Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ulubieńcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ulubieńcy. Pokaż wszystkie posty

30 marca 2017

Śliwkowe nowości Apis Natural Cosmetics - maska i serum.

Śliwki - pyszne, soczyste i słodkie owoce, oprócz swoich walorów smakowych mają również właściwości kosmetyczne. I choć do tej pory miałam okazję tylko się nimi zajadać, to od dwóch miesięcy raczę nimi także swoją cerę. Wszystko to za sprawą śliwkowych nowości Apis Natural Cosmetics. Maska i serum z nowej linii Kakadu plum skradła moje serce.


W całej linii kosmetyków tej marki trudno szukać parabenów, barwników, parafiny czy też silikonu. Nawet najbardziej oporni czy też wymagający znajdą tutaj coś dla siebie. Zapach maski i serum jest słodki, wyraźnie czuć aromatyczną woń śliwki, co dla ich sympatyków będzie dodatkowym plusem. Kosmetyki należy zużyć w przeciągu 8 miesięcy od ich pierwszego użycia. Na pewno każdemu się to uda. Ja używam je równo od dwóch miesięcy i choć nie widzę jakiejś ogromnej różnicy w ich zużyciu, to wierzę, że jest to możliwe. Opakowania są nieprzezroczyste, więc trudno stwierdzić faktyczny poziom zużycia. Jedynie w przypadku maski, która zamknięta jest w wygodnej tubie, widzimy to na bieżąco. Jeśli chodzi o serum, plastikowe opakowanie z pompką jest na tyle grube, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić ile go ubyło.


Serum

Serum znajduje się w 100ml nowoczesnym opakowaniu z pompką. Jest ono bardzo higieniczne, a oprócz tego ma ono swoje walory estetyczne. Formuła kosmetyku jest lekka. Po wyciśnięciu z opakowania wygląda jak delikatny krem, ale w momencie nałożenia go na twarz staje się wodnity - wtapia się w skórę od razu. Bardzo fajnie nawilża i wygładza skórę.


Serum można stosować zarówno na dzień jak i na noc.W przypadku stosowania go w ciągu dnia, nie będziecie zawiedzione, bowiem świetnie on współgra z makijażem, w żaden sposób nie wpływa na jego estetykę. Wzmacnia działanie kremów. Można go też stosować solo, ładnie nawilża skórę. Mimo iż jest on dostosowany przede wszystkim dla cery normalnej i suchej, to posiadaczki cery mieszanej również nie będą zawiedzione. Zawiera on ekstrakt z australijskiej śliwki kakadu, a także z wiśni, mango i jagód goji. Znajdziemy w nim także cenne oleje z nasion chia, czy pestek śliwek, kolagen z elastyną, oraz kwas hialuronowy. Bardzo zachęcający skład, który w 100% spełnia swoje zadanie.

Maska

Maska znajduje się w 200ml opakowaniu - tubie, z zamknięciem typu klik. Jest ona moim faworytem i zarazem hitem ostatnich miesięcy. Ma ona gęstą, treściwą konsystencję. Oprócz komponentów, które składają się na serum, jest ona wzbogacona m.in. d-panthenolem, który ma łagodzące właściwości.


Świetnie sprawdza się nałożona zarówno na twarz, szyję i dekolt. Według zaleceń producenta rozprowadzałam grubą warstwę na te partie ciała i zostawiałam ją na 15 minut. Po tym czasie resztki maski (tej która się nie wchłonęła) usuwałam tonikiem. Efekt spełnił wszystkie moje wymagania. Skóra była nawilżona, odżywiona, niezwykle miękka, delikatna, sprężysta... Uwielbiam tą maskę!


Cała linia kakadu plum składa się z maski, serum, koncentratu, kremu do twarzy, oraz maski algowej z nasionami chia. Możecie ją zobaczyć na stronie producenta. Mimo, że miałam niebywałą przyjemność używać dwóch z pięciu kosmetyków, to po pozytywnym działaniu mam ochotę na więcej. Jeszcze nigdy nie zawiodłam się na tej marce. Moja skóra je po prostu kocha. Firma Apis tak prężnie się rozwija i ma tak znakomity asortyment, że trudno szukać tu dziury w całym. Świetne składy i znakomity wpływ tych kosmetyków na skórę działają na mnie jak magnes. Jestem przekonana, że i Wy będziecie zadowolone.

21 stycznia 2017

Moje piosenki 2016

Parę dni temu wzięło mnie na wspomnienia. Przeglądałam właśnie wpisy z podsumowania 2015 roku i trafiłam na moje ulubione kawałki, które umilały mi czas w tamtym okresie. W tym roku taki post jeszcze się nie pojawił, więc szybciutko postanowiłam nadrobić zaległości, aby pokazać Wam utwory, które najczęściej słuchałam w minionym roku. Który z nich sprawił, że nóżki same się ruszały, który według mnie jest idealnym podkładem do romantycznego wieczoru, i który potrafi wycisnąć ze mnie dwoma zwrotkami milion łez? Zapraszam do słuchania, być może znajdą się tu i Twoje ulubione kawałki?

