Pamiętacie swoje pierwsze przygody z makijażem? Ja taaak. Na samym początku, czyli za czasów studenckich (tak, nie malowałam się w liceum) kupowałam kosmetyki jak leci. Eksperymentowałam z różnymi mleczkami, których do dziś nie polubiłam, a później przerzuciłam się na płyny micelarne. Ile ja ich przerobiłam (!). Z jakością też bywało różnie - nie raz szczypały mnie oczy, aż chciało się je wydrapać. Zdarzało się, że buzia była zaczerwieniona, a makijaż zamiast zmyty - rozmazany. Miało się przygody. Później, jak już stałam się świadomym konsumentem znalazłam Biodermę i długo się z nią nie rozstawałam. Jednak moja ciekawość przewyższa stabilizację w świecie kosmetycznym i tak oto znalazłam godnego zastępcę Biodermy. Mało tego - tańszego i większym opakowaniu, dostępnego w każdej drogerii. Dzięki niemu po raz kolejny uświadomiłam sobie, że demakijaż nie musi być koszmarem.
Mimo zadowolenia z ostatniego płynu micelarnego, ciekawość tego co nowego pojawia się w świecie kosmetycznym była silniejsza ode mnie. I tak właśnie trafiłam na odświeżająco - łagodzący aloesowy płyn micelarny Eveline Cosmetics. Wszystko co jest związane z aloesem jest u mnie mile widziane, więc nie miałam żadnych oporów w wypróbowaniu tej nowości. Oprócz ekstraktu z aloesu, który ma działanie nawilżające, znajdziemy w nim także kojącą prowitaminę B5.
Nadszedł czas na pierwszy demakijaż. Zboczenie zawodowe kazało mi najpierw otworzyć opakowanie i powąchać jej zawartość i wiecie co? Oprócz zapewnień producenta i efektów wizualnych, była to pierwsza rzecz, która mi się spodobała. Zapach! Świeży, ale zarazem subtelny, taki jak lubię najbardziej. Mam ogromną słabość do takich "zielonych" zapachów, więc z radością przystąpiłam do dalszego etapu. Nasączyłam wacik i zrobiłam test oka. Co jak co, ale gdyby oczy zaczęły mnie szczypać, to i reszta twarzy mogłaby ulec podrażnieniu, a tego bym nie chciała. Tak to już jest z nowymi kosmetykami, że czeka nas jedna wielka niewiadoma. I już po demakijażu oczu wiedziałam, że będzie z tego miłość - nic nie piekło, nie szczypało, a make up zmyłam raz dwa. Ze zmyciem podkładu, różu, rozświetlacza, pudru.. też nie było żadnego problemu. Odświeżająco - łagodzący aloesowy płyn micelarny Eveline Cosmetics nie jest tępy, a praca z nim to czysta przyjemność. Po demakijażu obserwowałam jeszcze długo swoją twarz, ale nawet się nie zarumieniła. Powiedziałabym nawet, że była ukojona, bez śladu tego nie przyjemnego uczucia ściągnięcia. I w tym momencie muszę przyznać, że obietnice producenta nie są bujdą wyssaną prosto z palca. To na prawdę działa. Znalazłam godnego zastępcę Biodermy, którego kupić można już za 20zł za 400ml opakowanie.
Demakijaż nie musi być koszmarem, z czerwonymi, łzawiącymi oczami i ściągniętą, zaczerwienioną skórą, co nie raz udowadniałam na tym blogu. Odświeżająco- łagodzący aloesowy płyn micelarny marki Eveline Cosmetics spisał się u mnie na medal i póki co nie mam zamiaru go zmieniać. Duże opakowanie, piękny, świeży zapach i przede wszystkim skuteczność w usuwaniu każdego rodzaju makijażu sprawiają, że zostanę z nim na dłużej.
Zobacz także:
-> Gładkie usta bez wysiłku
-> Kiedy kwitną wiśnie jest wiśniemicie
ooo nie wiedziałam, że Eveline ma taki fajny płyn w ofercie, uwielbiam kosmetyki z aloesem
OdpowiedzUsuńCiekawy bardzo, ja mam teraz Bielendowy płyn, a i Biodermę miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie polubiłam się z płynami micelarnymi, ale tego jeszcze nie miałam.
OdpowiedzUsuńJa co z Eveline się niezbyt lubię:(
OdpowiedzUsuńKiedyś sprawdzę w takim razie ;)
OdpowiedzUsuńPrezent dla seniora nie zawsze musi być stonowany i przewidywalny. Obecnie masz możliwość podarować coś znacznie bardziej oryginalnego, co zapewni mu bardzo przyjemne chwile.
OdpowiedzUsuńprezent dla seniora