawiera w sobie wanilię, której zwyczajnie nie lubię. Zapach jest trochę ciężki, ale znośny.



 Zaskoczyła mnie jego trwałość, bo choć po spryskaniu ubrania ulatnia się szybciej, to przy aplikacji na skórę utrzymuje się na niej ok 8- 10 godzin. W miarę upływu dnia robi się on po prostu słabszy. Uważam,że jest to rewelacyjny wynik jak na wodę perfumowaną.

Koszt tej wody, przy pojemności 100ml, wynosi zaledwie 22.50zł. Dostępna jest ona TUTAJ.


Wodę tę polecam wszystkim miłośniczką kwiatowych zapachów, ja tymczasem wybrałam już sobie inną wersję zapachową (taką), bo jak do tej pory wierna jestem lekkim,świeżym aromatom. A za tą cenę, pojemność i trwałość zakup ten się opłaca.

26 stycznia 2015

Fundacja Aviva - To dla mnie ważne

Dzisiaj będzie post strikte odmienny od pozostałych, a mianowicie znajdziecie tu kilka słów o wspieraniu i promowaniu lokalnych inicjatyw. Dotychczas sama w tej kwestii wiedziałam niewiele, ale jeszcze przed weekendem odezwała się do mnie Pani Karolina i wprowadziła mnie w temat.
źródło

"Fundacja Aviva została założona w 2009 roku, aby wspierać ważne cele społeczne. Obecnie Fundacja prowadzi cykliczny konkurs grantowy „To dla mnie ważne”, którego celem jest wspieranie różnorodnych inicjatyw społecznych.
Zachęcamy do zgłaszania pomysłów, które służą realizacji ważnych społecznie celów, integrują i mobilizują do działania. Wykorzystujemy w tym celu możliwości internetu, w tym mediów społecznościowych. Projekty najbardziej wartościowe, które zyskają szerszą akceptację społeczną, mogą liczyć na wsparcie w postaci grantów. W 2014 roku w ramach konkursu „To dla mnie ważne” wspieramy inicjatywy pomagające rodzicom w wychowaniu małych dzieci."
źródło

Dzięki drugiej edycji konkursu "To dla mnie ważne" lokalne inicjatywy mają szansę wejść w życie. Dzięki platformie crowdfundingowej starają się o pieniądze dla realizacji swoich przedsięwzięć. Każdy z nas może dotować na wybrany projekt ze swojej okolicy - liczy się nawet przysłowiowy grosz.


W moim województwie - kujawsko pomorskim - na wsparcie czekają 4 inicjatywy:

"Chance to dance" z Torunia,
"Zmysłowy świat dziecka" z Kąkowej Woli,
"Świetlica środowiskowa dla dzieci Trampolina z Włocławka,
"Sala doświadczania świata" ze Świecia.

Jeśli któryś z tych pomysłów uważacie za ważny i potrzebny (uważam,że każdy taki jest) to myślę,że warto udzielić pomysłodawcom wsparcia w postaci gotówki potrzebnej do realizacji ich założeń. W końcu starają się stworzyć miejsca, z których mogłyby korzystać nasze dzieci.

Więcej informacji o Fundacji Aviva i trwającym konkursie "To dla mnie ważne" znajdziecie pod tym linkiem.

22 stycznia 2015

Dermonaprawczy krem z witaminą U Clarena (Repair vit U Cream) - drogie nie znaczy dobre

Po moim absolutnym zachwycie kremem marki Apis, który zresztą okazał się moim zeszłorocznym hitem w pielęgnacji twarzy, postanowiłam sięgnąć po coś z wyższej półki cenowej, w nadziei,że znajdę kolejną kosmetyczną gwiazdę. Jak się domyślacie czytając tytuł tego postu- tak się nie stało. Zamiast zachwytu pojawiło się rozczarowanie. Jaka szkoda...
Opakowanie:
Plastikowa tubka o pojemności 30 ml. Całość zachowana w kolorze bieli,z małymi zielonymi "ozdobnikami". Nakrętka jest odkręcana. Można postawić na niej krem, który dzięki temu zawsze jest gotowy do użytku.