* słuchaj na słuchawkach lub za pomocą sprzętu z dużym basem




Carla's Dreams - Sub Pielea Mea - tytuł (podlinkowany) prowadzi do klipu, który najczęściej słuchałam. To utwór, przy którym nóżki same chodziły, miotła i odkurzacz miały mnie dość, bo innych tancerzy znaleźć nie mogłam, ale za to prace domowe szły raz dwa. Pomyśleć, że wystarczy założyć słuchawki na uszy, zrobić na full i zapomnieć o rzeczywistości. Świetna taneczna muzyka.



Burak Yeter - Tuesday - ta niezwykle seksowna piosenka, która mimo zmysłowego głosu wokalistki ma jednak w sobie pazur. Jest dla mnie idealnym podkładem do miłego wieczoru we dwoje. Dlaczego? Właściwie w pierwszym zdaniu odpowiedziałam na to pytanie. Ciepły i spokojny głos wokalistki, a w tle szybsze nuty - Trudno mi rzeczowo odpowiedzieć, ale wystarczy posłuchać tego utworu, by zrozumieć, że coś ona w sobie ma.


Anna Karwan - Otwarcie KSW 23 - trafiłam na nią przez przypadek, przekopując czeluście you tube. Uczestniczka the voice the poland zachwyciła mnie swym niebywałym talentem. Przesłuchałam chyba wszystkie jej wykony na yt,a dzisiaj pokażę Wam klip z otwarcia KSW 23. Wymiata, prawda?



Anita Lipnicka - Ptasiek - to właśnie ta piosenka, przy której wylałam morze łez...  Zrobiła się o niej głośno tuż przed dniem wszystkich świętych i przysłuchując się jej odnalazłam siebie. TEN POST wyjaśni Wam wszystko. Tęsknię, kocham, żałuję i mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy tato...



Hasta El amanecer - Nicy Jam - W 2016 roku odkrywałam również hity w innych językach niż polski i angielski. Ku mej uciesze coraz więcej jest zagranicznych piosenek, które przyprawiają o mocniejsze bicie serca. Nicy Jam jest na to doskonałym przykładem.


Beyonce - Drunk in love - to chyba najseksowniejsza piosenkarka na świecie. Piękne ciało, wspaniały głos - śliczna, utalentowana, seksowna niegrzeczna dziwczynka, która nie boi się okazywać mężowi uczuć na scenie. Zresztą zobaczcie sami. Piosenka stara, ale i ta ją uwielbiam.


Nicole Scherzinger - Your Love - pamiętam ją jeszcze za czasów Pussycat Dolls i mimo kariery solowej nie przestałam ją lubić. Dancowy kawałek rusza pupkę z parkietu.


Cleo - Mi się chcę - ta piosenka mówi chyba o każdym z nas -> od poniedziałku do piątku tkwimy w pracy, a w weekend mamy ochotę się rozerwać. Cały sens piosenki w jednym zdaniu.


Sarsa - Zapomnij mi - to piosenka, którą swego czasu najczęściej śpiewałam. Podoba mi się głos wokalistki, słowa piosenki i ich sens - z życia wzięte..


Natalia Nikiel - Error - tak jak w zeszłym roku pokażę Wam piosenkę, której nie poznałabym, gdyby nie reklama w tv. Fajna, rytmiczna, klubowa i polska.



IV edycja zumba summer party Mielno
- dobra przyznaję - byłam tam- cztery godziny pociłam się tańcząc podczas tego maratonu, ale jest to jedno z niewielu wspomnień, które warto opisywać. Na tej imprezie po prostu powinno się być, choć przy panach instruktorach trudno było się skupić ;) Na klipie widać mnie parę razy - znajdziecie zakręconą mnie?


Lubię się przed Wami odkrywać - pokazywać co mnie cieszy, a co smuci, co mnie zachwyca i co wprawia mnie w dobry nastrój.W takich krótkich zestawieniach możecie poniekąd poznać mnie, moje prywatne życie, upodobania, a ja mogę zarazić Was tym co kocham, a czym się rzadko dzielę. Przy muzyce każda praca idzie w błyskawicznym tempie, często jest ona lekiem na całe zło, sposobem odcięcia się od świata i wyrażenia uczuć, które nie chce się wypowiedzieć. Lubię odreagowywać w ten sposób i wierzę, że nie jestem w tym sama.

-> ulubione kawałki 2015 roku
-> ulubione książki 2016 roku

15 stycznia 2017

Ulubione książki 2016 roku

Wstyd się przyznać, ale w 2016 roku nie przeczytałam zbyt wielu książek. Nie biorę udział w wyzwaniach, aby w każdym tygodniu roku przeczytać choć jeden tytuł. Nigdy nie wiem co dzień przyniesie. Czasami jest tak, że w jeden wieczór pochłaniam całe czytadło, innym razem mam zastój, bo ilekroć dotknę głową do poduszki, to odpływam do krainy nibylandii i plany czytelnicze zamieniają się w senne marzenie. Zupełnie osobnym przykładem są pozycję, które ciągną się jak flaki z olejem i czyta się je wyjątkowo trudno. Na pewno nie raz się zmierzyliście z taką książką. Ja jestem uparta i jak już zacznę czytać, to ciągnę daną historię do końca, choćbym se miała w łeb strzelić, bądź umrzeć z nudów. W 2016 roku przeczytałam kilkanaście tytułów, spośród których wybrałam garstkę tych, które szczególnie mi się spodobały.


