29 czerwca 2015

Oczyszczający płyn micelarny 3w1 fresh & soft Eveline Cosmetics do skóry wrażliwej

Cześć dziewczyny,
wracam do Was po dość długiej jak na mnie, bo aż tygodniowej nieobecności. Ostatnie przygotowania do MY BLOG MY PASSION pochłonęły mnie bez reszty i nie miałam czasu kompletnie na nic. Mam za sobą świetny blogowy weekend, w sobotę mój debiut na spotkaniu, które sama organizowałam, a w niedzielę Piknik z blogującą Mamą w Ośnie. Była moc, ale o tym niebawem napiszę :)

Dziś natomiast kilka słów o płynie micelarnym,  z którego przez ostatni miesiąc korzystałam włączając go tym samym do codziennej pielęgnacji.

Opakowanie:

Plastikowy, przezroczysty flakonik o przyjemnej dla oka grafice i pojemności 200ml. Zamknięcie typu klik.


Opis producenta:


Skład:



Moja opinia:

Ten delikatnie różowy płyn micelarny ma równie subtelny zapach, jak i działanie. 3w1 pod względem delikatności, ale czy poradził sobie z demakijażem?

Otwór, przez który wypływa płyn jest dość duży, ale osobiście nie miałam problemu z aplikacją odpowiedniej jego ilości na wacik. Na szczęście obyło się bez zalanych rąk i innych domowych powierzchni. Jak to się mówi - praktyka czyni mistrza.


Płyn dobrze oczyszcza skórę z zanieczyszczeń, ale z makijażem już tak dobrze sobie nie radzi. Owszem, usunie go w całości, ale trzeba się przy tym nieźle namachać. Wszystko to powoduje,że jest niewydajny. Na jeden raz idzie kilka dwustronnych wacików, co czasami bywa uciążliwe, zwłaszcza wtedy gdy zależy nam na czasie.

Płyn ten rzeczywiście może okazać się hitem dla wrażliwców, jednak na moje potrzeby jest niewystarczający. Nie chcę sobie nawet wyobrażać próby zmycia makijażu wodoodpornego - to musiałaby być katorga.

Plusem jest to,że nie powoduje podrażnień i jako tonik spisywał się dobrze. Osobiście polecam go tylko do porannego oczyszczania twarzy, na której nie ma jeszcze krzty makijażu.

Dostępny w każdej drogerii. Ja go kupiłam w Rossmannie za ok 10zł

21 czerwca 2015

Dabur Vatika naturals hair fall control cream

Hej dziewczyny,
w zeszłym tygodniu skończyła mi się odżywka do włosów, więc postanowiłam napisać Wam dziś o niej parę słów. Z marką Vatica mam już drugi raz do czynienia. Pierwszy raz zainwestowałam w olej do włosów, który bardzo przypadł mi do gustu. Odsyłam do RECENZJI. Czy ta odżywka spełniła moje oczekiwania? Już za chwilę się tego dowiecie.

Opakowanie:
Plastikowy, odkręcany słoiczek o pojemności 140 ml.



Opis producenta:



Skład:


Moja opinia:
Słoiczek to dość nietypowe opakowanie do odżywki do włosów. Większość drogeryjnych produktów można dostać w plastikowych flakonach, ale jakoś niespecjalnie mi to przeszkadza. Plusem jest na pewno to,że na 100% zużyjemy odżywkę do końca.

Dabur Vatika naturals hair fall control cream ma gęstą konsystencję i biały kolor. Zapach? - fantastyczny! Bardzo świeży, intensywny. Jednym słowem taki jak lubię.



Aplikowałam go na suche włosy przed ich wcześniejszym umyciem. Zwijałam je w turban i trzymałam tak przez około 15minut. Po zdjęciu turbanu włosy były zlepione odżywką. Ciężko było zmyć ten specyfik. Trzeba było myć głowę 2-3 razy, co było dla mnie uciążliwe.


Po wyschnięciu, kosmyki były obciążone, a fryzura zdawała się być w miarę "świeża" przez 1 dzień, później przyklapnięta, przetłuszczona.. jakby nie była myta tydzień. Zdecydowanie nie takiego efektu oczekiwałam. Odżywka ta nie pomogła mi pozbyć się problemu wypadania włosów. Z wydajnością też szaleństwa nie ma - wystarczyła mi na ok 3 tygodnie regularnego stosowania. Chyba jedyne co mi się podobało to zapach, który przez chwilę po umyciu głowy zostawał na włosach.

