Na pewno już każdy z Was słyszał historię 13-to miesięcznej Zosi, wychowanki domu dziecka, która od grudnia do stycznia tego roku przebywała w jednym ze szpitali. W celu przypomnienia napiszę,że ta mała kruszynka jest wychowanką domu dziecka, zachorowała i opiekunowie poddali ją leczeniu szpitalnemu. Oddając ją do szpitala mieli nadzieję,że znajdzie się w dobrych rękach. Jak się później okazało tak jednak nie było.
Z relacji innych mam wynika bowiem,że była zaniedbywana przez personel. Dlaczego? - Bo to sierota? Osoba, o którą nikt się nie upomni???Kruszynka, przy której nie czuwa mama, która mogłaby w razie czego złożyć zażalenie na pewne nieprawidłowości w opiece medycznej???? Kuźwa! To dziecko powinno być objęte szczególną opieką! Nie potrafię przejść obok takich sensacji obojętnie. Jestem matką i boli mnie po stokroć jak dziecku dzieje się krzywda.
Oczami wyobraźni widzę Zosię jak leży w dużej sali, umęczona chorobą - taka maleńka i tak cholernie samotna. Raz po raz się budzi zdezorientowana,nie wie gdzie jest i dlaczego z jej rączki wystaje jakaś rurka. Myśli,że to zabawka, bada ją - odkrywa świat, nie wie,że robi źle, bo i kto miałby jej to powiedzieć - nikt przy niej nie czuwa... Wierci się w łóżeczku pragnąc uwagi. Przez szybę oddzielającą sąsiadujące ze sobą pokoje widzi inne dzieci ze swoimi mamami, które noszą je na rękach, przytulają, pocieszają, całują w czoło, czytają bajeczki i śpiewają piosenki. Jej serce przepełnia smutek, gorycz, żal, zazdrość. Do niej nie zagląda nikt. Musi leżeć w swoich odchodach godzinami (na początku tv podała informację,że ok 6 godzin, później ta informacja została zweryfikowana i skrócona do 30 minut), głodny brzuszek nie daje spokoju, bo i też posiłków nie dostaje na czas. Czuje się przez wszystkich zapomniana i niechciana... Zosia, dziecko, które miało bardzo trudny start w życiu - właśnie odkryła prawa rządzące światem -> kiedy jesteś "nikim" (chodzi mi o status materialny) nikt się z Tobą nie liczy. Co innego jakby była dzieckiem milionerów - wszystkie piguły wraz z ordynatorem przy niej by skakali, a nóż dało by się wyciągnąć jakiś datek na szpital?
Pielęgniarki zachowały się skandalicznie - rano podając lekarstwa widziały,że Zosinka zrobiła brzydką kupę, która rozlała się po całym jej ciałku i łóżeczku. Mimo to kazały jej czekać tak długo, aż wszystkim podopiecznym z oddziału zostaną podane lekarstwa. Już nie wspomnę jak łatwo u dziecka o odparzenia. A przecież można było to zrobić inaczej - na oddziale dziecięcym są przynajmniej dwie pielęgniarki - jedna mogła umyć i przebrać Zosię, a druga mogła w tym czasie podawać lekarstwa - proste? PROSTE!
Najchętniej wysmarowałabym je w tym gównie, położyła do obsranego wyra i kazała czekać na łaskę od innych, ale podobno wszystko co dobrego lub złego w życiu zrobimy to do nas wróci. Może na starość, ale wróci..
|
Mała Zosia w szpitalu. Koniecznie wejdźcie w ten link (jest to źródło zdjęcia) - zobaczycie tam cały drastyczny reportaż w tej sprawie. |
Co do opóźnienia w podawania posiłków - ciekawe czy też tak traktują swoje dzieci?? A może ich nie mają - dzięki Bogu. Dla nich podejrzewam,że lepsze było spijanie kaw, niż spędzenie chociaż chwili czasu z cudzym/niczyim dzieckiem. A ono tak pragnęło tej opieki, tego, żeby przyjść na 20 minut - zrobić śmieszne miny, dać do rączki książeczkę, przeczytać ją.. zrobić cokolwiek,by podzielić się z dzieckiem swoją radością. Tylko tyle, a wystarczyłoby, by wzbudzić w Zosi wiarę w ludzi, lepsze jutro, dać nadzieję, poczuć się ważną.. tylko i aż tyle...
Podziwiam mamy, które zaglądały do dziewczynki. Przewijały ją, kąpały, a także pilnowały, aby nie wyrwała sobie kroplówki z ręki. Wielkie brawa kobietki! Narażałyście zdrowie własnych dzieci (przenosząc nijako zarazki z pokoju Zosi do pokoju własnych dzieci), ale nie mogłyście patrzeć na nieszczęście tego maleństwa i znieczulicę, którą obdarzyły je pielęgniarki. Dzięki Wam ta informacja ujrzała światło dzienne. Chylę czoła za troskę i odwagę. Życzę sobie i Wam, aby było więcej takich ludzi.
Czy znieczulica będzie już znakiem rozpoznawczym naszych czasów?? Czy można zrobić coś, aby poprawić tą sytuację?? Moja rada - mówcie o tym głośno, nie bójcie się konfrontacji. Coraz częściej słyszę,że pielęgniarki traktują mamy przebywające z dziećmi w szpitalu jak zło konieczne, chociaż tak na prawdę powinny być wdzięczne, bo dzięki nim mają mniej obowiązków, ale jak do pracy chodzi się bez powołania i tylko po to,żeby szybko odpękać te parę godzin to lepiej nie będzie. Jak powiedział nasz polski poeta
"Miej serce i patrzaj w serce". Amen.