Pogoda za oknem paskudna, mąż w pracy, a my z córcią grzejemy się w domu. Przez ostatnie kilka dni nie było mnie na blogu. Mój grafik od góry do dołu był tak napchany,że nie miałam czasu, żeby sobie ziewnąć, a co dopiero usiąść przed komputerem. Trochę Wam poopowiadam, poruszając przy okazji kwestię macierzyństwa i wiary.
W tym tygodniu w mojej parafii było odnowienie misji, które miały miejsce rok temu. Przyjechali misjonarze i od rana do godziny 22 -23 był przygotowany specjalny program, a w tym czuwanie, rekolekcje dla dzieci, msze święte z różnymi naukami, apel jasnogórski, noc nikodemowa.. Biorąc pod uwagę to,że kolejne misje będą najprawdopodobniej za 15 lat wzięłam udział w kilku uroczystościach. Nie żałuję ani jednej godziny, bo było pięknie.
W poniedziałek moja trzy i pół latka miała próbę sypania kwiatków, a po niej były rekolekcje dla dzieci ze szkoły podstawowej. Pomyślałam sobie,że skoro już jesteśmy w kościele to warto byłoby zobaczyć jak takie rekolekcje wyglądają i mimo,że córcia nie chodzi nawet do przedszkola - zostaliśmy. Misjonarz miał maskotkę - pandę. Rozmawiał sobie z tą pacynką o przyjaźni, choć myślą przewodnią tego spotkania był dekalog. Misjonarz zachęcał dzieci do brania udziału w dyskusji - dzieci zgłaszały się i mówiły po kolei przykazania. Przy 9 przykazaniu jeden trzecioklasista trochę się zagmatwał i powiedział : "Nie pożądaj matki żony bliźniego swego" hi hi trudno było zdusić śmiech;) Takie perełki są najlepsze. Córci nudziło się - wcześniej była pół godziny na próbie, później godzinę na rekolekcjach, w których nie była w stanie brać udziału, bo nie zna jeszcze 10 przykazań, więc jak Ojciec mówił o tym,że każdy ma swojego przyjaciela, a jest nim Pan Jezus, Oliwka na całe gardło wypaliła "wujek dobra rada" ;p Ach te bajki;)
W środę cały dzień spędziłam przy garach - mój mąż miał urodziny, więc piekłyśmy z Oliwką placek, zrobiłyśmy deserki, sałatkę, mięcho... A o 18 znów wyruszyliśmy do kościoła, gdyż była msza za mojego śp tatę. Podczas tej mszy w ramach misji było odnowienie przyrzeczeń małżeńskich. Wszyscy mieli przyjść odświętnie ubrani - kobiety w sukienkach, mężczyźni w garniturach i tak też było. Ojciec tak ładnie mówił o sakramencie małżeństwa, o obowiązkach małżonków względem siebie, czyli najogólniej rzecz biorąc o szeroko pojętym wzajemnym szacunku. Po odnowieniu przyrzeczeń misjonarz nakazał wszystkim małżonkom serdecznie się ucałować ;)
Jeszcze tego samego dnia o godzinie 21 wzięłam udział w apelu jasnogórskim połączonym z nocą nikodemową- mówię Wam coś pięknego. Światło w kościele było zapalone tylko na ołtarzu i reszta kościoła byłaby ciemna, ale rozświetlał ją blask świec, które każda osoba trzymała w ręku. Były modlitwy i śpiewy, ale nie takie, które co niedzielę są w kościele, było to raczej coś na wzór Lednicy. Tekst każdej piosenki był wyświetlany na tablicy, dodatkowo grał i śpiewał nasz kościelny zespół. Na koniec każdy otrzymał indywidualne błogosławieństwo. Było naprawdę cudownie - głębokie religijne przeżycie. Kupiłam sobie również pamiątkę misyjną - obraz przedstawiający Świętą Rodzinę.
Wczoraj było Boże Ciało - oj bardzo czekałam na ten dzień, bo moja córeczka debiutowała w sypaniu kwiatków. Mimo,że najmłodsza ze wszystkich dziewczynek, ale za to jaka dzielna. Cała uroczystość trwała aż 3 godziny. Człowiek dorosły mógł się czuć zmęczony, a co dopiero takie małe dziecko. Oliwka w kościele trochę się powierciła, ale jak przyszło co do czego to dała z siebie wszystko, a mnie rozpierała duma:)))
Jeszcze tego samego dnia wyprawiłam mężowi urodziny:)
Jak widzicie ten tydzień miałam bardzo zajęty, a skupiał się on głównie wokół kościoła, ale nie zabrakło też spotkań towarzyskich:) A jak Wam minął ten tydzień?
W tym tygodniu w mojej parafii było odnowienie misji, które miały miejsce rok temu. Przyjechali misjonarze i od rana do godziny 22 -23 był przygotowany specjalny program, a w tym czuwanie, rekolekcje dla dzieci, msze święte z różnymi naukami, apel jasnogórski, noc nikodemowa.. Biorąc pod uwagę to,że kolejne misje będą najprawdopodobniej za 15 lat wzięłam udział w kilku uroczystościach. Nie żałuję ani jednej godziny, bo było pięknie.
