30 stycznia 2016

Krem nawilżający Aloe Activ marki Hean

Marka Hean znana jest przede wszystkim ze świetnej kolorówki. Ich mocno napigmentowane cienie robią furorę, a baza pod nie podbija niesamowicie kolor. Wiem co mówię, gdyż na co dzień używam tych kosmetyków. Jednak nie jest to wszystko co Hean ma do zaoferowania. Śledzę rozwój marki i wciąż odkrywam coraz to nowe produkty. Kosmetyków pielęgnacyjnych w tym sklepie jeszcze nie kupowałam i jak to zwykle bywa zwyciężyła ciekawość. W ten sposób znalazł się u mnie krem nawilżający Aloe Activ.

Opakowanie:
Biały, plastikowy słoiczek o pojemności 50ml.

Opis producenta:

"Delikatny krem o lekkiej konsystencji, świetnie nadaje się pod makijaż.

Zawiera bogaty kompleks substancji aktywnych m.in. wyciąg z aloe barbadensis, witaminy A, E, C, B5, alantoinę, olej z nagietka i kiełków pszenicy, które działają na skórę odżywczo, nawilżająco i łagodząco.

Stosowany na noc wspomaga proces regeneracji skóry, czyni ją świeżą i wypoczętą.

Polecany dla każdego rodzaju skóry w tym również dla osób o cerze wrażliwej."


Skład:


Moja opinia:

Krem zamknięty jest w prostym, plastikowym słoiczku zabezpieczonym sreberkiem. Całość schowana jest do kartonowego pudełka, na którym znajdują się wszystkie potrzebne nam informacje.


Krem nawilżający Aloe Activ jest koloru białego. Ma on lekką konsystencję i delikatny, świeży zapach. Dobrze rozprowadza się po skórze, która go wręcz pije. Bardzo szybko się wchłania. Skóra jest nawilżona, ale nie jest to "ultra nawilżenie". Stosowany pod makijaż sprawuje się świetnie. Podkład się nie roluje i dobrze trzyma na skórze.


Dużym plusem jest to, że nie zapycha. Podczas jego stosowania nie pojawiły się żądne niechciane niespodzianki. Krem ten okazał się bardzo wydajny, czemu wcale się nie dziwię, gdyż wystarczy jego niewielka ilość na pokrycie całej twarzy i szyi. To, czego mogłabym się doczepić, to skład, który mógłby być lepszy, ale za taką cenę (9.99zł) to bajka.

27 stycznia 2016

Ulubione kawałki 2015 roku.

Rano na facebooku opisałam Wam mój sposób na umilenie sobie sprzątania. W końcu ta standardowa, codzienna czynność nie musi być nudna. Wystarczy włączyć sobie muzykę na całą kitę, śpiewać na całą kitę i tańczyć. Czysta przyjemność! Nie dość,że spalamy kalorię, uwalniamy endorfiny, to jeszcze świetnie się bawimy z dzieckiem i uczymy go obowiązków domowych. Czego chcieć więcej ? A to,że cała ta czynność nieco wydłuża się w czasie, eee czy to ważne? Grunt, to czerpać przyjemność nawet z takich przyziemnych czynności. Ten poranny post na fp skłonił mnie do podzielenia się z Wami kilkoma ulubionymi utworami, które najczęściej towarzyszyły mi w 2015 roku, i które słucham także i dziś.

1. Zainspirowana reklamą perfum, znalazłam ten utwór. Od razu przypadł mi do gustu, bo często "My hesd is a jungle".


2. Drugi utwór składa się tylko z jednego zdania, ale tak potrafi mnie rozruszać,że więcej mi nie trzeba.


3. Pierwszy raz usłyszałam ten kawałek na IV Edycji Zumba Summer Party w Mielnie, w którym czynnie uczestniczyłam. Pokochałam, ale pojęcia nie miałam kto to wykonuje. Z pomocą przyszły kumpele i po Meet Beauty rozwiązałyśmy tą zagadkę. Kurka, obiecałam dziewczynom,że do następnej edycji nauczę się tańczyć tak jak oni. Mam zatem na to 3 miesiące ;)