Opis producenta:
" Krem o bogatej formule rekomendowany dla wrażliwej, alergicznej, zniszczonej, skłonnej do podrażnień cery. Witamina U i RonaCare Tiliroside stymulują procesy naprawcze i regenerację skóry. Xeradin zapewnia natychmiastowy i długotrwały efekt nawilżenia. Kwasy omega 3,6,7,9 i masło shea wzmacniają barierę hydrolipidową, delikatnie natłuszczają i tworzą komfortowy film ochronny. Krem polecany jest również po zabiegach dermokosmetycznych i opalaniu."


Skład:


Moja opinia:
Zapewne zadajecie sobie w tym miejscu pytanie - jak to? Taka marka, taka cena i krem się nie sprawdził? Już Wam tłumaczę, co mi w nim nie podpasowało, ale zacznijmy od początku.

Krem ma gęstą, dość ciężką, a zarazem treściwą konsystencję. Jak większość produktów do pielęgnacji twarzy jest on koloru białego. Zapach? Hm. jakiś tam jest, nie potrafię go jednak inaczej określić niż chemiczny.



 Krem mimo zbitej konsystencji rozsmarowuje się dobrze. Potrzebuję jednak krótkiej chwili,żeby się wchłonął. Po 3 tygodniach stosowania jedyne co pozytywnego zauważyłam to delikatne nawilżenie skóry - tylko tyle.

Już od pierwszego dnia stosowania moja cera źle  zareagowała na ten produkt - zaczerwieniła się. Pomyślałam sobie,że jest to może skutek zmiany kremu - z dnia na dzień zaczęłam używać inny i może skóra się przyzwyczai. Nic takiego się jednak nie stało. W miarę upływu czasu moje lico pokryło się czerwonymi, nieestetycznymi placami. Oprócz tego pojawiły się nowe wągry i 3 pryszcze (u mnie-starej baby, która dojrzewanie dawno ma już za sobą). Wniosek ? - zapycha. Odstawiłam go i przez tydzień "leczyłam" się olejkiem arganowym. Na próbę użyłam go jeszcze raz, niestety ponownie zauważyłam zaczerwienienie. Grr..

Krem zużyłam, ale do rąk, gdzie nie robił szkód. Cena tego specyfiku w opakowaniu 50ml jest kosmicznie wysoka - ok 97zł. Ja nie polecam, narobił mi on samych szkód i od razu zatęskniłam za moim tańszym, ale o niebo lepszym ulubieńcem. Jak widać drogie i markowe, nie zawsze znaczy dobre.

18 stycznia 2015

Skoncentrowane serum modelujące do biustu Eveline slim extra 3D

Kiedy byłam w ciąży przez 9 miesięcy obserwowałam jak zmienia się moje ciało - ze szczypiorka zrobił się ze mnie pączuś. Przytyłam 17kg !! Po porodzie jednak szybko doszłam do siebie i po trzech miesiącach mogłam już śmigać w moich starych jeansach. Choć ciało wróciło do wcześniejszej formy to jednak piersi straciły swą dawną jędrność. Wśród drogeryjnych półek zaczęłam szukać jakiegoś ratunku i moją uwagę zwróciło skoncentrowane serum modelujące do biustu marki Eveline Cosmetics, a zwłaszcza efekty jakie miały być po jego zastosowaniu. Nie zastanawiając się długo wrzuciłam je do koszyczka i zaczęłam stosować...
Opakowanie:

Plastikowa, różowa tuba o pojemności 200 ml z zamknięciem typu klik.




Opis producenta:



Skład:



Moja opinia:
Wracając do opakowania - podoba mi się to,że można ten produkt postawić na nakrętce. Dzięki temu zawsze jest on gotowy do użycia. Grafika jak dla mnie jest byle jaka - zbyt dużo tekstu, od którego można dostać oczopląsu, ale ten róż zdecydowanie odznacza się na sklepowych półkach i zwraca na siebie uwagę.

Serum jest gęstej, kremowej konsystencji. Po różowej tubie spodziewałam się też takiego koloru kremu, ale po otwarciu okazało się,że jest on jednak białej barwy.



Serum odznacza się ładnym  kwiatowym zapachem. Nie jest on nachalny, ani duszący. Według mnie raczej neutralny, przynajmniej dla mojego nosa.