Podsumowując .. choć marka Vatika dzięki olejowi do włosów, który używałam - dobrze mi się kojarzyła, tak w przypadku odżywki się zawiodłam.
Jeśli używaliście tego produktu, napiszcie jakie są wasze wrażenia?

16 czerwca 2015

Wolne miejsca na spotkanie blogerek - zapraszam

Kochane wpadam tu dzisiaj jak po ogień. Zostało zaledwie 11 dni do spotkania, które organizuję i dopinam teraz wszystko na ostatni guzik :) Jednym słowem jestem zawalona robotą, ale mam nadzieję,że dziewczyny będą zadowolone z tego co przygotowałam.

Zwolniły się dwa miejsca na spotkanie, także jeśli jesteście chętne to zapraszam :) Przypomnę,że odbędzie się ono 27 czerwca w Mogilnie (województwo kujawsko pomorskie). Odbędą się na nim warsztaty, będzie catering, loteria, upominki i mnóstwo wspaniałych kobiet różnych zakątków Polski.


Wszystkich zainteresowanych zapraszam do kontaktu poprzez STRONĘ WYDARZENIA :) Tam też znajdziecie wszystkie informacje na temat spotkania, listę uczestniczek, sponsorów .. Zapraszam :)

14 czerwca 2015

Hipoalergiczny żel do higieny intymnej z aloesem biały jeleń

Biały Jeleń cieszy się dużym uznaniem wśród konsumentów. Czytałam na temat produktów tej marki wiele opinii i większość z nich była pozytywna. Do tej pory znałam ich mydełka, ale przy okazji jakiś zakupów przygarnęłam hipoalergiczny żel do higieny intymnej z aloesem. Czy "nasza znajomość" będzie trwała dłużej niż jedno opakowanie?

Opakowanie:
Plastikowa, przezroczysta butelka z pompką. Opakowanie o pojemności 500ml. Szata graficzna jest skromna, ale uwagę zwracają znajdujące się na odwrocie tylnej etykiety liście aloesu.


Opis producenta:


Skład:


Moja opinia:

Mogłabym poematy napisać na temat pompki. Ostatnio jest to moja ulubiona forma aplikacji wszelkiego rodzaju produktów. Warunek jest jeden - nie może się zacinać, zapychać itd. Przy tym produkcie działa ona sprawnie. Choć lubię wytykać takie drobnostki to w tym przypadku nie mam się czego czepiać.

Żel jest bezbarwny. Ma gęstą konsystencję - nie jest leisty, dzięki czemu nie spływa z rąk. Ma on subtelną i woń aloesu. Lubię takie świeże zapachy.

W użyciu spisuje się doskonale. Delikatnie się pieni, ale dobrze oczyszcza okolice intymne. Nie powoduje podrażnień, nawet po wcześniejszej depilacji okolic bikini. Jest bardzo wydajny. Używam go regularnie od 2 miesięcy i zdaje się nie mieć końca. Z dostępnością nie ma problemu. Ja akurat kupiłam go w Rossmannie, ale widziałam go też w mniejszych drogeriach. Kosztuje niewiele. Za taką dużą butelkę zapłaciłam mniej niż 10zł, nie pamiętam dokładnie ile.

Odpowiadając na pytanie z pierwszego akapitu - czy ta "znajomość" przetrwa dłużej niż do końca pierwszego opakowania ? Zdecydowanie tak . Polecam.

10 czerwca 2015

Masz macice to ródź !

Od poniedziałku ruszyła nowa kampania Fundacji Mamy i Taty "Nie odkładaj macierzyństwa na potem". Jest to kampania, która szturmem podbiła internety i zbudziła wiele kontrowersji . Ja osobiście czuję się nią zniesmaczona.


Spot przedstawia kobietę w średnim wieku, która spaceruje po pięknym luksusowym domu i opowiada co w życiu udało jej się osiągnąć. Kobieta wykształcona, zadbana, bogata.. My nazwalibyśmy ją szychą bądź osobą z wyższych sfer. Jak sama mówi : "Zdążyłam zrobić specjalizację i karierę, zdążyłam być w Tokio i Paryżu, zdążyłam kupić mieszkanie i wyremontować dom, ale nie zdążyłam zostać mamą. Żałuję."