4. Szaleństwo.


5. Również z zumby - wpada w uszko.



6. Zmienne tempo i ten baunsik.


7. Chyba najczęściej śpiewana przez nas piosenka w samochodzie. Moja pięciolatka uwielbia.


8. Przy tej piosence nóżki same chodzą.


9. Chyba najczęściej śpiewana przeze mnie polska piosenka.


10. Kolejny polski utwór, który uwielbiam za całokształt słowa + podkład muzyczny.


11. Zakończenie roku witałam z nowym utworem Cleo, która naprawdę mnie zachwyciła nową nutą.


12. Nasz wakacyjny kawałek :)


To chyba wszystkie najczęściej słuchane przez nas piosenki 2015 roku. Jestem bardzo ciekawa jakie utwory zawładnęły Waszym sercem. Koniecznie zostawcie na nie namiary. Może w Waszych propozycjach znajdę kilka perełek do swojej playlisty?

25 stycznia 2016

Balsam do ciała z masłem shea pomarańcza i chili Organique

Masło shea jest jednym z moich ulubionych kosmetycznych składników. Dlaczego? Nic nie robi tak dobrze mojej skórze jak właśnie olej z masłosza afrykańskiego. Mogą je stosować zarówno dorośli jak i dzieci i na pewno każdy byłby zadowolony z efektów. Pokażę Wam dzisiaj świetny produkt marki Organique, który oprócz masła shea cieszy zmysły także pomarańczą i chili.

Opakowanie:
Plastikowy, odkręcany słoiczek ze spokojną grafiką.


Opis producenta:
Receptura tego naturalnego balsamu została oparta na wyjątkowych właściwościach masła Shea (Karite), wosku pszczelego i odżywczych olejów: sojowego, z awokado i pestek winogron. Jego stosowanie daje efekt długotrwałego nawilżenia i odnowy warstwy lipidowej - nawet bardzo suchej skóry. Uelastycznia i regeneruje naskórek, stymuluje komórki skóry do walki ze starzeniem. Atrakcyjne zapachy balsamów długo utrzymują się na skórze, działając aromaterapeutycznie i odprężająco.Doskonale nawilża i pielęgnuje każdy typ skóry. Aromat soczystej pomarańczy i pikantnej papryczki chili wspaniale orzeźwia zmysły, a skóra pozostaje długotrwale nawilżona i wygładzona.

Moja opinia:
Standardowe opakowanie mieści 100ml produktu, ale masło to można kupić również w mniejszych wersjach i taką właśnie jest moja. Jest to świetny sposób na to, aby wypróbować kosmetyk, bez ponoszenia kosztów za pełnowymiarowe opakowanie.

Balsam ma zbitą postać, jednak pierwsze co dociera do nas po otwarciu opakowania to zapach. Obłędny - świeży, ciepły, energetyzujący i intensywny. Wyraźnie czuć w nim pomarańczę doprawioną nutką ostrej chili. Po aplikacji ciało przesiąka tym zapachem, który towarzyszy nam przez kilka godzin. Idealne wieczorne perfumy dla ciała.

Balsam jest twardy, ale pod wpływem ciepła rozpuszcza się i dobrze się rozsmarowuje. Ja mam wiecznie zimne dłonie i idąc na łatwiznę przekładam część balsamu do szklanej małej miseczki, a tą wkładam do gorącej kąpieli wodnej. Kosmetyk szybko mięknie i jego rozsmarowanie staje się prostsze.

Po nałożeniu na skórę potrzebuje on kilku minut do całkowitego wchłonięcia. Pozostawia też po sobie lekko tłustą warstwę, dlatego uważam, że idealnie nadaje się do stosowania podczas wieczornego rytuału pielęgnacyjnego.  Efekt końcowy jest bardzo zadowalający. Balsam bardzo dobrze nawilża i to na długo. Po nałożeniu wieczorem, jeszcze przez cały kolejny dzień możemy cieszyć się pięknie wygładzoną i miękką skórą bez suchych plam. Można go stosować bezpośrednio po depilacji, gdyż nie doświadczymy wówczas żadnych nieprzyjemnych sytuacji, jak szczypanie, czy pieczenie. W moim odczuciu nie jest za bardzo wydajny, zapewne odpowiada za to jego zbita konsystencja.