Przejdźmy do działania. Serum używałam przede wszystkim wieczorami, ale zdarzało się,że sięgałam po nie również w dzień. Rano nigdy nie mam czasu. Latam jak opętana i pilnuję,żeby o niczym nie zapomnieć i wyprawić córkę w pełnym ekwipunku do przedszkola. Zazwyczaj zwyczajnie o nim zapominałam.

Po wklepaniu go w skórę trochę się klei i potrzebuje chwili,żeby się wchłonąć. Wieczorami taka sytuacja  absolutnie mi nie przeszkadzała, ale rankiem owszem.

Używam tego preparatu od 1.5 miesiąca i zauważyłam,że przez ten czas skóra stała się bardziej jędrna i wygładzona, a także nawilżona i bardziej elastyczna. Tyle plusów.

Co do obietnic producenta.. hm.. no cóż.. niestety piersi się nie powiększyły (sick!), ale mogłam się w sumie tego spodziewać, bo gdyby krem kosztujący ok 18zł mógł nam powiększyć biust, to chirurdzy plastyczni stracili by wiele potencjalnych klientek. Serum w żaden sposób też nie wypełnia i nie modeluje biustu, dlatego uważam,że producent popłynął w swych obietnicach, ale dobra reklama to gwóźdź do sukcesu (czyt. zarobku firmy).

Jaki preparat do biustu Wy używacie? Co polecacie?

15 stycznia 2015

Paznokciowe S.O.S

Na pewno każda z nas choć raz w życiu borykała się z problemem kruchych paznokci. W natłoku codziennych zajęć zapominamy o właściwej ich pielęgnacji, a przecież paznokcie są ozdobą dłoni, a te są naszą wizytówką.

Przyczyn kruchości paznokci może być dużo. zaliczają się do nich niezdrowa dieta, złe nawyki, zbyt długie kąpiele wodne, detergenty. Eliminując je, sprawimy,że nasze paznokcie dostaną drugie, lepsze życie.

Zacznijmy od diety. Warto,żeby była ona zbilansowana. Dobrze by było gdybyśmy pięć razy dziennie jedli owoce (najlepiej cytrusy) i warzywa  ( np. paprykę, zielone warzywa liściaste ).  Wiem, wiem dobrze się mówi, gorzej wykonać. Mnie samej nie udało się dojść jeszcze do tego pułapu. Dla tych, którzy lubią podjadać między posiłkami polecam pestki dyni i słonecznika, które zawierają mnóstwo witamin i minerałów. Dla zdrowych paznokci odpowiednia będzie dieta bogata w witaminy A, B1, B2, C i E, oraz w żelazo, krzem, oraz cynk, które je wzmocnią.


Złe nawyki.

Zaliczają się do nich obgryzanie paznokci, czy ich skubanie. Pamiętam,że będąc dzieckiem sama obgryzałam paznokcie. Co tu dużo ukrywać poszarpane brzegi estetycznie nie wyglądały, przy czym miały większą tendencję do rozdwajania. Jeśli Ciebie dotyczy ten problem polecam sięgnąć po preparat, który poprzez swój ohydny smak ma za zadanie zniechęcić nas do dalszych takich czynności. Sama go nie próbowałam, więc trudno mi powiedzieć o jego skuteczności, ale warto spróbować.

Skubanie paznokci - oj, ten problem niestety dotyczy się mnie. Mam taką głupią tendencję,że jak pomaluje paznokcie, a ten zacznie odpryskiwać to będę tak długo dłubała przy nim, aż zedrę go całego. Przy brokatach i dżetach jest jeszcze więcej zabawy. Efekt - uszkodzona płytka. Na to nie ma rady, potrzeba silnej woli i obecnie jestem na "odwyku".

Piłowane paznokci. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego jak ważna jest technika piłowania paznokci. Piłujemy jak drwal drzewo - w jedną i drugą stronę, przez co paznokcie często zaczynają się rozwarstwiać. Aby tego uniknąć, należy piłować je tylko w jedną stronę. Również dobór pilniczka jest bardzo ważny. Najlepiej sprawdzają się szklane, papierowe czy też mineralne. Metalowe niestety sprzyjają rozwarstwianiu płytki.