Dlaczego tak mnie to irytuje? Przedstawie Wam kilka punktów widzenia.

Według mnie cała ta akcja piętnuje kobiety, które chcą w życiu czegoś więcej niż brudnych pieluch i zabawek walających się w całym domu. Ówcześnie kobiety chcą się rozwijać, chcą do czegoś w życiu dojść. Nie chcą być kurami domowymi, uzależnionymi finansowo od swoich mężów. Osobiście podziwiam tą Panią z reklamy, gdyż ma wszystko to czego ja nigdy nie będę miała. Jej siła, determinacja i wiara w siebie doprowadziły ją do tego punktu, w którym się teraz znajduje. Podejrzewam,że nie miałaby tego wszystkiego, gdyby wcześniej zdecydowała się na dziecko.

Nasz kraj jest taki,że każe nam wybierać - albo praca i kariera, albo dziecko. Nie ma w tym łącznika. Wierzcie mi wiem coś na ten temat. Urodziłam Oliwkę mając 24lata, jeden kierunek studiów miałam już skończony, drugi musiałam przerwać z powodu kłopotów z podtrzymaniem ciąży. Od tamtej chwili jestem w domu. I choć czynnie poszukuje pracy wszystkie drzwi są dla mnie zamknięte. Nie mam na myśli wykształcenia, bo albo mam jeden papier za dużo, albo za mało, ale mam na myśli to,że jestem mamą. Choć pracodawca nie ma prawa zadawać takich pytań, to za każdym razem słyszę: "A co jak dziecko zachoruje?" i wiele tym podobnych. Matka jest pracownikiem nieproduktywnym w oczach potencjalnego pracodawcy i z automatu jest skreślana z listy, bo przecież na jej miejsce czekają tłumy. Nie zrozumcie mnie źle - jestem dumna  z tego,że jestem mamą i swoją córkę kocham nad życie. Chce Wam tylko pokazać jakie "schody" napotyka na swojej drodze kobieta mająca dzieci.

Jeśli masz już pracę, boisz się zajść w ciążę, bo Cię wywalą. Pójdziesz na macierzyńskie, a po powrocie nie ma już dla Ciebie miejsca. Może się mylę? Sytuacja na rynku jest tak niestabilna,że kobiety boją się mieć dzieci. Dziecko to nie zabawka, to mały człowieczek, którego trzeba wszystkiego nauczyć, ukształtować, wychować, wykształcić, ubrać, wykarmić, poświęcić mu czas i serce. Nie oszukujmy się dziecko to też skarbonka, dodatkowy wydatek. Wcale się nie dziwię,że kobiety, zanim zabiorą się za pieluchy chcą najpierw pomyśleć o sobie, o tym, aby się ustabilizować finansowo, mieć pozycję. Wydaje mi się,że jest to dobre podejście. Gdyby państwo zadbało o kobiety, o matki, o rodziny. Nie miałybyśmy z tym żadnego problemu, ale w tej chwili musiałoby zrobić porządek z nastawieniem pracodawców do mam i z umowami śmieciowymi. A najniższa krajowa? Na co starcza? Tylko na rachunki. I miej tu Pani dziecko.. Generalnie, gdyby nie zakończenie to spot ten mógłby wręcz zachęcać do bezdzietności, bo pokazuje co można osiągnąć.

W moich dziecięcych latach chodziło się w ubraniach po starszej siostrze, w tym co babcia zrobiła na drutach, lub co mama kupiła w lumpeksie. Nie jest to powód do wstydu. Większość z nas tak chodziła, ale ta kobieta udowadnia,że można więcej i gdyby tylko mogła mieć dzieci to miałyby raj na ziemi. No właśnie, gdyby... Cały ten spot moim zdaniem jest mocno przereklamowany, bo problem bezpłodności nie dotyczy obecnie tylko i wyłącznie kobiet w średnim wieku. Coraz młodsze dziewczyny, choć się starają nie mogą mieć dzieci. Co one mają czuć kiedy to oglądają?

Dla mnie bez sensu jest takie nakłanianie do zakładania rodziny. Każdy ma swój czas, każda kobieta musi poczuć,że chce zostać matką, bo po co robić patologię. Zajdzie w ciąże, ale dziecko nie chciane i całe życie ponoszące winę za błąd matki, lub porzucone. Mało takich historii?