Taylor Stevens "Informacjonistka"
"Vanessa Munroe ma dość nietypowe zajęcie: handluje informacjami - drogimi informacjami. Wśród jej klientów są korporacje, przywódcy państw i osoby prywatne. Pewien teksański miliarder wynajmuje ją, by odnalazła jego córkę, która zaginęła kilka lat wcześniej w Afryce. Zaintrygowana zagadką zaginięcia dziewczyny Munroe wraca do krainy swego dzieciństwa, gdzie szybko odkrywa, że została zdradzona, odcięta od cywilizacji i pozostawiona na pewną śmierć. Żeby wydostać się z dżungli i uciec przed prześladującymi ją demonami, musi stawić czoło przeszłości, o której od dawna próbowała zapomnieć."


Vanessa Munroe to kobiece wcielenie Jamesa Bonda. Ta silna, inteligentna i nieustraszona kobieta budziła mój podziw już od pierwszych stron książki. Nigdy nie sądziłam, że handel informacjami to dobrze płatna praca, niestety też niezwykle niebezpieczna. Każdy niewłaściwy krok, każda pomyłka może kosztować utratę życia. Pewnego dnia Vanessa dostaje zlecenie odszukać córkę amerykańskiego miliardera, która zaginęła kilka lat temu w czeluściach gorącej Afryki. Bohaterka wie za jakie sznurki pociągnąć, aby zdobyć interesujące ją informacje i rzeczy jak np fałszywe paszporty, karty pobytu. Doskonale posługuje się kilkoma tamtejszymi dialektami, pakuje się w niejedne kłopoty, a czytelnik czyta stronę za stroną, by dowiedzieć się jak się z nich wyplącze. Wartka akcja, ciągłe napięcie sprawiają, ze książkę czyta się jednym tchem.

Czy Vanessa odnajdzie córkę miliardera? W jakie kłopoty się wpakuje i jaką tajemnicę skrywa jej mroczna osobowość? Sięgając po ten thiller poznacie odpowiedzi na każde z tych pytań.

Wydawnictwo : Rebis
Rok wydania : 2012
Ilość stron : 316
Oprawa : miękka
Cena detaliczna : 33,90 zł

Erica Spindler "Koszmary przeszłości"
"Kiedy siedemnastoletnia Katherine McCall budzi się pewnego ranka i widzi zmasakrowane zwłoki starszej siostry Sary, w ułamku sekundy całe jej życie zmienia się bezpowrotnie. Kat, uznana za główną podejrzaną, staje przed sądem. Po procesie poszlakowym ława przysięgłych oczyszcza ją z zarzutów, ale nie wszyscy zgadzają się z tym orzeczeniem. Dziewczyna ma tylko jedno wyjście – musi wyjechać z miasteczka. Zabiera ze sobą mroczny sekret, który ją dręczy, gdyż nie jest pewna, czy nie miała czegoś wspólnego ze śmiercią Sary…

Mimo upływu lat Kat nadal nie może spać spokojnie, dręczona niewyjaśnioną śmiercią siostry i anonimowymi listami. W dziesiątą rocznicę zbrodni postanawia zawalczyć o sprawiedliwość. Aby odnaleźć mordercę wraca do Liberty w Luizjanie.

Miasteczko nadal oplata sieć tajemnic i podejrzeń. Katherine znajduje sprzymierzeńca w osobie detektywa Luke’a Tannera, ale wydaje się, że nikt inny nie stoi po jej stronie. Ma mnóstwo wrogów, nie ufa nikomu i wie, że gdzieś czyha morderca, zdecydowany ukręcić łeb sprawie. Kat musi zadecydować, czy warto walczyć o sprawiedliwość, skoro stawką jest jej własne życie."



Kat McCall to zbuntowana nastolatka, nad którą prawną opiekę ma jej starsza siostra Sara. Po śmierci rodziców dziewczyny odziedziczyły duży majątek, ale Kat będzie mogła zarządzać swoją częścią dopiero w momencie osiągnięcia pełnoletności. Pewnego dnia Sara dowiaduje się, że Kat pod pretekstem dodatkowych zajęć sportowych zadaje się z dorosłym mężczyzną. Zatroskana siostra zakazuje Kat dalszych kontaktów. Kat wybucha i życzy siostrze śmierci. Następnego dnia znajduje Sarę martwą. Wszystkie podejrzenia padają oczywiście na nastolatkę. Nic w tym dziwnego skoro sąsiedzi słyszeli jak wykrzykuje groźby pod adresem siostry. Komendant chcę jak najszybciej zamknąć dziewczynę za kratkami, ale po poszlakowym procesie zostaje ona oczyszczona z zarzutów. Kat bojąc się sąsiedzkiego linczu ucieka z miasta. Po 10 latach postanawia wrócić do rodzinnego domu, aby odnaleźć prawdziwego sprawcę i doprowadzić sprawę do końca, oraz by rozkręcić tu swój biznes. Pomaga jej w tym policjant Luke Tunner. Sprawa zostaje otwarta na nowo, ale Kat nie może czuć się bezpiecznie. Ktoś chcę ją powstrzymać przed odkryciem prawdy.