źródło


Detergenty. Stykamy się z nimi codziennie. Nie dość,że niszczą nam paznokcie, to jeszcze całe dłonie. Rozwiązanie jest bardzo proste. Wystarczy bowiem zaopatrzyć się w gumowe rękawiczki i zakładać je przed każdym myciem naczyń, podłogi, czy nawet ścieraniem kurzy. Po tych czynnościach należy dokładnie nakremować dłonie i paznokcie.

Jeśli nasze paznokcie są w kiepskim stanie warto zainwestować w odpowiednią suplementację (jeśli dieta nie wystarcza), oraz w odżywki. Przeważnie mają one postać bezbarwnego lub mlecznego lakieru. Dzięki nim płytki paznokciowe będą wyglądały na zadbane. Wypełniają one bowiem wszelkie bruzdy i uszkodzenia, wzmacniają i dodają zdrowego blasku.

Do domowych rytuałów pielęgnacyjnych  dobrze jest jeszcze wprowadzić sok z cytryny. Nacierając paznokcie ich sokiem rozjaśnimy płytki i zapobiegniemy zadzieraniu się wokół nich skórek.

Droga do pięknych paznokci nie jest wcale trudna. Wystarczy odrobina silnej woli i wiedzy, a reszta pójdzie jak z górki.

Zdradźcie jakie są Wasze sposoby na zdrowe paznokcie?

14 stycznia 2015

Nowości grudnia

Choróbsko mnie dopadło - kaszel mnie męczy, zatoki bolą, a pogoda za oknem nie sprzyja poprawie nastroju, już nie mówiąc o zrobieniu porządnych zdjęć. Szaro i pochmurno, ale jeszcze trochę i dzień będzie dłuższy:) Trzeba się jakoś pocieszać prawda? :)

Tak jak nigdy mi się nie udaje wygrać w rozdaniach, tak tym razem los mi sprzyjał i dzięki temu zdobyłam nagrodę w zabawie organizowanej na blogu Justyny. Jeszcze przed świętami przyszła do mnie pięknie zapakowana paczuszka...



...a w niej same dobroci:) Na poniższe zdjęcie nie załapały się słodycze, bo Oliwka opanowała je w błyskawicznym tempie;) Jeszcze raz dziękuję Ci Justynko <3


Okres przedświąteczny jest czasem wszelkiego rodzaju promocji, na których również poczyniłam skromne zakupy. W Rossmannie kupiłam Duży płyn do kąpieli Luksja, zestaw na który składa się balsam do ciała i krem do rąk marki Venus za 9.90zł i farbę Wellaton. Kolor miał być brązowy, tak jak na zdjęciu, a wyszedł czarny:/


Również w Rossmannie zakupiłam olejek do twarzy L'Oreal nutri gold. Skusiłam się na niego oglądając dzień w dzień reklamy promujące ten produkt w tv. Bardzo mnie zaciekawił i niech nikt mi nie mówi,że reklamy nie wpływają na zachciewajki potencjalnych klientów, bo nie uwierzę.

W Aptece Doz wpadł do mojego koszyczka zestaw dwóch płynów micelarnych osławionej w internecie marki Bioderma. Zapłaciłam za niego 49.90zł. Przy okazji tych zakupów skusiłam się emulsję micelarną do mycia twarzy firmy anida. Jest to nowość na rynku, która na szczęście nie obciąża portfela - 5.99zł (lub 6.99zł już nie pamiętam dokładnie).


Książek też oczywiście zabraknąć nie mogło. W Biedronce za ok 12-14zł dostałam książki takich autorów jak Jo Nesbo i Simon Becket. "Troje" Sary Lotz kupiłam w promocyjnej cenie, w księgarni za 14.50zł, a "Ryzykowne układy" J.A. Krentz znalazłam w gazecie "Cienie i blaski", którą przygarnęłam z myślą o książce.



W zeszłym miesiącu doszła do mnie również paczka testowa od Drogerii Uholki, która mnie zachwyciła. Nie będę się rozpisywać o kosmetykach, które w niej znalazłam,bo wszystko widać na zdjęciu. Niebawem i tak o nich przeczytacie :)


  
Na początku grudnia zamówiłam sobie dwa pudełka face&lookbox, ale pokażę je Wam w jednym z kolejnych postów.