Wkurza mnie to,że to na kobietach ciąży odpowiedzialność za przedłużenie gatunku. A gdzie tu mężczyzna? Dziecko samo się nie zrobi, ale o nim nie jest nic wspomniane. Dlaczego? Facet nie musi się poświęcać, nie musi z niczego rezygnować, nie musi się bać,że zostanie zwolniony z pracy. To kobieta musi poświęcić siebie, swoje ciało i życie. Decyzja o poczęciu leży w gestii dwóch osób, z tym,że u nas zegar biologiczny tyka i decyzja o posiadaniu dziecka niesie ze sobą konsekwencje a mężczyźni mają czas na spłodzenie maluszka do końca swojego życia na zupełnym lajcie, bo niby o co mają się martwić?



Akcja uderza w to,że na przestrzeni lat dzieci rodziły kobiety mające średnio 23wiosny, ale kiedyś każdy kto chciał pracować tą pracę miał, a teraz... Teraz matkami zostają często kobiety po trzydziestce. Dziwicie się, bo ja wcale.

Kampania ta wzbudza poczucie winy w kobietach, które chcą coś w życiu osiągnąć i mają inne priorytety niż rodzenie dzieci. Pokazuje,że własny dom i możliwość podróżowania to jakieś dziwne, niezrozumiałe kobiece zachcianki, bo z tego wynika,że powinna siedzieć w domu i płodzić kolejne pokolenie. Myślałam,że te czasy już dawno minęły i kobieta może być niezależnym człowiekiem samodzielnie decydujący o sobie. Co z tego,że kilkanaście lat pracowała na swoje wykształcenie - jej destynacja jest jedna. Dlatego porzuć kobieto swoje marzenia i ródź!


* zdjęcia zaczerpnięte ze strony : https://www.facebook.com/FundacjaMamyiTaty?fref=ts

8 czerwca 2015

Nawilżające mleczko micelarne do demakijażu twarzy i oczu Gold &argan eveline cosmetics

Od momentu, w którym płyny micelarne stały się popularne niemalże nie kupuję mleczek do demakijażu. Do zakupu produktu marki Eveline Cosmetics zachęciła mnie biedronkowa promocja i fakt,że ma wiele składników aktywnych. A jak się sprawdził w użyciu ? Czytajcie dalej.

Opakowanie:
Podłużne, wysokie, walcowate,wykonane z nieprzezroczystego plastiku. Pojemność 200ml.



Opis producenta:
"Nawilżające mleczko micelarne do demakijażu to innowacyjnaformuła łącząca skuteczność działania płynu micelarnego, kremu nawilżającego i płynu do demakijażu oczu. Receptura bogata w wyselekcjonowane składniki aktywne dokładnie i delikatnie oczyszcza skórę twarzy i oczu, doskonale usuwa nawet wodoodporny makijaż, bez uczucia ściągnięcia naskórka. Nier narusza naturalnej bariery hydrolipidowej naskórka i zachowuje fizjologiczne ph skóry. Olejek arganowy działający w synergii z kwasem hialuronowym skutecznie przeciwdziała procesom starzenia się, redukuje zmarszczki, głęboko nawilża, wygładza i przywraca skórze młodzieńczy blask.

Składniki aktywne:
Olejek arganowy - pobudza komórki skóry do intensywnej odnowy i jest prawdziwym "eliksirem młodości". Przywraca skórze gęstość i sprężystość. Wyraźnie odmładza i wygładza cerę.

Kwas hialuronowy - wypełnia zmarszczki od wewnątrz, doskonale napina i modeluje model twarzy. Przywraca skórze młodość i witalność.

Olejek migdałowy - intensywnie odżywia, regeneruje i napina. Redukuje zmarszczki, pozostawiając skórę aksamitnie gładką i miękką w dotyku.

Witaminy A + E - rewitalizują naskórek, dodając skórze młodzieńczego blasku i energii.

Alantoina - doskonale wygładza, ujędrnia, odżywia i głęboko nawilża naskórek. "


Moja opinia:
Mleczko micelarne ma duże i bardzo wydajne opakowanie. Używałam go przez około 2 miesiące. Wygodny atomizer sprawia,że nie ma najmniejszych problemów z aplikacją. Produkt nie zasycha, a pompka pozostaje drożna przez cały czas użytkowania.

