25 sierpnia 2015

Wieczór panieński. Przegląd gadżetów i upominków na ostatnią babską przedmałżeńską noc, oraz pomysł na ciekawy prezent krok po kroku

Tradycja wieczoru panieńskiego przyszła do nas z zachodu, podobnie zresztą jak baby shower, o których kilka lat temu jeszcze nikt nie słyszał. Powoli podbiła ona serca narzeczonych - zresztą która z nas nie skorzystałaby z szalonych zabaw z przyjaciółkami, jeszcze przed powiedzeniem TAK stojąc u boku swojego księcia z bajki przed ołtarzem?  Tradycja ta szturmem wchodzi i w moje rejony. Przyznam Wam się,że ja swojego panieńskiego kilka lat temu nie miałam, ale do przyjaciółki poleciałam jak na skrzydłach. Długo zastanawiałam się co powinnam kupić, w co się ubrać. Przeryłam internet wzdłuż i wszerz. Okazało się to prawdziwym źródłem inspiracji i mimo,że ostatecznie sama wymyśliłam czym obdarować przyjaciółkę, to pokaże Wam co proponują producenci imprezowych gadżetów.

W ten jedną, niepowtarzalną noc przyszła panna młoda musi się wyróżniać. Na głowę zakłada więc welonik, różki, uszy króliczka/kotka, aureole, fantazyjne opaski. Wybór jest ogromny, więc każda znajdzie coś w swoim guście. Popularne są także szarfy i peruki, a nawet całe przebrania.

żródło

źródło
żródło
żródło
źródło
żródło
Fajnym pomysłem jest udekorowanie pomieszczenia, w którym mamy spędzić ten wieczór. Kolorowe baloniki, banery, wstążki w zupełności wystarczą, ale można się postarać również o wymowne słomki do napojów, sztućce, naczynia, konfetti itp

żródło
źródło
żródło

żródło

żródło 
To jaki przygotujemy wystrój, gry i  zabawy, oraz prezenty w dużej mierze zależy od poczucia humoru zarówno uczestniczek wieczoru, jak również i przede wszystkim przyszłej panny młodej. Prezenty jakie oglądałam w internecie przeważnie były nastawione na fun. Zabawne, zboczone, czasami może trochę wulgarne. A wśród nich ulubionym motywem był penis. Tak więc kapcie z peniskiem, słomki jak powyżej, sztućce, balony, maskotki, fartuszki i czego człowiek by nie wymyślił, to na pewno z męskim przyrodzeniem by znalazł. Nie będę pokazywała tutaj zdjęć tych rzeczy, ale na stronie, z której pochodzą zdjęcia znajdziecie wszystko. Świetnym pomysłem są również gry specjalne na taki wieczór. My miałyśmy karty z wyzwaniami. Mnóstwo śmiechu z tym było - naprawdę polecam.

Osobiście lubię dostawać praktyczne prezenty, niż takie, które później musiałabym chować przed gośćmi. Polecam książki, które nie dość,że chętnie się przeczyta to jeszcze mogą leżeć na półce i nikogo nie razić w oczy, np

źródło 
źródło 
Bielizna zawsze jest dobrym rozwiązaniem na taką imprezę, zwłaszcza taka, która może się przydać na noc poślubną. Myślę,że nie ma na świecie kobiety, która nie kochałaby jedwabiu i koronek.

żródło

Poniżej pokaże Wam gotowy zestaw prezentowy, jaki zrobiłam dla mojej przyjaciółki. Jego magia polega na wielowarstwowości, a odkrywanie kolejnych poziomów przynosi wiele frajdy. Na początku wyszukałam ciekawe pudełko i przy pomocy filcu, nożyczek, kleju, brokatu i rąk własnych ozdobiłam je w wymowny sposób.



Następnie poukładałam kolejne upominki. Zobaczycie je oczami narzeczonej. Otwierając pudełko zobaczyła ona ozdobną bibułkę i nic więcej - napięcie trzeba stopniować.


Pod nią kryły się dwie tajemnicze koperty z kilkoma słowami...


W pierwszej z nich znajdował się zestaw do pielęgnacji ciała - saszetki kremów do rąk, twarzy, balsamów, pilniczek i lakier do paznokci, maszynka do golenia, maseczka, a także pumeks, który wywołał salwy śmiechu .


Kolejną kopertę moja K. musiała otworzyć na sam koniec, ale już teraz Wam zdradzę,że było w niej coś na uzupełnienie kalorii - krówki.