Uwielbiam książki Ericki Spindler, dlatego, że wciągają one od pierwszej strony. "Koszmary przeszłości" to kolejna pozycja, od której nie można się oderwać. Czy Kat odzyska zaufanie sąsiadów? Czego uda jej się dowiedzieć o okropnym wieczorze sprzed 10lat i w końcu kim jest morderca? Zachęcam do lektury, na pewno nie będziecie czuć się nią rozczarowani.



Wydawnictwo : Książki GJ
 Rok wydania : 2013
 Ilość stron : 355
Oprawa : twarda
Cena detaliczna : 34,90 zł

Barbara Freethy "Nie mów nic"
"
Julia planuje właśnie ślub, gdy na wystawie słynnego fotografa dostrzega zdjęcie małej dziewczynki przed bramą rosyjskiego sierocińca, dziewczynki, w której rozpoznaje siebie. I choć wydaje jej się to niemożliwe, bo wychowywała się w pełnej rodzinie i nie była adoptowana, ma jednak taki jak tamta dziewczynka wisiorek z łabędziem i starą rosyjską laleczkę. Matka Julii niedawno zmarła, nie może więc nic wyjaśnić, nie żyje także autor zdjęcia. Jedyną osobą, która może pomóc dziewczynie, jest jego syn, Alex. On jednak także ma własną tajemnicę…"


"Nie mów nic" to chyba pierwsza książka tej autorki, którą miałam przyjemność przeczytać. Lekki styl sprawia, że w sposób naturalny zostajemy wciągnięci w tą opowieść, a jest ona bardzo tajemnicza i zaskakująca.

Główną bohaterką jest Julia, szczęśliwie zakochana, zaręczona i planująca wspólną przyszłość z ukochanym. Pewnego dnia jej życie wywraca się do góry nogami. Wszystko to za sprawą starej fotografii, na której widnieje mała dziewczynka przed bramą sierocińca. Julia nie może oderwać wzroku z od fotografii, odnajduje w niej siebie. Postanawia przeprowadzić śledztwo i odkryć karty historii, swojej historii. Pomaga jej Alex, syn nieżyjącego fotografa.

Czy Julia odkryje tajemniczą przeszłość? Czego dowie się o swoim pochodzeniu? Czy wrócą do niej wspomnienia pierwszych czterech lat swojego życia, które najprawdopodobniej wyparła z pamięci? Kto okaże się przyjacielem, a kto śmiertelnym wrogiem? Gorąco zachęcam do przeczytania tej cudownej książki, która strona po stronie wciąga jeszcze bardziej.

Wydawnictwo : Bis
 Rok wydania : 2014
 Ilość stron : 445
Oprawa : miękka
Cena detaliczna : 38,90 zł


Brenna Yovanoff "Wyśnione miejsca"
"Są dwie Waverly.
Pierwsza: ma nieskazitelny wygląd, popularnych przyjaciół, najlepsze oceny w szkole i świetne wyniki w sporcie.
Druga: to tajemnicza dziewczyna, która zagłusza myśli bieganiem do utraty tchu. W nocy zastanawia się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby zrzuciła maskę, którą nosi za dnia.

Jest dwóch Marshallów.
Pierwszy: bad boy, który nadużywa alkoholu, ryzykując wydalenie ze szkoły. Nie ma to dla niego znaczenia – w końcu jest nikim.
Drugi: ten, który czuje więcej, niż przyznaje sam przed sobą. Zmaga się z ciężarem, o którym inni nie wiedzą.

Waverly i Marshall spotykają się… we śnie. Jest to miejsce, gdzie oboje mogą być sobą. I gdzie dotyk wydaje się równie prawdziwy jak na jawie. Czy odważą się swoje wyśnione miejsca zamienić na rzeczywistość? "


"Wyśnione miejsca" to chyba ostatnia książka, którą miałam przyjemność przeczytać w 2016 roku. Sięgając po nią miałam nadzieję przeczytać coś lekkiego i się nie zawiodłam. Dzięki tej książce możemy przenieść się na chwilę na szkolne korytarze i zmierzyć się z rzeczywistością, która tam rządzi, a nie zawsze jest ona łatwa.

Waverly i Marshall to dwie bardzo kontrastujące ze sobą postacie. Ona jest ładną, popularną i wzorową uczennicą z licznymi sukcesami w sporcie, a on to typowy przykład niegrzecznego chłopca, który wieczory spędza u swojego brata na pijackich libacjach. Dopiero kiedy przychodzi wieczór oboje mogą zrzucić maski, którymi na co dzień się zasłaniają i nareszcie pokazują swoje prawdziwe oblicze. Waverly nie może w nocy spać i wszystkie emocje zagłusza bieganiem, natomiast Marshal to tak naprawdę wrażliwy chłopak. Spotykają się oni we śnie, gdzie mają możliwość poznać swoje prawdziwe oblicza.