To już wszystkie moje zeszłomiesięczne nowości :) Czy coś szczególnie zwróciło Waszą uwagę?

12 stycznia 2015

"Niektóre dziewczyny gryzą" Chloe Neill

Post ten miał się ukazać już wczoraj w moim weekendzie z książką, a jako, że nie było mnie wczoraj w domu - miał się opublikować sam. Znowu coś poplątałam, że wpis się nie pojawił, a może to złośliwość rzeczy martwych - nie wiem.

Opowiem Wam dzisiaj o książce, którą skończyłam czytać jeszcze w grudniu. Po tych wszystkich kryminałach, zachciało mi się sięgnąć po czytadło since fiction, a że po "Zmierzchu" polubiłam wampiry z radością zabrałam się za "Niektóre dziewczyny gryzą", którą zresztą znalazłam na półce mojej biblioteczki.



Opis autora:




Książka zaciekawiła mnie już od pierwszej strony..



...i z przyjemnością czytało mi się ją do samego końca. Powieść opowiada o losach Merit, zwykłej studentki, która wracając do domu została zaatakowana przez wampira i wbrew swojej woli uległa przemianie. Od tej chwili jej życie zmienia się o 180 stopni. Bohaterka musi porzucić szkołę i poznać zasady panujące w świecie wampirów. Te z kolei nie są niczym abstrakcyjnym, ponieważ jakiś czas temu ujawniły się w społeczeństwie ludzkim i są przez nich akceptowane. Ku zaskoczeniu Merit okazuje się,że na świecie żyją także nimfy, zmiennokształtni i czarodzieje, a jej najlepsza przyjaciółka ma smykałkę do magii. Jak się okazuje nowo powstała wampirzyca ma również swój dar, a są nimi sztuki walki, które doskonali z czarodziejem Catcherem. Merit szykuję się do zaprzysiężenia przed Ethanem, który jest mega seksownym 400letnim wampirem władającym  Domem Cadogan - jednym z najstarszych domów krwiopijczej społeczności.

W książce pojawia się wątek kryminalny i miłosny, trochę seksu, adrenaliny i duże pokłady humoru. Merit bowiem nie jest szarą myszką tylko "wyszczekaną" i ironiczną postacią, której nie da się nie lubić. Świetnie współgra z Ethanem, który pokazany jest tutaj jako bezczelny i arogancki typek, na widok którego kobietom miękną nogi. Co się stanie jak się umieści taką wybuchową mieszankę charakterów w jednej książce? Przekonajcie się sami. Mnie się ta książka bardzo podobała i chętnie sięgnę po kolejną część.

10 stycznia 2015

Jedwabne mleczko do ciała BingoSpa

Kochani, przedstawię Wam dzisiaj ostatni z testowanych przeze mnie produktów marki BingoSpa. Ostatni to nie znaczy najgorszy - w moim mniemaniu najlepszy z tych 3 produktów, które miałam okazję testować. O dwóch poprzednich mogliście poczytać tu- szampon czekoladowy i tu-mleczko do mycia twarzy.

Opakowanie:
Duża, bo aż 500ml, plastikowa butelka z dozownikiem.




Opis producenta:"Puszyste, szybko wchłaniające się jedwabne mleczko do ciała BingoSpa, dzięki lekkiej konsystencji i wyjątkowym, aktywnym składnikom, poprawia kondycję skóry, zapewnia jej piękny i atrakcyjny wygląd oraz na długo pozostawia ją subtelnie pachnącą.
Proteiny jedwabiu wraz z zawartymi w mleczku BingoSpa kolagenem, ekstraktem z lnu oraz witaminą E  sprawiają, że skóra staje się gładka i sprężysta, promieniejąca młodzieńczym blaskiem.
Kolagen i proteiny jedwabiu to najdoskonalsze, biozgodne i ławo przyswajalne proteiny.
Ekstrakt z lnu, który jest źródłem cennych substancji odżywczych, łagodzących i kojących, troskliwie pielęgnuje nawet skórę wrażliwą. Witamina E neutralizuje wolne rodniki i opóźnia proces starzenia się skóry. Mleczko doskonale się rozprowadza i wchłania,
Jedwabne mleczko BingoSpa doskonale się rozprowadza i bardzo szybko wchłania. Dyskretnie przyjemny zapach pozostawiony na skórze zwiększa uczucie pewności siebie i świadomości swojego ciała, pozostawia skórę jedwabiście gładką, odprężoną i pachnącą."