Dostępny na wagę, lub w opakowaniach 100ml (34,90zł) i 200ml (63,90zł)

21 stycznia 2016

Krem matujący do twarzy Uirage Hyseac Mat - zabrakło mi do niego cierpliwości.

Jestem posiadaczką cery mieszanej, więc kremy matujące są w mojej kosmetyczce bardzo pożądane. Ten, który Wam dzisiaj przedstawię znalazłam w jednym z boxów beGLOSSY. Krem matujący Uirage Hyseac Mat miał postawioną wysoko poprzeczkę. Czy sprostał moim wymaganiom? O tym za chwilę.

Opakowanie:
Plastikowa tubka o pojemności 15ml.


Opis producenta:
Krem matujący do twarzy Uriage Hyseac Mat skutecznie redukuje błyszczenie przy jednoczesnym zachowaniu właściwego poziomu nawilżenia skóry. Skuteczność produktu potwierdzona w badaniach klinicznych.

Skład:

Moja opinia:
Krem, który znalazłam w jednym z popularnych boxów ma pojemność 15ml. Nie jest to dużo, mimo to wystarczył mi on spokojnie na dwa tygodnie regularnego stosowania. Pełnowymiarowe opakowanie wynosi 40 ml i kosztuje 65zł.

Uirage Hyseac Mat ma postać lekkiego kremu - żelu o delikatnym zielonym odcieniu. To co go wyróżnia to intensywny słodki, ale też i świeży zapach. Ciężko mi było się do niego przyzwyczaić, bo choć zapach mi się podobał, to jednak wolę jak produkty do pielęgnacji twarzy pachną subtelniej.

Po nałożeniu na twarz krem wchłania się błyskawicznie. Jednak o zapachu trudno zapomnieć, bo dość długo zostaje on na skórze. Grunt to się przyzwyczaić, a potem już jakoś leci. Nawilżenie jakie dzięki niemu uzyskałam jest na średnim poziomie, ale za to właściwości matujące w pełni mnie usatysfakcjonowały. Skóra była pozostawała matowa przez kilka godzin, co uważam za dobry wynik. Uirage Hyseac Mat ma jednak jedną wadę, która całkowicie dyskwalifikuje go przed ponownym zakupem - roluje się. Nałożysz na twarz - jest ok, dotkniesz ręką twarzy, oprzesz się o nią - roluje się. Nakładasz podkład - roluje się. Cieszę się,ze mogłam wypróbować ten krem w małym opakowaniu, bo na duże bym się nie zdecydowała. Po pierwsze wysoka cena 65zł / 40ml. Po drugie nie mam nerwów na to rolowanie. Po trzecie zbyt intensywny zapach.

17 stycznia 2016

Upominki ze spotkania Blogowe Love

Któż z nas nie lubi dostawać prezentów. Chyba nie znam osoby, które by się z nich nie ucieszyła. Każdy to lubi i mały i duży. Na spotkaniach blogerskich przyjęło się już, że organizatorki szukają sponsorów, którzy obdarowują uczestniczki miłymi upominkami. Jest to wspólna korzyść. Marki mają reklamę na blogach, a my materiał do testów. Ileż to wspaniałych firm poznałam dzięki takim spotkaniom. Nie zliczę. Wielu z nich zyskało dzięki temu nowych klientów, zarówno wśród moich czytelników, jak i rodziny, która widząc to wszytko "na żywo", często pyta się o namiary na dane produkty. Nie będę ukrywać,że jest to bardzo przyjemne. Dziś przedstawię Wam sponsorów świątecznej edycji Blogowe Love, o którym mogliście przeczytać już TUTAJ.



Na początku pochwalę Wam się kolczykami, które sama ozdobiłam podczas warsztatów decoupage. Jestem z nich bardzo dumna, bo zrobić coś samemu to jest prawdziwa sztuka.



Fantastyczne miękkie podusie od Mama szyjePaisley Poland


Kilka próbek, długopis i herbata od Plazanet Mio Skincare Polska


 Koszyk i foremki od BranQFashionKid.eu - długopis i miś, z którym córcia cały czas śpi, a którego widać na pierwszym zdjęciu. Jedynie Rafaello zostało pochłonięte już w drodze do domu i nie załapało się na sesję.