Czy senne mary będą miały wpływ na rzeczywistość? Czy ta znajomość przerodzi się w coś więcej? Czy bohaterowie będą umieli porzucić swoje dotychczasowe życie na rzecz nowej znajomości?

Mimo, że teoretycznie książka jest dla młodzieży to polecam po nią sięgnąć - strony same się przewracają. Lekki język, zaskakujący wątek i historia, która zostaje w pamięci.

Wydawnictwo : moondrive
 Rok wydania : 2016
 Ilość stron : 358
Oprawa : miękka
Cena detaliczna : 34,90 zł

Wszystkie książki, które znalazły się w tym zestawieniu mają w sobie "to coś", co nie pozwala ich odłożyć na półkę. Historię w nich zawarte są tak ciekawe, tak poruszające, nietypowe i zaskakujące, że zostają w pamięci na długo. Mam nadzieję, że znajdziecie w tej krótkiej liście moich ulubionych książek 2016 roku jakiś tytuł, który szczególnie przypadnie Wam do gustu.

28 grudnia 2016

Kosmetyki - polecane, odradzane, obojętne część 1

Wielkimi krokami zbliża się koniec roku. Z tego powodu postanowiłam rozliczyć się sama ze sobą z piętrzącym i zalegającym mi denkiem. Dawno już nie pisałam tego typu postu. Zazwyczaj pojawiał się on regularnie co 3 miesiące, a w tej chwili minęło już pewnie dobre pół roku. Cały czas jednak skrzętnie odkładałam puste opakowania. Po co? No cóż, dla mnie jest to swego rodzaju podsumowanie i sprawdzenie ile i jakich produktów najczęściej używam. Tak właśnie powstał o kosmetykach, które polecam, zdecydowanie odradzam lub, które są mi totalnie obojętne. Zapraszam na pierwszą część wpisu. Może odnajdziecie w nim swoje kosmetyczne hity.




Polecane.

Zaczniemy od kosmetyków, które się u mnie sprawdziły, a tym samym jestem w stanie je polecić. Większość z nich znajdziecie w każdej drogerii, zwłaszcza jeśli chodzi o produkty do higieny. w tej kwestii staram się nie być wybredna.


1.Żel pod prysznic i płyn do kąpieli macadamia oil On Line - dobrze się pieni i świetnie sprawdza się zarówno jako żel pod prysznic jak i płyn do kąpieli. Piana jest miękka i delikatna, a zapach olejku macadamia umila kąpiel, choć nie powiem, żeby był on moim ulubionym.

2. Energetyzujący żel pod prysznic słodka malina Seyo - żel kupiony w aptece. Podobnie jak ten powyżej ma on pojemność 500ml. Zapach słodkiego syropu malinowego - mniam.

3. Żel pod prysznic żeń-szeń i imbir Apart - mam ogromną słabość do męskich zapachów i z tego powodu czasami sięgam po takie żele. Bardzo lubię produkty do higieny marki Apart, również i ten mnie nie zawiódł.

4. Żel pod prysznic owoc granatu CD - 250 ml granatowej rozkoszy. Zapach delikatny i przyjemny. Wart wypróbowania.

5. Kremowe mydło w płynie Linda o zapachu tutti frutti - dostępne w każdej Biedronce. Zawsze stoi u mnie przy zlewie w kuchni, a słodki zapach owoców rozchodzi się po całym pomieszczeniu.

6. Perfumowane mydło do ciała Pani Wawelska noir - po raz pierwszy u mnie gościło. Nie dość, ze ładnie wygląda, to jeszcze pięknie pachnie i się pieni. Na pewno wrócę jeszcze do tej marki.

7. Kremowa kostka myjąca Dove gentle exfoliating - do marki Dove mam słabość, od lat uwielbiam ich mydła. To zawierało drobinki ścierające, co umilało kąpiel delikatnym masażem.

8. Mydło z dziegciem brzozowym i węglem aktywnym Scandia Cosmetics - kolejna marka, którą lubię. Bardzo przyjemne mydełko o cudownym zapachu.

9. Mydło ręcznie robione nagietek i konwalia Pszczela Dolinka - jeszcze jedna z moich ulubionych marek kosmetyków kąpielowych. Ich mydła to prawdziwe dzieła sztuki z zasuszonymi kwiatami i obłędnymi zapachami.


10. Luksusowy balsam regenerująco - kojący kwitnąca wiśnia Eveline Cosmetics Spa Professional - bardzo dobry, pięknie pachnący balsam, który szybko się wchłania i dobrze nawilża skórę. Więcej o nim tutaj.

11. Nivea Sensitive płyn micelarny 3 w 1 - jako wielbicielka płynów micelarnych zużywam ich niezliczone ilości. Kosmetyk Nivea dobrze się u mnie sprawdził, nie rozmazywał makijażu, tylko dobrze go zbierał. Skóra była oczyszczona i ukojona.