Po wyjęciu kopert kolejna warstwa znów zabezpieczona była bibułą, a pod nią kryła się różyczka z życzeniami.



Odkrywając następną warstwę ozdobnego papieru moja przyjaciółka zobaczyła kartonik, oraz t-light'y, które przymocowałam w każdym rogu kartonika.


Pod czerwonym wieczkiem wbrew oczekiwań znalazła się drewniana tabliczka z zabawnym napisem, a tuż pod nią piękna koszulka na noc poślubną.



Myślę,że warto pokombinować. Zastanowić się co by się mogło przyszłej pannie młodej spodobać i zadbać o to, aby nie było wszystko podane na tacy. Budowanie napięcia przy otwieraniu prezentu budzi wiele emocji. W prezencie, który przygotowałam nie było rzeczy bezużytecznych. Były zabawne, ale też i przydatne i wydaje mi się,że właśnie o to chodzi, aby wśród otaczającego nasz zewsząd i rażącego wręcz w oczy kiczu wybrać coś, czego nie będziemy wstydzić się zarówno my jak i panna młoda.

Poniżej kilka zajawek z panieńskiego, na którym byłam tydzień temu :) Najpierw byłyśmy w domu na przepysznej kolacji z różnymi trunkami i zabawami, a później podbijałyśmy parkiety pobliskich klubów. Było pięknie, a ja już szykuje się na BUTELKI, które odbędą się w ten weekend .






18 sierpnia 2015

A-Derma żel pod prysznic - dobry na lato

Markę A-Derma odkryłam podczas organizowania My blog my passion. Owiana ona była aurą tajemniczości. Nie da się ukryć faktu,że jak biorę w dłonie produkt zupełnie nieznanej mi wcześniej firmy, to czuję się jak dziecko, które dostaję nową zabawkę, gdzie oprócz radości największą role odgrywa ciekawość...

Opakowanie:

Duża 200ml, plastyczna tuba z zamknięciem typu klik.


Opis producenta:


Skład:


Moja opinia:
Na początek wrócę na chwilę do opakowania, które nie dość, że estetyczne to okazało się również wygodne w użytkowaniu i bardzo higieniczne.

W pierwszej chwili zwróciłam uwagę na sam wygląd - jest on minimalistyczny, ale wygląda profesjonalnie. Zamknięcie jest dobrze zabezpieczone, stanowi ono również podstawę produktu, dzięki czemu jest on zawsze gotowy do użycia.


Po zerwaniu zabezpieczenia widzimy.. kolejne zabezpieczenie, tym razem znajdujące się na otworze. Jego zadanie polega na "pilnowaniu", aby żel nie wylewał się nam nieproszony. Opakowanie jest cały czas czyste i nie umazane, a tym samym bardzo higienniczne, gdyż podczas aplikacji nie musimy dotykać wejścia tuby.


Zapach okazał się strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o upalne lato. Bardzo świeży, ale nie narzucający się. Konsystencja jest dla mnie zagadką, bo choć po aplikacji na rękę wydaje się być płynny, lejący, to już przy rozsmarowywaniu jest on gęsty, troszkę lepki i żelowy.



Aby zaaplikować odpowiednią ilość produktu, trzeba najpierw "wyczuć" opakowanie. Za pierwszym razem nadusiłam dość mocno i żel zachlapał mi połowę wanny. Wypływa on z opakowania jakby był pod ciśnieniem. Kolejne podejścia były już bardziej kontrolowane.

Aby dobrze rozprowadzić na skórze żel, potrzeba dużej ilości wody, w przeciwnym wypadku będzie on zbyt "tępy", aby się spienić. Może się też mazać. Jest to chyba główny powód, przez który nie próbowałam myć nim twarzy. Pianka jest niewielka, ale ciało nie dość,że dobrze oczyszczone, to również ukojone i zrelaksowane. Mimo początkowych trudności żel idealnie sprawdził się podczas wakacyjnych upałów. Jego cena wynosi ok 35zł za opakowanie 200ml.

13 sierpnia 2015

Prawdopodobie najlepszy fotel do nauki dla Twojego dziecka.

Wielkimi krokami zbliża się szkoła. Rodzice szaleją więc w sklepach, by na czas skompletować wyprawkę. Ja się nie spieszę. Moja Oliwka idzie dopiero do zerówki, więc oprócz teczki z książkami, religii i całej masy przyborów plastycznych nie ma niczego do kupienia. Wszystko to kupuję stopniowo. Za każdym razem jak jestem jak jestem w księgarni czy w sklepie papiernicznym zawsze coś włożę do koszyczka, więc koszty są rozłożone, a mój portfel nadal dycha. Wcześniej jednak postanowiłam zainwestować w zdrowie mojego dziecka i sprawić córce wygodny fotel do nauki/ zabaw plastycznych itp W moim przypadku być może pomyślicie,że jest to jeszcze za wcześnie, ale wierzcie mi,że jest to inwestycja na lata. Zdrowia kupić się bowiem nie da, ale odpowiedni sprzęt tak.