Skład:

Niestety jest on mało czytelny.



Moja opinia:
W dwóch zdaniach wrócę jeszcze do opakowania, które okazało się bardzo praktyczne. Duża, stabilna butelka i pompka sprawiają, że aplikacja jest bardzo ułatwiona. Dzięki temu,że opakowanie jest przezroczyste można kontrolować poziom zużycia produktu, a spokojna grafika okazała się przyjemna dla oka.

Mleczko ma lekką konsystencję i subtelny zapach, który przypomina mi kwiaty. Jest ona bardzo stonowany i bardzo go polubiłam.



Dzięki swej lekkiej konsystencji mleczko po rozsmarowaniu bardzo szybko się wchłania. Chwilę po aplikacji można spokojnie się ubrać, bez obaw,że pozostaną nam na ubraniach tłuste plamy. Produkt dobrze nawilża i pozostawia skórę pachnącą. Jedwabne mleczko do ciała można stosować również zaraz po depilacji, gdyż nie podrażnia ono skóry, raczej ją łagodzi i odpręża. Za sprawą dużego opakowania jest ono również wydajne.


Jedwabne mleczko do ciała - len, witamina E, kolafen możecie kupić tutaj za cenę 22zł. Warto.

8 stycznia 2015

Noworoczne rozdanie z Drogerią Uholki

Nowy Rok zaczął się już 8 dni temu. Każdy z nas już ochłonął po sylwestrowych szaleństwach, więc pora poszaleć trochę w blogosferze :) Okazji do świętowania jest wiele - Nowy 2015 Rok, przeszło 800 obserwatorów na blogu, ponad 2.000 polubień na facebooku, ponad 10.000 Waszych komentarzy, którymi sprawiacie mi radość odwiedzając mnie codziennie:) Wszystkie te cyferki trzeba odpowiednio uczcić, dlatego wraz z Drogerią Uholki mamy dla Was niespodziankę w postaci rozdania.


W rozdaniu zostaną nagrodzone 4 osoby -> 2 obserwatorów bloga i 2 facebook'owiczów.

Oto co można wygrać:

4 okrągłe szczotki do włosów marki Syoss




4 klamry do włosów



4 zapinane na rzep pelerynki marki Syoss - bardzo pomocne przy obcinaniu lub farbowaniu włosów






10 losowo wybranych lakierów.


Każda osoba, której uda się wygrać otrzyma:

- 1x okrągła szczotka do włosów,
- 1x pelerynka,
-1x klamra,
- 1x zestaw lakierów (obserwator 3 sztuki, lubiś 2sztuki)



Zasady:

OBOWIĄZKOWO:

--> Zostań obserwatorem mojego bloga (niebieski napis "dołącz się do tej witryny" po prawej stronie bloga)
--> Określ jednym słowem z czym Ci się kojarzy zima?

Kto nie ma konta Google to zapewniam,że jego założenie zajmuje mniej niż 5minut ;))


DODATKOWO:

1. Polub Zakręcony Świat Marty i Drogerię Uholki na facebooku.
2. Udostępnij grafikę konkursową lub wstaw baner na bloga
3. Zaproś znajomych do zabawy na fb


WZÓR ZGŁOSZENIA:

Obserwuję jako:
Lubie na fb jako:
Udostępniam na facebooku:tak - link /nie
Baner na blogu: tak -link /nie
Zapraszam znajomych: tak/ nie


Rozdanie trwa od 8.01.2015 do 8.02.2015
Wyniki ogłoszę w ciągu 7dni od zakończenia zabawy.
Nagrody wysyłam tylko na terenie PL


Wszystkich obserwatorów, chcących wziąć udział w zabawie zapraszam do zostawienia komentarza pod tym postem na blogu, lubisiów zapraszam do zostawiania komentarzy na fanpage.