12. Rewitalizujący koktail do ciała z żurawiną i granatem Apis Natural Cosmetics - mam słabość do marki, nie będę tego ukrywać. Jeszcze nie zdarzyło się, żebym się zawiodła na którymś z kosmetyków i tak było i tym razem. Koktail ma lekką konsystencję, pięknie pachnie i odżywia, oraz nawilża skórę.


13. Szampon Timotei strenght & shine - ze względu na swoją małą pojemność jest to idealny kosmetyk na wyjazd, zmieści się w każdej kosmetyczce. Ma piękny, orzeźwiający zapach, a włosy po umyciu są sypkie i lśniące.

14. Szampon do włosów farbowanych z olejem z pestek z winogron, oraz z ekstraktem z porzeczki czerwonej Nature Moi - świetna propozycja dla osób, które uwielbiają naturalną pielęgnację. Znajduje się w nim bowiem 96% składników pochodzenia naturalnego. Więcej o nim tutaj.

15. Farba do włosów orzechowy brąz Joanna - lubię te farby, bo nie są skomplikowane w użyciu i na dodatek są tanie. Kolor utrzymuje się przez ok 1,5 - 2 miesięcy.

16. Suchy szampon Syoss wersja niebieska - na co dzień nie używam tego typu produktów, ale sprawdzał się on w awaryjnych sytuacjach. Szybko odświeżał włosy. Mam też wersje zieloną, ale nie jestem już z niej tak zadowolona - zostawia białe ślady. Niebieska seria tego nie robiła.


17. Lakier do paznokci Safarii nr 425 - piękny kolor, gruby pędzelek, świetne krycie. Wyrzucam, bo dość długo leżał i zrobił się gesty.

18. Sól do kąpieli mięta z lemongrasem Pszczela Dolinka - wspaniały dodatek do kąpieli, która dzięki temu kosmetykowi stawała się bardzo orzeźwiająca i pachnąca. Dodatek suszu kwiatowego sprawiał, że była to iście holywoodzka przyjemność, rodem z romantycznych filmów.

19 + 20. Krem na dzień z olejkiem z granatów ekologicznych i krem na noc z ekologicznym mleczkiem pszczelim Love me Green - bardzo dobre kremy, które w 99% są naturalne. Mimo, że były to miniaturki, to okazały się być wydajne i moja skóra je pokochała.

20. Ultranawilżający balsam kolagenowy do ciała - mój kosmetyczny hit! Działa jak opatrunek na suchą skórę. Więcej na jego temat znajdziecie tutaj.

21.SKIN79 hot pink super + beblesh balm triple functions - jeden z najsłynniejszych azjatyckich kremów BB spisał się u mnie na medal. Więcej o nim tutaj.

22. Multi balsam do pielęgnacji ciała AA oil essence - 40ml miniaturka, która świetnie sprawdziła się podczas wyjazdu. Przyjemnie pachnie i dobrze nawilża skórę.

23. Krem pod oczy argan oil Gly Skin Care - fantastyczny krem pod oczy, do którego muszę kiedyś wrócić. Bogata konsystencja i efekty działania przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Jak do tej pory nie znalazłam dobrego zastępcy. Więcej o nim tutaj.

24. Lakier do paznokci Delia - piękny pomarańczowy kolor, uwielbiałam go latem i namiętnie malowałam nim paznokcie. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.

25. Płyn micelarny Oeparol - łagodny dla oczu i niezwykle skuteczny w usuwaniu makijażu. Więcej o nim tutaj.

Obojętne.


Do tej kategorii należą kosmetyki, za którymi niespecjalnie będę tęskniła. Obojętne to również wszystkie próbki i saszetki, o których przez ich niewielką ilość nie zdążyłam wyrobić sobie zdania.


26. Maska krem z ogórka tajskiego do twarzy na noc - ciekawa żelowa konsystencja produktu, była dla mnie na początku miłą odmianą. Jednak żel oblepiał twarz i zostawiał taką samą nieprzyjemną warstwę. Bardzo mnie to denerwowało i nie zużyłam go do końca.

27. Fluid długotrwale kryjący 5 w 1 Deni Carte - dobrze kryje, ale to co mnie w nim denerwowało, to nadmierne świecenie twarzy. Więcej o nim tutaj.

28. Ziaja antybzzz żel łagodzący ukąszenia komarów - w te lato z racji tego, ze od rana do późnego wieczoru byłam w pracy (sezon), nie był mi on potrzebny. Smarowałam nim ukąszenia córeczki i łagodził nieco swędzenie.

29. Oriflame Feet up anti-perspirant - krem z antyperspirantem, to niezły gadżet dla tych, którzy zmagają się z nadmierną potliwością stóp. Mnie ten problem nie dotyczy, dlatego nie potrafię go właściwie ocenić.

30. Lakier do paznokci LM - dostałam go w gratisie do jakiś wakacyjnych zakupów. Duża 18ml pojemność sprawiła, że nie byłam w stanie go zużyć do końca. Zgęstniał, a szkoda, bo kolor mi się podobał.