Japonki i piękna czapeczka dla dziecka od  Ipanema PolskaJuż szyje


Poniżej kilka zdjęć z pysznościami od Chill Drink, Produkty cukiernicze Brześć,


 Sunny Familly


Pracownia artystyczna Sindarin
, Pasieka Ceremuda, Luks Pomada


Turlu Tutu
jaszyje.pl


Przepiękna biżuteria od  Lokaah Bydgoszcz, Luani, TopArt Biżuteria Autorska


Wydawnictwo OVO
, Inspirujące plakaty


 Vitapil


A oprócz tego:
Kogel Mogel Play Cafe
Just FotoElemeleTorby papierowe z logo firmy
Danmis mleko kozie i jego przetwory


Dziękuję Paulinie za zorganizowanie fantastycznego spotkania, oraz sponsorom za przekazanie cudownych upominków.

Koniec roku z blogerami -> Blogowe Love wersja świąteczna

Koniec roku spędziłam w doborowym towarzystwie. W poniedziałek 28 grudnia, po świątecznej gorączce i kolędowaniu u rodziny jak na skrzydłach poleciałam do Bydgoszczy na świąteczną wersję organizowanego przez Paulinę spotkania blogerów, o wdzięcznej nazwie Blogowe Love.


Na pierwszą edycję się nie dostałam, na tą drugą zresztą też nie i gdyby nie zrezygnowałam jedna osoba mnie by tam nie było. Miałam farta. Jechałam do Bydgoszczy ze ściśniętym gardłem i poczuciem,że mnie tam nie chcą (żart), ale jako obstawę wzięłam ze sobą córkę i męża. Pamiętałam o nich tylko w momencie wejścia do kawiarni. Spotkaliśmy się bowiem w bardzo urokliwym miejscu. Kogel Mogel Play Cafe to pierwsza w Bydgoszczy kawiarnia z salą zabaw dla dzieci. Dla Oliwki był to raj na ziemi. Małpi gaj, klocki, domek dla lalek i mnóstwo innych zabawek cieszyło oko, a nasze pociechy więcej do szczęścia nie potrzebowały i natychmiast o nas zapomniały. Pani animatorka dbała o bezpieczeństwo i atrakcje dla dzieci, a my się relaksowałyśmy. Na spokojnie mogłyśmy wypić sobie kawę, poplotkować i powarsztatować. Mężasty także znalazł sobie towarzystwo w postaci jednych z prelegentów, więc nie nudził się aż tak bardzo jak myślałam.



Pierwsze warsztaty poprowadziła z nami sama organizatorka. Paulinka nauczyła nas zdobić drewniane kolczyki metodą decoupage. Dobrze było przypomnieć sobie jak to się robi, bo od lat już nic w ten sposób nie wyczarowałam. Może w końcu znajdę trochę czasu i wrócę do pasji sprzed lat? Ileż było przy tym śmiechu, gadulstwa, ale też skupienia i relaksu to wiemy tylko my. Takie robótki naprawdę odprężają. Nawet nasz rodzyn z zapałem wykonywał swoje zadanie.



Jako druga wystąpiła Pani z Paisley Poland, która przybliżyła nam markę, oraz asortyment, który oferuje. Miękkie kocyki, piękne pościele - raj dla mam, które dbają o komfort swojego malucha.




Na koniec Kasia z Mojej Karuzeli przybliżyła nam Metodę wychowawczą Montessorii. Z zaciekawieniem słuchałam co ma do powiedzenia, gdyż wcześniej o tej metodzie nie słyszałam. Jednak szybko doszłam do wniosku,że nie do końca się z nią zgadzam. A przynajmniej nie zgadzałam się w tamtym momencie, bo kiedy poczytałam trochę o niej, to niektóre jej aspekty do mnie przemawiają. Każdy wychowuję swoje dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami i na tym pozostańmy.



Na koniec Paulina obdarowała nas wspaniałymi upominkami. Z zaciekawieniem otwierałyśmy paczuszki i podziwiałyśmy ich zawartość, a uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. W jednym z kolejnych postów pokażę Wam jakie skarby skrywały.