Produkt ma lekką konsystencję, typową dla "mleczek". Jest on koloru białego, a jego woń jest bardzo delikatna. Nie wąchając jej bezpośrednio z flakonu, można w ogóle nie zwrócić na nią uwagi.

W użyciu spisuje się dobrze. Nie ma najmniejszych problemów ze zmyciem każdego rodzaju makijażu. Nie eksperymentowałam jedynie z makijażem wodoodpornym, gdyż takiego nie lubię. Jako to mleczko trochę się maże na twarzy, ale nie rozmazuje kolorówki, tylko dobrze ją zbiera na wacik. Z demakijażem oczu też sobie dobrze radzi. Można powiedzieć,że zmywa do czysta. Nie podrażnia, nie uczula. Sprawdzają się równie obietnice producenta dotyczące wyeliminowania uczucia ściągnięcia naskórka. Rzeczywiście nie ma takiego czegoś. Nawet nie czuje potrzeby,żeby nakładać po demakijażu krem, gdyż skóra nie woła "pić", zdaje się być wystarczająco nawilżona.

Mleczko to kupiłam w promocji za ok 8zł.

5 czerwca 2015

Odżywka do włosów Deba Bio Vital

Kilka dni bez internetu sprawiło,że wypoczęłam na maksa. To niesamowite ile nagle miałam czasu na wszystko. Patrząc na to z drugiej strony miałam okazję zauważyć jak wiele poświęcam go na prowadzenie bloga i pobocznych stron typu fanpage czy insta. Taki wypoczynek naprawdę mi się przydał i polecam każdemu. Dziś natomiast odzyskałam dostęp do sieci i wracam do Was z nową recenzją. Dotyczyć ona będzie odżywki do włosów, o której swego czasu było głośno - Deba Bio Vital.

Opakowanie:


Plastikowa, nieprzezroczysta butelka o pojemności 400ml. Zamknięcie typu klik.




Opis producenta:


Skład:


Moja opinia:
Jak już wspomniałam opakowanie jest nieprzezroczyste, więc poziom zużycia zostaje zagadką do końca. Możemy zauważyć jedynie zmianę we wadzę i domyślać się,że już niedługo produkt się skończy.

Otwór, za pomocą, którego aplikujemy produkt jest nie za duży, ale jak dla mnie w sam raz. Ma on jednak jedną wadę - lubi się zatykać. Odżywka, która po ostatnim użyciu w nim zostaje, gęstnieje i często zasycha, a później trzeba kombinować,żeby przeczyścić jej ujście.



Kolor odżywki jest biały, a konsystencja gęsta, przypominająca raczej balsam. Zapach jak dla mnie niespecjalny - delikatny, ale taki mydlany. Oryginalnością nie grzeszy.


Produktu tego używałam regularnie przez ostatnie 4-5miesięcy. Jak dla mnie okazał się bardzo wydajny. Po umyciu włosów zostawiałam go na nich przez jakieś 5-10 minut. Zawijałam głowę w turban i czekałam na jego cudowne działanie. Oczekiwałam go ze względu na obecność olejeku arganowego, migdałowego i masła shea w składzie. Efektu WOW się jednak nie doczekałam, ale nie ukrywam,że ma ona swoje plusy.

Przez te kilka miesięcy zaobserwowałam,że po użyciu tego produktu włosy są bardziej odbite od nasady, puszyste. Odżywka świetnie sobie radzi ze zmywaniem olejku. Mimo,że ma dość interesujący skład nie obciąża włosów, a wręcz przeciwnie optycznie wydaje się ich więcej. Zapach krótko utrzymuje się na kosmykach, ale to też działa na jej plus, bo niespecjalnie przypadł mi on do gustu.

Do minusów należy zapewne to,że niestety nie ułatwia ona rozczesywania włosów, brak mi też ich wygładzenia. Nie zauważyłam również żadnego odżywienia. O mało interesującym zapachu i zatykającym się otworze pisałam już wcześniej.

Odżywkę kupiłam podczas promocji w Biedronce za ok 7zł.