31 + 32 lakiery Carla Cosmetics nr 165 (błękitny) i 184 (chabrowy) razem tworzyły zgrany duet, problem polegał na tym, że wolno wysychały i szybko się ścierały. Ze względu na kolor jestem na tak, ale trwałość skreśla te lakiery na zawsze z listy zakupów.

33. Miss sporty mini-me eye liner 100 neon yellow - lubiłam tą kredką podkreślać dolną powiekę latem, wyrzucam ze względu na termin ważności, który minął miesiąc temu.

34. Intensywny wypełniacz zmarszczek Dermo Future - bankietowy produkt, który nieco spłycał doraźnie zmarszczki. Więcej o nim tutaj.

35. Woda perfumowana Be-es Top Model - prezent od babci. Ładny stonowany zapach, który jednak dość szybko się ulatniał.



36. Farba do włosów Palette - Farba robi to, do czego została stworzona, jednak kolor wychodzi ciemniejszy niż na opakowaniu i jeszcze coś - okropnie śmierdzi.

37. Mleczko do demakijażu Rilastil daily care - nie jestem zwolenniczką mleczek, odnoszę wrażenie, że twarz jest niedoczyszczona po ich użyciu. Ten kosmetyk kosztuje akurat ok 100zł, ale stosowanie go tyłka nie urywa.

38. Henna treatment wax - intensywnie regenerująca odżywka do włosów z wyciągiem z henny. Na początku spisywała się u mnie dobrze, ale przy dłuższym stosowaniu zaczęła obciążać mi włosy. Ogromne opakowanie 530ml  zużywałam bardzo powoli i najwidoczniej moje włosy miały jej już dość.

39. Orzechowo - cukrowy peeling do ciała Spa Professional - uwielbiam cukrowe peelingi, w tym denerwowało mnie tylko to, ze skóra po jego użyciu była tłusta i skład mógłby by być lepszy. Poza tym spisywał się wspaniale, a oryginalny słoiczek przydaje mi się teraz w kuchni. Więcej o nim tutaj.


40. Garść próbek, saszetek, maseczek - jedne lepsze, inne gorsze, ale oprócz ulubionych płatków kosmetycznych Carea i zapasu do mydła, trudno powiedzieć o nich coś więcej.

Odradzane

Można powiedzieć, że najgorsze zostawiłam na koniec. Odradzane kosmetyki, to te które na 100% ponownie nie trafią do mojej kosmetyczki.


41. Balsam brzoskwiniowy do dłoni BingoSpa - ładnie pachniał, mimo, że można było wyczuć nutkę chemii, miał praktyczne opakowanie, ale słabo nawilżał i to jeszcze na krótko. Więcej tutaj.

42. Nawilżający krem do rąk z D- panthenolem Ziaja - coś okropnego, nie dość, że rzadki, to jeszcze kompletnie nic nie robił. Grr..

43. Ducray extra doux - szampon dermatologiczny do częstego stosowania - bardzo ładnie pachniał, dobrze się pienił, ale okropnie swędziła mnie po nim głowa.

44. Włoski wysuszacz do lakieru MB nail lab - wszystko było by z nim ok, bo przyspieszał wysychanie lakieru, ale miał jedną okropną wadę - wysuszał dodatkowo skórki i to jak - do białości.

45. Silikonowa mascara pogrubiająca Deni Carte - tragedia -> kruszy się , odciska i nawet w ciągu dnia tworzy niezłą pandę pod oczami. Zdecydowanie odradzam. Więcej -> tutaj.

46. Oriflame beauty eye liner stylo - idealny przykład na to, że czerń nie jest czarna, a raczej grafitowa. Nie tego oczekiwałam, zatem zapadł wyrok - kosz.

Tak się prezentuje pierwsza część denka. Teraz już chyba wiecie dlaczego nie chciałam umieszczać wszystkiego w jednym wpisie. Jest tego po prostu za dużo.

........................................

Wyniki konkursu.
Z przyjemnością informuję, ze zestaw perfekcyjnej Pani Domu zdobywa Angelika Dyrcz. Gratuluję i proszę o kontakt przez facebook. Na dane adresowe czekam do 2 stycznia.

13 stycznia 2016

Podsumowanie 2015 roku - kosmetyczni ulubieńcy.

Styczeń jest dla mnie miesiącem blogowych podsumowań, a także miesiącem pełnym nowych wyzwań, planów i nadziei. Dziś cofnę się z Wami wstecz i pokażę Wam kilka kosmetyków, które w zeszłym roku zrobiły na mnie największe wrażenie.


Kosmetyki do twarzy.

Krem witaminowy białe winogrona Apis


Produkt doskonale nawilża i wygładza skórę. Nie powoduje przy tym wysypu żadnych niechcianych niespodzianek, typu chrost, czy zaczerwień. Dobrze współgra z podkładami, które po nałożeniu na ten krem nie uwidaczniają suchych skórek, bo właściwie takowych nie ma. Cera wygląda świeżo i promieniście. Więcej TUTAJ.