A to sprawczyni całego zamieszania - dzięki kochana za mile spędzony czas. Od tamtej pory polubiłam poniedziałki ;)
 

Czas mijał zdecydowanie za szybko i z ciężkim sercem trzeba było wracać do domu. Oliwka była tak wymęczona zabawą z nowymi koleżankami i kolegami, że ledwo odpaliliśmy samochód, a ona zamieniła się w śpiącą królewnę. To był naprawdę sympatyczny poniedziałek. Życie z wariatami mam na co dzień, więc towarzystwo tak pozytywnie zakręconych osób było mi niezwykle miłe. Oby więcej takich spotkań.

Zapraszam na fan strony uczestniczek.

Oli Loli New Life
Żoną być
Zosinkowy blog
Zawód kobieta
Raczkując w świat
Męskie życie po życiu
no i mój fan page.

Już niebawem wystartuję kolejna edycja organizowanego przeze mnie charytatywnego blogerskiego spotkania. Jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam do śledzenia strony My blog my passion..

15 stycznia 2016

Peeling do ciała energetyzująco -pobudzający Spa Vintage Body Oil Professional Professioal

Zaproszę Was dziś do swojej łazienki, w której od jakiegoś czasu króluje nowy, cukrowy peeling do ciała. Jest to ostatnia rynkowa nowość znanej już Wam z mojego bloga marki Spa Vintage Body Oil, która wypuściła teraz linię profesjonalną.

Opakowanie:
Szklany słoik o pojemności 500ml.


Opis producenta:
"Peeling do ciała SPA PROFESSIONAL zawiera wyjątkową kompozycję kwasów tłuszczowych, które mają właściwości stymulujące wewnątrzkomórkowy proces dotleniania, przywracające ochronę hydrolipidową oraz gwarantują dostateczne nawilżenie skóry. Kryształki cukru oraz drobne kawałki z łupin orzecha ścierają wierzchnią warstwę naskórka, co powoduje pobudzenie skóry do szybszego wzrostu i odnowy oraz wzmacnia elastyczność warstw głębszych."


Skład:
sucrose, parraffinum liquidum, silica, parfum, juglansregina, argania spinosa kernel oil, citrus auranitifolia (lime) fruit extract, prunus amygdalus dulcis (sweet almond) oil, tocopheryl acetate, citral, citronellol, D-limonele, geraniol,linalol, CI47000 olej arganowy, olej migdałowy, ekstrakt z limonki, witamina E

Moja opinia:

Peeling cukrowy zamknięty jest w fantastycznym słoiczku. Jeszcze nie miałam kosmetyku w takim opakowaniu i bardzo mi się ono spodobało. Jest on ciężki, wykonany z grubego szkła. Między wieczkiem a słoiczkiem znajduje się gumka, (od razu miałam skojarzenia z kiszonymi ogórkami, których słoiki mają taki sam system zamykania). Całość zamykana jest dodatkowo na metalowy zatrzask. Opakowanie podoba mi się jeszcze z jednego względu. Jest ono funkcjonalne i wiem, że kiedy peeling się skończy wykorzystam je do innych celów.


Na pierwszy rzut oka wydaje się,że nie ma w nim zbyt dużo olejków. Nic nie pływa, nie trzeba też zamieszać warstw przed jego użyciem, gdyż nawet takie nie występują. Cukier jest ładnie nasączony. Zapach jest słodki. Miałam nadzieję, że będzie w nim czuć świeżą/cierpką woń limonki, ale czuć w nim po prostu cukier.


W użyciu spisuje się dobrze. Podczas wykonywania masażu, na początku czuć ostre drobinki cukru, po chwili jednak się on rozpuszcza, zostawiając po sobie tłustą powłokę.


Nie mam zastrzeżeń co do wyglądu skóry po tym peelingu - jest gładka i miękka, a martwe komórki naskórka usunięte. Jedyną rzeczą, która mnie mocno denerwuje jest to,że skóra po wykonaniu peelingu jest po prostu tłusta. Zupełnie tak jakby wylać na ciało olej używany na co dzień w kuchni. Na szczęście po kąpieli, przy wycieraniu ta warstwa znika, a działanie widać gołym okiem. Nie trzeba nakładać dodatkowego kosmetyku nawilżającego. Skóra jest w dobrej kondycji. Szkoda,że znajduje się w tym peelingu parafina i to bardzo wysoko w składzie. Moim zdaniem same olejki zdecydowanie by wystarczyły.