W rozdaniu można wziąć jednoczesny udział zarówno na facebooku, jak i na blogu, tym samym zwiększając swoją szanse na nagrodę.


POWODZENIA :)

7 stycznia 2015

Perełki w pigułce, czyli Ulubieńcy 2014 roku

Podsumowując 2014rok nie mogło zabraknąć wpisu o ulubieńcach, które zapadły mi w pamięci. Są to kosmetyki, które z przyjemnością stosowałam i obecnie chętnie do nich wracam. Kiedy zabierałam się do pisania przypomniało mi się o 4 świetnych kosmetykach, które w zeszłym roku pokochałam. Przeglądając jednak wszystkie posty znalazłam ich jeszcze parę. Nazwy są podlinkowane, więc jeśli chcielibyście poczytać więcej na temat danego produktu to wystarczy jeden "klik" i zostaniecie przeniesieni do pełnej recenzji.

PRODUKTY DO KĄPIELI I HIGIENY

Żel pod prysznic Balea Fiji Possionfruit - pokochałam od pierwszego użycia. Piękny zapach, kolor i miła w dotyku piana umilały mi każdą kąpiel.


Luksja care pro restore mleczko pod prysznic - przyjemny zapach, gęsta i treściwa konsystencja, świetna miękka piana i... nawilżanie to wszystko cechuję ten produkt.


Olejek kąpielowy - sosnowy z miodem - Produkt Benedyktyński - Cudo! Cieszę się,że w tym momencie wracam do wcześniejszych postów. Dzięki temu przypomniałam sobie o nim i koniecznie muszę go zamówić. Produkt dla wszystkich, którzy kochają las - pachnie bowiem identycznie jak gaik sosnowy, bez krzty chemii. Świetnie się pieni i do tego niesamowicie relaksuje.


Musująca kula do kąpieli Organique - kula, którą miałam była o zapachu magnolii i to właśnie ten zapach skradł moje serce. Kula nawilża, zmiękcza i natłuszcza skórę, a zapach utrzymuje się na niej jeszcze przez chwilę. Świetna na długie leniuchowanie we wannie.




Żel do higieny intymnej Sylveco - - niezwykle delikatny dla kobiecych miejsc intymnych. Nie zawiera SLS/SLES, ani parabenów



PRODUKTY DO WŁOSÓW:

Szampon nadający objętość SENS.US Illumyna - wszystko w nim było idealne - począwszy od składu, zapachu, który długo utrzymywał się na włosach (!), konsystencji i działaniu. Szampon nie zawiera SLS/SLES i był delikatny do włosów, które w moim wypadku odzyskały sprężystość.



Illumyna Eliksir SENS.US - to nic innego ja odżywka w sprayu, świetna odżywka dodam. Pięknie pachnie, ma konsystencję lekkiej mgiełki, dzięki czemu nie obciąża włosów. Po jej użyciu nie miałam żadnych problemów z ich rozczesaniem. Jest bardzo wydajna, do tej pory nie zużyłam nawet połowy, choć przyznaje,że stosuję ją tylko w sytuacjach awaryjnych, czyli wówczas kiedy nie mam czasu na nałożenie, oleju, maski lub odżywki. Ogromnym minusem jest jej dostępność, gdyż znajdziemy ją tylko w salonach fryzjerskich, które pracują na kosmetykach tej marki.


Olej do włosów dziki kaktus Vatika - mój pierwszy olej do włosów. Sprawił on,że włosy stały się miękkie, lśniące, sypkie i miłe w dotyku. Nawilża i odżywia i moje włosy zaczęły odzyskiwać swój naturalny skręt.


KOLORÓWKA

Golden Rose rich color nr 15 - właściwie w tym miejscu powinny się pojawić wszystkie lakiery z linii rich color, które wprost uwielbiam i ciągle dokupuję nowe odcienie. Lakier ma rewelacyjny, gruby pędzelek, nie gubiący włosia. Świetnie rozprowadza się go na paznokciach.



Luxorious gloss Quiz Cosmetics - błyszczyk, dzięki któremu usta wyglądają kusząco. Wbrew pozorom daje subtelny efekt, więc idealnie się nadaje do dziennych, letnich makijaży.