W wyborze odpowiedniego fotela pomogła mi koleżanka, która jest fizjoterapeutką, To dzięki niej skusiłam się na markę Artofis . Według mnie był to strzał w dziesiątkę. Zanim napiszę dlaczego, przeczytajcie najpierw, co mówi o nim sam producent:


"Obrotowe krzesło młodzieżowe. Oparcie zapewnia odpowiednie podparcie pleców. Wykonane z pianek tapicerskich o podwyższonej gęstości i o zwiększonej grubości. Wyposażone w mechanizm typu CPT umożliwiający blokadę wychylenia oparcia w wielu pozycjach, regulację wysokości oparcia oraz głębokości siedziska. Możliwość regulacji wysokości krzesła za pomocą siłownika gazowego testowanego do 120 kg wagi użytkownika. Podłokietniki wykonane z wysokoudarowego polipropylenu. Podstawa poliamidowa z dodatkiem włókna szklanego. W zestawie kółka przeznaczone do powierzchni miękkich (dywanów, wykładzin) lub stopki, za dopłatą kółka przeznaczone do powierzchni twardych (terakota, panele)."


Krzesło obrotowe, o którym mowa pochodzi z serii "PRINCESS GIRL". Dostałyśmy je ekspresowo,  z czego bardzo się cieszę, bo osobiście nie lubię co chwilę zerkać na zegarek i czekać na kuriera, myśląc "może jednak dzisiaj przyjedzie?". Przesyłka była u mnie już na drugi dzień po zamówieniu. Brawa dla sklepu. Szybka obsługa to jest to co lubię najbardziej.


Krzesło przyszło do nas w częściach i zabawiliśmy się Mc Gyvera składając je do kupy. Okazało się,że wcale nie jest to trudne. Czytelna instrukcja i zdjęcia bardzo ułatwiły sprawę. I już po kilku minutach Oliwka mogła cieszyć się z nowego nabytku.


Fotel jest regulowany. Jak zapewne wiecie im więcej tego typu opcji, tym lepiej.  Krzesło można dostosować do wieku i wzrostu dziecka. Na zdjęciach, które widzicie jest on na najniższym poziomie, ale można go jeszcze sporo podwyższyć, dlatego uważam,że jest to inwestycja na lata.


Fotel ma wygodne oparcie, które stanowi świetną stabilizację dla pleców. Dzięki temu dziecko nie dość,że siedzi wygodnie, to jeszcze prosto, a jego plecy są odciążone. Podłokietniki są dobrym oparciem dla rąk, praca na takim fotelu jest po prostu komfortowa. Jakby komuś jednak przeszkadzały, to w łatwy sposób można je zdemontować.


 Na jakość siedziska również nie ma co narzekać. Nie jest ono ani za twarde, ani za miękkie (zapadające się). Dla nas idealne. Córeczka korzysta z niego codziennie już od 2 miesięcy i jak do tej pory nie odkształciło się i nie zdarło. Jakość materiału jak i wykonania bardzo zadowala. Wybór motywów jest spory, więc myślę,że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Zarówno dziewczynka jak i chłopiec, a także rodzice powinni być zadowoleni.


Jak już czytaliście w opisie producenta, można sobie dodatkowo zamówić kółeczka dostosowane do podłóg i paneli. My. mimo,że w całym domu mamy panele nie zauważyliśmy żadnych szkód przez nie wyrządzonych, a wierzcie mi moja córka oprócz tego,że korzysta z fotela podczas kreatywnej zabawy, to również lubi się na nim pokręcić. Na panelach nie ma ani jednej ryski.


Krzesło, które oglądacie możecie kupić w sklepie Artofis za 228zł. Przyznam Wam się szczerze,że i ja zapragnęłam mieć taki fotel z prawdziwego zdarzenia. No, ba wybrałam już nawet model. Ach, jeszcze jedno - zapomniałam pochwalić kontaktu z klientem, który notabene jest bardzo dobry. Macie pytania odnośnie wyboru krzesła, nie bardzo wiecie, które byłoby dla Was lub Waszych pociech najlepsze - piszcie na maila podanego na stronie sklepu. Pani Agnieszka odpowie na każde pytanie i pomoże Wam rozwiać Wasze ewentualne wątpliwości.