W poniedziałek moja trzy i pół latka miała próbę sypania kwiatków, a po niej były rekolekcje dla dzieci ze szkoły podstawowej. Pomyślałam sobie,że skoro już jesteśmy w kościele to warto byłoby zobaczyć jak takie rekolekcje wyglądają i mimo,że córcia nie chodzi nawet do przedszkola - zostaliśmy. Misjonarz miał maskotkę - pandę. Rozmawiał sobie z tą pacynką o przyjaźni, choć myślą przewodnią tego spotkania był dekalog. Misjonarz zachęcał dzieci do brania udziału w dyskusji - dzieci zgłaszały się i mówiły po kolei przykazania. Przy 9 przykazaniu jeden trzecioklasista trochę się zagmatwał i powiedział : "Nie pożądaj matki żony bliźniego swego" hi hi trudno było zdusić śmiech;) Takie perełki są najlepsze. Córci nudziło się - wcześniej była pół godziny na próbie, później godzinę na rekolekcjach, w których nie była w stanie brać udziału, bo nie zna jeszcze 10 przykazań, więc jak Ojciec mówił o tym,że każdy ma swojego przyjaciela, a jest nim Pan Jezus, Oliwka na całe gardło wypaliła "wujek dobra rada" ;p Ach te bajki;)
W środę cały dzień spędziłam przy garach - mój mąż miał urodziny, więc piekłyśmy z Oliwką placek, zrobiłyśmy deserki, sałatkę, mięcho... A o 18 znów wyruszyliśmy do kościoła, gdyż była msza za mojego śp tatę. Podczas tej mszy w ramach misji było odnowienie przyrzeczeń małżeńskich. Wszyscy mieli przyjść odświętnie ubrani - kobiety w sukienkach, mężczyźni w garniturach i tak też było. Ojciec tak ładnie mówił o sakramencie małżeństwa, o obowiązkach małżonków względem siebie, czyli najogólniej rzecz biorąc o szeroko pojętym wzajemnym szacunku. Po odnowieniu przyrzeczeń misjonarz nakazał wszystkim małżonkom serdecznie się ucałować ;)
Jeszcze tego samego dnia o godzinie 21 wzięłam udział w apelu jasnogórskim połączonym z nocą nikodemową- mówię Wam coś pięknego. Światło w kościele było zapalone tylko na ołtarzu i reszta kościoła byłaby ciemna, ale rozświetlał ją blask świec, które każda osoba trzymała w ręku. Były modlitwy i śpiewy, ale nie takie, które co niedzielę są w kościele, było to raczej coś na wzór Lednicy. Tekst każdej piosenki był wyświetlany na tablicy, dodatkowo grał i śpiewał nasz kościelny zespół. Na koniec każdy otrzymał indywidualne błogosławieństwo. Było naprawdę cudownie - głębokie religijne przeżycie. Kupiłam sobie również pamiątkę misyjną - obraz przedstawiający Świętą Rodzinę.
Wczoraj było Boże Ciało - oj bardzo czekałam na ten dzień, bo moja córeczka debiutowała w sypaniu kwiatków. Mimo,że najmłodsza ze wszystkich dziewczynek, ale za to jaka dzielna. Cała uroczystość trwała aż 3 godziny. Człowiek dorosły mógł się czuć zmęczony, a co dopiero takie małe dziecko. Oliwka w kościele trochę się powierciła, ale jak przyszło co do czego to dała z siebie wszystko, a mnie rozpierała duma:)))
Jeszcze tego samego dnia wyprawiłam mężowi urodziny:)
Jak widzicie ten tydzień miałam bardzo zajęty, a skupiał się on głównie wokół kościoła, ale nie zabrakło też spotkań towarzyskich:) A jak Wam minął ten tydzień?
Swięta Rodzina to piękny przykład dla nas. Szkoda, że nie mam takiego obrazu, podnosi na duchu :) Podziwiam, że córcia tak długo wytrzymała , wygląda jak mała iskierka :). U nas było naprawdę zimno w Boże Ciało. Chyba dzieciaczki trochę przemarzły na procesji . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak wyjeżdżaliśmy z domu to świeciło słońce, ale już na procesji to przewiało wszystkich:/
UsuńIkona Świętej Rodziny jest piękna -musiałam kupić, tym bardziej,że kosztowała tylko 8zł:)
córeczka swietnie wygląda , podziwam ja ze tak długo wytrzymała
OdpowiedzUsuńhttp://photomelife.blogspot.com/
Dziękuję:)
Usuńmam identyczną ikonę :) Córcia super! ja spędziłam ten dzień z narzeczonym na procesji w Krakowie, a później pozwiedzaliśmy i pochodziliśmy sporo :)
OdpowiedzUsuńczyli przyjemnie spożytkowany długi weekend:)
UsuńPo 3 godzinach to ja bym wysiadła ;) Śliczną masz Córcię :)
OdpowiedzUsuńSama się dziwię,że tyle wytrzymała:)
Usuńdziękuję:*
Oj faktycznie miałaś dzień zapełniony. Maluda ślicznie wyglądała, chociaż mieliście pogodę? Bo u nas tak się chmurzyło i w efekcie zaczęło padać (właściwie chyba dość często w Boże Ciało u nas pada).