Gel eyelinera eyestudio lasting drama Maybelline
- najlepszy wśród dotychczas u mnie goszczących eyelinerów. To chyba też dzięki niemu nauczyłam się rysować kreski na powiece. Urzekła mnie głęboka czerń, przyjemna konsystencja i dobry pędzelek, którym można stopniować grubość kreski.


Max Factor Facenity Compakt Foundation 06 Golden - mój pierwszy podkład w kompakcie i od razu faworyt. Nie osypuje, się, nie tworzy plam i smug, idealnie dopasowuje się do karnacji. Matuję i tworzy tzw drugą skórę - nie, nie jest to efekt maski, tylko fakt,że inna osoba nie domyśliłaby się, że mamy nałożonego go na twarz.


Eyeliner turquise wave Lovely - całe lato na powiekach z nim spędziłam. Po pierwsze urzekł mnie jego piękny kolor, w ciągu dnia nie kruszy się i nie odpryskuje. Jest taniutki, jednak potrzebuję chwili, by wyschnąć i może się odbijać, ale i tak go lubię.



PRODUKTY DO TWARZY:

Rumiankowy żel do mycia twarzy Sylveco - markę Sylveco odkryłam właśnie w zeszłym roku i od razu przypadła mi ona do gustu. Żel, o którym mowa był pierwszym produktem do mycia twarzy, który mi jej nie wysuszał. Mimo,że niewielki starczył na ok4 miesiące regularnego stosowania.



Krem witalizujący 5 warzyw Apis Natural Cosmetics - to moja wisienka na torcie. Genialny krem o lekkiej formule, nie powodujący żadnych podrażnień. Moje zaczerwienione policzki zniknęły, a skóra stała się ładnie napięta i bardziej elastyczna, świetnie nawilżona, odżywiona, oraz zrelaksowana.


Płyn micelarny do demakijażu Paese - pierwszy tego typu produkt, który nie podrażnia oczu podczas demakijażu. Świetnie sobie radzi z każdym kosmetykiem, przy czym nie rozmazuje go, tylko skutecznie usuwa.


Wazelina biała kosmetyczna Ziaja - cóż mogę powiedzieć, od lat się z nią nie rozstaję. Smaruje nią usta codziennie wieczorem (nienawidzę mieć suchych warg nawet w nocy), oraz w czasie wiatru i mrozu, gdyż znakomicie je wtedy chroni.



PRODUKTY DO CIAŁA:

Intensywnie nawilzający balsam do nóg i stóp Nivelazione Farmona - skóra po jego użyciu jest gładka, odżywiona, nawilżona i wygładzona. Ja w tej chwili stosuję go tylko do stóp, wraz z dwoma innymi kremami. Jeszcze go nie zdenkowałam, ale jak na razie nie ma sobie równych.



Nawilżający przeciwstarzeniowy peeling cukrowy Nacomi - mimo,że już wiele peelingów przetoczyło się przez moją łazienkę, ten jak do tej pory jest najlepszy. Dobrze usuwa martwy naskórek i dodatkowo dzięki zawartości masła shea świetnie odżywia i nawilża skórę, która staje się gładka jak pupka niemowlaka. Nie trzeba nakładać po nim balsamu.



Masło do ciała z apteczki babuni, z ekstrakte z bawełny Joanna - fajne i tanie drogeryjne masełko, które bardzo dobrze spisało się na mojej skórze. Dobrze sobie daje radę z wszelkimi przesuszeniami, a dodatkowo ładnie nawilża i pachnie.


Masło do ciała czekolada + karmel Bielenda - produkt, dzięki któremu przekonałam się do spożywczych zapachów w kosmetykach. Szybko się wchłania, ładnie pachnie, nawilża i lekko ujędrnia skórę. Zapach utrzymuję się jeszcze długo po aplikacji.



To już wszyscy moi zeszłoroczni ulubieńcy. Siadając do komputera nawet nie sądziłam,że tyle się ich uzbiera. Znajdują się tu tylko te produkty, które najbardziej polubiłam i jestem wstanie polecić je każdej z Was. Czy znacie te kosmetyki?