1 czerwca 2015

Moje nowe ja - szybki sposób na zagęszczenie i przedłużenie włosów :)

Będąc dzieckiem miałam piękne włosy sięgające pośladków z mnóstwem zakręconych "pierścionków". W wieku dojrzewania zaczęły się moje eksperymenty. Kilka razy je ścinałam, kombinowałam z prostownicą, lokówką i suszarką. Zniszczyłam je... Jednak po urodzeniu Oliwki zaczęły się moje prawdziwe problemy. Włosy, mimo odstawienia wszystkich urządzeń grzewczych, mimo suplementacji i zabiegów nawilżająco - odżywiających nadmierne mi wypadały i wypadają po dzień dzisiejszy. Z mojej bujnej zakręconej czupryny, ku mej wielkiej rozpaczy zostało niewiele. Z pomocą przyszłą do mnie marka Cosmoshop, która zaoferowała mi błyskawiczne przedłużenie i zagęszczenie włosów w warunkach domowych.


Firma Cosmoshop spełnia pragnienia kobiet z całej Polski oferując doczepiane na klipsy włosy, oraz akcesoria fryzjerskie. Do wyboru mamy włosy naturalne lub syntetyczne. Mój typ padł na te pierwsze. Nie bardzo wiedziałam jaki kolor dobrać, aby pasował do mojego. Jednak w tym momencie przyszła mi z pomocą przesympatyczna Iza, która okazała ekspertem w tej dziedzinie. Podziwiam, gdyż na odległość musi to być trudne. Tak jak wcześniej pisałam ja sama byłam rozdarta między dwoma odcieniami brązu, a Iza spojrzała tylko na moje zdjęcie i już wiedziała. Bardzo sobie chwalę ten kontakt, gdyż wskazuje on na to,że marka dokłada starań, aby każdy klient był zadowolony.



Moja dopinka jest oznaczona symbolem #1B i jest to ciemny brąz. Zupełnie nie widać różnicy między moim kolorem a dopinką.





Zestaw składa się z 7 taśm, do których przymocowane są klipsy. Z ich pomocą w mgnieniu oka możemy zmienić swój image.



Samo mocowanie włosów jest bardzo proste. Wystarczy zrobić po kolei kilka przedziałków i je stopniowo wpinać. Za pierwszym razem zajęło mi to ok 10 minut, ale w tej chwili robię to już szybciej i cała ta procedura zabiera mi o połowę mniej czasu.


Włosy mimo,że dopinane wymagają również odpowiedniej pielęgnacji. Są naturalne, więc należy dbać o nie jak o swoje.




Zarówno zakładanie jak i pielęgnacja zestawu jest bardzo prosta. Włosy te można suszyć, prostować, lokować, a nawet farbować.



Moje naturalne kosmyki są rzadkie i na długości widać prześwity. Wiele miesięcy nadmiernego wypadania doprowadziły je do takiego stanu. Tak wyglądały przed założeniem...


...a już 5minut później wyglądały tak <3


Bardzo mi się podoba efekt końcowy. Takie piękne i długie włosy chciałabym mieć. Taśmy są stabilne i bardzo dobrze się trzymają, a co najlepsze w ogóle ich nie widać, co sprawia,że wyglądamy naturalnie.


Cosmoshop postanowiło mnie rozpieścić i w mojej przesyłce znalazła się również doczepiana grzywka. Tak, ta marka oferuje również dopinane grzywki i kucyki. Grzywkę mocujemy za pomocą 3 spinek mniej więcej na czubku głowy. Ma ona przedłużane boki, które szczerze mówiąc planuje sobie wyrównać do długości grzywki, gdyż nie do końca mi się one układały. Tak ona wygląda przed zaplanowanym przeze mnie zabiegiem.


Włosy typu click in to innowacyjne i przede wszystkim bezpieczne rozwiązanie dla osób borykających się z rzadką czupryną. Nie obciążają naszych kosmyków i wyglądają bardzo naturalnie. Jest to też błyskawiczny sposób na ich przedłużenie - wystarczy zaledwie kilka minut, by ruszyć w świat z nową fryzurą. Możliwość zakupu grzywki i kucyka sprawia,że możemy zmieniać fryzurę i nikt się nie zorientuje,że jest ona doczepiana. W końcu raz pokazujemy się w rozpuszczonych włosach, innym razem w kitce o tej samej długości, raz z grzywką, innym razem bez, w prostych lub lokowanych włosach, a jak znudzi nam się ich kolor, śmiało możemy je przefarbować. W moim przypadku to rozwiązanie jest na wagę złota. Nawet nie zliczę ile łez już wylałam na moje włosy, a Cosmoshop sprawiło,że znowu poczułam się wartościową i pewną siebie kobietą. Dzięki!