OdpowiedzUsuńU nas też nieciekawie, na procesji bardzo wiało:(
UsuńJa nie jestem religijną osobą, bardzo rzadko biore udział w jakichkolwiek uroczystościach, ale chciałabym aby moje dzieci chodziły do Kościoła, a później niech już same zdecydują czy chcą dalej chodzić czy nie. Mój chłopak jest bardzo religijny, nawet śpiewa gospel w swoim Kościele :) Córeczkę masz piękną! :*
OdpowiedzUsuńSuper, podoba mi się,że Twój mężczyzna nie wstydzi się swojej wiary, a nawet śpiewa. Ja mojego nie mogę zaciągnąć do kościoła;p
UsuńJak widzę pogoda nie dopisała ;/
OdpowiedzUsuńto chyba już tradycja, że w BC jest nieprzyjemnie:(
UsuńJaka śliczna ta Twoja Oliwka :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że bardzo spodobał mi się Twój opis tygodnia. Tyle czasu w kościele. Córeczka była naprawdę dzielna, że tyle wytrzymała.
Ja wierzę, ale nie chodze bardzo często do kościoła. Chociaż przyznam, że mamy takiego proboszcza, że aż się chce przychodzić na msze. Przed porodem chodziłam częściej niż zwykle, teraz mam przerwę ze względu na moją kruszynkę. Nie chodzi o to, że będzie bardzo płakać, ale jeszcze za wcześnie na takie długie pobyty poza domem.
Spokojnie, na razie odchowaj trochę córeczkę:) My też mamy świetnego proboszcza - na prawdę aż szkoda opuścić niedzielnej mszy:)
UsuńŚliczna córeczka ;) jeśli chodzi o takie święta to jest coś jednak wyjątkowego ;)
OdpowiedzUsuńto prawda:)
UsuńPiękny wpis, nie wiem jak inaczej go określić. Cudowne, że są jeszcze ludzie tak pełni wiary i doceniający podniosłość wydarzeń w życiu katolika. A w tym wszystkim przekazujesz tę wiarę córce. Tylko pozazdrościć, przyznaję uczciwie, że mi ostatnio aż takiej wiary brakuje.
OdpowiedzUsuń:)
Ps. Córcia wygląda prześlicznie! :)
powiem Ci szczerze,że ja wcześnie też chodziłam w kratkę do kościoła, aż w końcu dotarło do mnie, że bez wiary życie jest puste
Usuńdziękuję:)
sypanie kwiatków ;) pamiętam, że to lubiłam :) śliczna córka, masz z kogo być dumna :)
OdpowiedzUsuńhi hi ja też sypałam i miałam z tego frajdę:)
UsuńBardzo spodobał mi sie Twój post :) Z córeczki rzeczywiście możesz być dumna! Sliczna jest!
OdpowiedzUsuńWszystkie podobne przeżycia religijne są wspaniałe i pamiętamy je w sercu. Też brałam udział w niejednym i wiem co mówię :) Pozdrawiam serdecznie :)
ja lubiłam jeździć na pielgrzymki do Lednicy, teraz nie mam za bardzo możliwości
UsuńJaki słodziak mały :) śliczną masz córcię :)
OdpowiedzUsuńdziękuję<3
UsuńPiękną masz córeczkę :)
OdpowiedzUsuńMasz śliczną i uroczą córeczkę! Z sentymentem powróciłam do moich wspomnień związanych z Bożym Ciałem. Jako mała dziewczynka również sypałam kwiaty. Z radością przygotowywałam koszyk i zrywałam kwiaty.
OdpowiedzUsuńtak, to było przeżycie, teraz mogłam podziwiać moją córeczkę:) słodki widok i ogromna duma:)
UsuńMoja gwiazda też była sypać kwiatki pierwszy raz w tym roku :-) na początku się złościła bo ludzie deptali "ciki" czyli
OdpowiedzUsuń"kwiatki" a ona chciała je zbierać, ale potem opanowała że to się sypie a nie zbiera :-) chciałam dodać zdjęcia ale nie da się :-) pozdrawiam Martuśka, Oliwka jest słodka :-)
Powiem szczerze, że do kościoła przestałam chodzić w pewnym momencie. Częściowo straciłam wiarę w Boga, ale to raczej nie dziwne biorąc pod uwagę, że wiarę w ludzi też... Nie są to jakieś "widzimisię" czy lenistwo, pewne zdarzenia w życiu tak sprawiły... niestety.
OdpowiedzUsuńCóreczkę masz świetną, jest śliczna i brawa za dzielność :)