Razem z Oliwką przesyłamy słodkie całuski dla Was i dla całego zespołu Artofis :*

11 sierpnia 2015

Doskonały szampon i płyn do mycia dla niemowląt i dzieci, oraz dla dorosłych. Pat&Rub

Pielęgnacja delikatnej skóry dziecka jest bardzo ważna i mimo,że moja córka ma już 4 i pół roku, to nadal kupuję dla niej płyny i szampony dla dzieci. Jeszcze długo będę tak robiła. No ba, sama je lubię.

Produkt znanej marki Pat&Rub pojawił się w poście z cyklu POLECANE, ODRADZANE I TE CAŁKIEM OBOJĘTNE MI KOSMETYKI, jednak wtedy nie chciałam Wam zdradzić wiele szczegółów na jego temat. Myślę,że w pełni zasłużył sobie na dłuższą notkę.

Opakowanie:
Perłowa, poręczna i plastikowa butelka o pojemności 250ml z zamknięciem typu klik. Zabawna grafika zwraca uwagę malucha.



Opis producenta:


Skład:


Moja opinia:

Do tej pory zużyłam dwa opakowania płynu 2w1 Pat&Rub.  Nie będę ukrywać,że jestem nim oczarowana. Sprawdził się zarówno u córeczki, jak również u mnie.

Ma on bardzo subtelny zapach, który kojarzy mi się trochę z lżejszą wersją gumy balonowej. Oliwce, jako wielbicielki wszelkich słodkości przypadł on do gustu, mimo,że nie jest on nachalny.

Szampon ma konsystencję żelową i perłowy kolor. Bez problemu aplikuję się na rękę, a z niej na inne części ciała.

Delikatnie i dokładnie oczyszcza zarówno ciało i włosy malucha. Miękka i obfita piana jest jego dodatkowym atutem, bo choć na ciele nie pieni się zbyt mocno, to na włosach wystarczy go odrobina, by w mgnieniu oka spienić całe kosmyki. Stosując go tylko jako szampon - jest on bardzo wydajny.

Włosy po umyciu są nieznacznie splątane. Moja mała ma długie włoski i zawsze musimy stosować odżywkę, aby dobrze je rozczesać. Tutaj nie było ku temu aż takiej konieczności, mimo to wykonywałyśmy nasz włosowy rytuał w całości.

Włosy po jego użyciu nabierają lekkości, są miękkie i błyszczące i co ważne - nie puszą się. Długo już walczę z pozostałościami po ciemnieniuszce u Oliwki i zauważyłam,że podczas kiedy stosowałam ten szampon - nieco ona zelżała. Śmię przypuszczać,że działo się tak w wyniku dobrego nawilżania. Skóra na ciele mimo letniej pory również była w dobrej kondycji.

Szampon i płyn do mycia nie podrażnia i nie uczula. Krótki i dobry skład zachęca do zakupu. Cena adekwatna do jakości. W sklepie firmowym produkt ten kosztuje w tej chwili 39zł.

8 sierpnia 2015

Najlepszy piknik na jakim byłam -> piknik z blogującą mamą

Czas nadrobić pourlopowe zaległości. Opowiem Wam dzisiaj o wspaniałym, blogerskim weekendzie, który miał miejsce wraz z końcem czerwca. Troszeczkę się do tego przyczyniłam, gdyż w sobotę 27 czerwca miało miejsce MY BLOG MY PASSION - pierwsze organizowane przeze mnie spotkanie blogerek, a już w niedzielę pojechałam z mężastym i Oliwką na piknik z blogującą mamą do Ośna.


Nie sądziłam,że Ośno znajduje się tak blisko mnie - niecałe pół godziny jazdy i byliśmy na miejscu. Na początku przeglądaliśmy trasę na mapie i nawet trochę zabłądziliśmy, natomiast w drugą stronę jechaliśmy już znanymi nam leśnymi ścieżkami, co znacznie skróciło nam drogę. O całym evencie dowiedziałam się od samej organizatorki - Moniki. Pochłonięta organizowaniem swojego spotkania zapomniałam o zapisach (zresztą wszystkich jakie tylko były możliwe). Furtkę na piknik otworzyła mi osoba, która nie mogła dojechać i zwolniła swoje miejsce.