13 stycznia 2016

Podsumowanie 2015 roku - kosmetyczni ulubieńcy.

Styczeń jest dla mnie miesiącem blogowych podsumowań, a także miesiącem pełnym nowych wyzwań, planów i nadziei. Dziś cofnę się z Wami wstecz i pokażę Wam kilka kosmetyków, które w zeszłym roku zrobiły na mnie największe wrażenie.


Kosmetyki do twarzy.

Krem witaminowy białe winogrona Apis


Produkt doskonale nawilża i wygładza skórę. Nie powoduje przy tym wysypu żadnych niechcianych niespodzianek, typu chrost, czy zaczerwień. Dobrze współgra z podkładami, które po nałożeniu na ten krem nie uwidaczniają suchych skórek, bo właściwie takowych nie ma. Cera wygląda świeżo i promieniście. Więcej TUTAJ.

Bioaktywny krem z aminokwasami Arkana.


Amino Bio Cream okazał się strzałem w 10 jeśli chodzi o potrzeby mojej skóry. Wyraźnie ją nawilża i odżywia. Jest bardzo wydajny - starczył mi na dwa miesiące regularnego stosowania. Moja cera stała się wygładzona, a koloryt wyrównany. Stała się ona też bardziej miękka i elastyczna. Przez czas stosowania tego preparatu nie wystąpiły żadne problemy skórne, typu wypryski, zaczerwienienia. Więcej TUTAJ.

Czysty olejek arganowy Argan Gold Mincer Pharma.


Absolutny hit mojej zeszłorocznej pielęgnacji twarzy.Moja skóra była pięknie nawilżona i odżywiona. Twarz stała się niezwykle gładka, miękka i przyjemna w dotyku, a jej koloryt był wyrównany. Prawdziwym zaskoczeniem było to,że zauważyłam również zmniejszenie wydzielania się sebum w strefie T. Po wieczornym nałożeniu olejku rano budziłam się bez przetłuszczonej skóry. Do tego jest tani jak barszcz. Więcej TUTAJ.

Syis tonik oczyszczający.

Świetnie sprawdza się stosowany zarówno po makijażu jak i do jego zmywania. Produkt ten oprócz właściwości oczyszczających posiada również te nawilżające. Jest bardzo wydajny. Stosuję go regularnie i wydaje mi się,że jest bez dna. Więcej TUTAJ.

Kolagen w żelu Dermo Future Precisiaon.

Moja pierwsza przygoda z kolagenem zakończyła się sukcesem. Ładnie nawilża i matowi, a przede wszystkim lekko napina twarz, przez co skóra staje się bardziej wygładzona i sprężysta. Więcej o nim TUTAJ.

Płyn micelarny do cery suchej Siquens.

W użyciu płyn spisuje się bardzo dobrze. Jest on bardzo delikatny dla oczu. Nie powoduje szczypania, pieczenia, zaczerwienienia, czy jakichkolwiek innych podrażnień i za to ma ogromny plus. Z demakijażem takich kosmetyków jak podkład, puder, krem BB, CC, róż i pomadka również sobie radzi. Ciekawostką jest to, że delikatnie nawilża skórę. Więcej TUTAJ.

Matujący krem do twarzy dla cery tłustej i mieszanej Lambre.

Krem ma lekką konsystencję. łatwo się rozprowadza i natychmiast się wchłania do całkowitego matu, który towarzyszy mi przez osiem godzin. To niesamowite, gdyż żaden produkt nie utrzymywał mojej cery w ryzach przez tak długi czas. Matting day cream oprócz tego,że świetnie matuje to również nawilża. Więcej TUTAJ.

Mascara Avon Mega Effects

Potrzebowałam czasu,żeby zauważyć jego zalety i przede wszystkim na to, aby nauczyć się malować rzęsy tą innowacyjną szczoteczką. Kiedy już to zrobiłam, polubiłam ten tusz. Jego kruczoczarny kolor, a także efekt wydłużenia, pogrubienia i ładnie rozdzielonych rzęs. Więcej TUTAJ.
Kosmetyki do ciała.