Wszystko było takie niepewne. Zmęczenie po sobocie (a tak na prawdę po 3 miesiącach ciężkiej harówy od rana do nocy), pogoda, zdrowie (bo mała była lekko przeziębiona), no i dojazd, bo ślubny miał tydzień nocnej zmiany w pracy i nie byłam pewna czy wstanie.

Mąż wstał, pogoda w miarę dopisała( bo choć rano lało jak z cebra to później nie spadła żadna kropla deszczu), Oliwka czekała na "dzieci i dmuchańce", a ja wręcz nie mogłam się już doczekać, bo choć pikniki nie są mi obce, to na blogerskim jeszcze nie byłam.

Zajechaliśmy i to był raj, raj dla dzieci, ale też dla dorosłych. Nie zdążyłam się nawet przywitać z koleżankami - blogerkami, bo mała ciągnęła jak szalona na dmuchane ślizgawki i trampoliny - gdyby nie zmęczenie to pewnie by z nich nie schodziła.










Na pikniku, oprócz wspomnianych przeze mnie dmuchanych zabaw, czekało na nas wiele różnych atrakcji. Bawił nas mim z Mimello o fantastycznym i zaraźliwym uśmiechu. Mojej Oliwce najbardziej przypadły do gustu bańki mydlane - łapałyśmy je razem mając nie lada frajdę ;)



Kinimodo i Music Joy zapewnili naszym pociechą moc gier i zabaw, oraz świetną muzykę. Dzieci były przeszczęśliwe :)










Pan z Zespołu muzycznego Starling okazał się prawdziwym wodzirejem ;)


Natalia i Asia z Avonu miały swoje firmowe stoisko, gdzie szara myszka mogła wyjść jako miss polonia, dzięki makijażowi, który dziewczyny zrobiły.
Zarówno dzieci jak i dorosłych bawił iluzjonista. Choć nie widziałam zbyt wiele z jego pokazu, to mimo wszystko zaimponował mi. Kurczę, nie mogę oglądać "magii", bo później po nocach spać nie mogę próbując (jak Sherlok Holms) rozwikłać tajemnicę danej sztuczki ;)



Zarówno dzieci jak i dorośli mogli skorzystać z kącika fryzjerskiego prowadzonego przez miejscową fryzjerkę. Za każdym razem kiedy tam podchodziłam - była zajęta. Żałuję ogromnie, bo fryzury, które tworzyła były po prostu piękne.


Na pikniku odbył się również pokaż umiejętności straży pożarnej.... oraz pokaz dwukołowych maszyn. Harleyowcy wzbudzili duże zainteresowanie wśród męskiej publiki, która podchodziła "a, bo dziecko chciałoby obejrzeć/ usiąść", "a czy mogę zrobić zdjęcie dziecku na motorze" he he to było słodkie.



Na pikniku można było zakupić zarówno pierwszą jak i drugą/premierową edycję Zwierzaków pocieszaków, książki, którą pisali bezpłatnie blogerzy z całej Pl, a z której dochód poszedł na Fundację Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi. Już myślę jaką bajkę stworzyć dla 3 tomu :)




Wiele wspaniałych konkursów, do których nigdy się mogłam się dopchać, ale mężowi się udało i wygrał dla nas bujane krzesło-hamak. Hit mojej córki - nie ma dnia by się na nim nie bujała.














Dzieciaczki mogły mieć malowane twarze i w ten sposób wróciłam do domu z najprawdziwszym tygrysem :)





Głodni również nie chodziliśmy - jedliśmy pyszną grochówkę, kiełbasę i ziemniaka z grilla, gziki, piękne i bardzo smaczne torty. Dla dzieci wielkim przysmakiem okazałą się wata cukrowa, ale mój szkrab nie przegapia okazji do jej zjedzenia.






Było również coś czego zupełnie się niespodziewałam - upominki dla blogerek.











Monika wraz ze swoimi pomocnicami Magdą i Michaliną spisały się na medal. Po swoim spotkaniu, wiem ile pracy to wszystko kosztuje, a tu jeszcze była masa duużych atrakcji. Gratuluję dziewczyny i dziękuję za zaproszenie :* Za rok stawiam się obowiązkowo - to przecież tak blisko :)

Na koniec pokażę Wam naszą 3osobową rodzinę, która załapała się na zdjęciu. Poniżej ja na ściance :)



To był najlepszy blogerski weekend, na jakim do tej pory byłam. Uśmiech córki mówi za siebie, a i mężowi, któremu na słowo "blog" wychodzi gęsia skórka bardzo się podobało. Chyba go w to wciągnę ;)

*Zdjęcia Roman Pietrzak FotografiaKinimodo oraz moje rzecz jasna ;)