Oliwkowy żel pod prysznic Kamil Cosmetics.


Mimo,że skład nie jest do końca idealny to uważam,że żel ten bije na głowę kilka innych tego typu produktów z wyższej półki cenowej, które miałam okazję używać. Świetnie się pieni, wytwarzając przy tym miękką i pachnącą pianę. Wystarczy jego znikoma ilość, aby umyć jakąś partię ciała. Wszystko to sprawia, że jest bardzo wydajny. Bardzo dobrze oczyszcza ciało i nie ma najmniejszego problemu ze zmyciem antyperspirantu. Obywa się bez tego tępego tarcia, którego nie znoszę. Nie podrażnia, oraz nie wysusza skóry. Więcej TUTAJ.

Energetyzujący peeling cukrowy do ciała Love me green.


Peeling zawiera dużą ilość dobroczynnych olejków, w których zanurzony jest cukier. Pachnie obłędnie - autentycznie można wyczuć zapach świeżo obieranej pomarańczy. Skóra jest gładka, nawilżona, odżywiona, ukojona i pachnąca. Nie trzeba nakładać po nim żadnych innych nawilżaczy typu balsamy, mleczka czy masła, gdyż nawilżenie , które uzyskuje dzięki temu peelingowi jest naprawdę na wysokim poziomie i w zupełności mi wystarcza.Więcej TUTAJ.

Ujędrniające mleczko do ciała imbir i kardamon Bielenda.


Mleczko to zauroczyło mnie swoim intensywnym, orientalnym zapachem, które zostaje długo na skórze. Potrzebuję chwili, aby wchłonąć się całkowicie. Mleczko świetnie nawilża i odżywia skórę, dodaje jej energii. Nie zauważyłam jednak większej poprawy w ujędrnieniu. Skóra staje się za to przyjemnie miękka i delikatna w dotyku. Więcej TUTAJ.

Sztuka mydła - Kozimilk i Jogurtowy solniak


Bardzo przyjemne, ręcznie robione, a przy tym naturalne mydełka, które przekonały mnie do powrotu do kostek. Więcej TUTAJ.

Peeling do ciała Passiflora The Secret Soap Store.


Dobry peeling cukrowy, który można kupić na gałki. Zupełnie jak lody. Ma on słodki zapach, który podczas jego używania wypełnia całą łazienkę. Drobinki cukru delikatnie masują ciało i dobrze usuwają martwy naskórek. Więcej TUTAJ.

Kosmetyki do włosów.

Maska z aktywną keratyną i płynnym złotem Tahe.


Świetna maska, która pięknie wygładza włosy. Były one miękkie i lśniące, a zarazem odbite od nasady i puszyste. Maska nie obciąża włosów, odniosłam wrażenie,że wręcz pozwala im oddychać, a przy moich falowanych włosach pobudzała również skręt, który po jej zastosowaniu był bardziej wyraźny. Małym bonusem podczas jej stosowania był fakt, że zapach na kilka godzin pozostawał na włosach. Przy zastosowaniu złotej maski marki Tahe włosy w szybkim tempie nabierały zdrowego blasku, były odżywione, a łuski włosa domknięte. Więcej TUTAJ

Kosmetyki dla dziecka.

Płyn do mycia i kąpieli Oilan Baby



Podczas mycia ciała, czy po uprzednim wlaniu go do wanny właściwie wcale się nie pieni, ale skóra po umyciu nim jest miękka i nawilżona. Świetnie nadaje się również do mycia włosów, które stają się sypkie i przyjemne w dotyku. Nie elektryzują się. Więcej o nim TUTAJ.

Szampon i płyn do mycia dla niemowląt i dzieci Pat & Rub


Podobnie jak płyn wymieniony przeze mnie wyżej, również i ten słabo się pieni na ciele. Na włosach tworzy on delikatną i miękką pianę. I to właśnie do włosów używałyśmy go najczęściej. Dzięki czemu stał się on niezwykle wydajny. Włosy stawały się miękkie, lekkie i błyszczące. Nie puszyły się. Więcej o nim TUTAJ.