Bioaktywny krem z aminokwasami Arkana.


Amino Bio Cream okazał się strzałem w 10 jeśli chodzi o potrzeby mojej skóry. Wyraźnie ją nawilża i odżywia. Jest bardzo wydajny - starczył mi na dwa miesiące regularnego stosowania. Moja cera stała się wygładzona, a koloryt wyrównany. Stała się ona też bardziej miękka i elastyczna. Przez czas stosowania tego preparatu nie wystąpiły żadne problemy skórne, typu wypryski, zaczerwienienia. Więcej TUTAJ.

Czysty olejek arganowy Argan Gold Mincer Pharma.


Absolutny hit mojej zeszłorocznej pielęgnacji twarzy.Moja skóra była pięknie nawilżona i odżywiona. Twarz stała się niezwykle gładka, miękka i przyjemna w dotyku, a jej koloryt był wyrównany. Prawdziwym zaskoczeniem było to,że zauważyłam również zmniejszenie wydzielania się sebum w strefie T. Po wieczornym nałożeniu olejku rano budziłam się bez przetłuszczonej skóry. Do tego jest tani jak barszcz. Więcej TUTAJ.

Syis tonik oczyszczający.

Świetnie sprawdza się stosowany zarówno po makijażu jak i do jego zmywania. Produkt ten oprócz właściwości oczyszczających posiada również te nawilżające. Jest bardzo wydajny. Stosuję go regularnie i wydaje mi się,że jest bez dna. Więcej TUTAJ.

Kolagen w żelu Dermo Future Precisiaon.

Moja pierwsza przygoda z kolagenem zakończyła się sukcesem. Ładnie nawilża i matowi, a przede wszystkim lekko napina twarz, przez co skóra staje się bardziej wygładzona i sprężysta. Więcej o nim TUTAJ.

Płyn micelarny do cery suchej Siquens.

W użyciu płyn spisuje się bardzo dobrze. Jest on bardzo delikatny dla oczu. Nie powoduje szczypania, pieczenia, zaczerwienienia, czy jakichkolwiek innych podrażnień i za to ma ogromny plus. Z demakijażem takich kosmetyków jak podkład, puder, krem BB, CC, róż i pomadka również sobie radzi. Ciekawostką jest to, że delikatnie nawilża skórę. Więcej TUTAJ.

Matujący krem do twarzy dla cery tłustej i mieszanej Lambre.

Krem ma lekką konsystencję. łatwo się rozprowadza i natychmiast się wchłania do całkowitego matu, który towarzyszy mi przez osiem godzin. To niesamowite, gdyż żaden produkt nie utrzymywał mojej cery w ryzach przez tak długi czas. Matting day cream oprócz tego,że świetnie matuje to również nawilża. Więcej TUTAJ.

Mascara Avon Mega Effects

Potrzebowałam czasu,żeby zauważyć jego zalety i przede wszystkim na to, aby nauczyć się malować rzęsy tą innowacyjną szczoteczką. Kiedy już to zrobiłam, polubiłam ten tusz. Jego kruczoczarny kolor, a także efekt wydłużenia, pogrubienia i ładnie rozdzielonych rzęs. Więcej TUTAJ.
Kosmetyki do ciała.

Oliwkowy żel pod prysznic Kamil Cosmetics.


Mimo,że skład nie jest do końca idealny to uważam,że żel ten bije na głowę kilka innych tego typu produktów z wyższej półki cenowej, które miałam okazję używać. Świetnie się pieni, wytwarzając przy tym miękką i pachnącą pianę. Wystarczy jego znikoma ilość, aby umyć jakąś partię ciała. Wszystko to sprawia, że jest bardzo wydajny. Bardzo dobrze oczyszcza ciało i nie ma najmniejszego problemu ze zmyciem antyperspirantu. Obywa się bez tego tępego tarcia, którego nie znoszę. Nie podrażnia, oraz nie wysusza skóry. Więcej TUTAJ.

Energetyzujący peeling cukrowy do ciała Love me green.


Peeling zawiera dużą ilość dobroczynnych olejków, w których zanurzony jest cukier. Pachnie obłędnie - autentycznie można wyczuć zapach świeżo obieranej pomarańczy. Skóra jest gładka, nawilżona, odżywiona, ukojona i pachnąca. Nie trzeba nakładać po nim żadnych innych nawilżaczy typu balsamy, mleczka czy masła, gdyż nawilżenie , które uzyskuje dzięki temu peelingowi jest naprawdę na wysokim poziomie i w zupełności mi wystarcza.Więcej TUTAJ.

Ujędrniające mleczko do ciała imbir i kardamon Bielenda.


Mleczko to zauroczyło mnie swoim intensywnym, orientalnym zapachem, które zostaje długo na skórze. Potrzebuję chwili, aby wchłonąć się całkowicie. Mleczko świetnie nawilża i odżywia skórę, dodaje jej energii. Nie zauważyłam jednak większej poprawy w ujędrnieniu. Skóra staje się za to przyjemnie miękka i delikatna w dotyku. Więcej TUTAJ.

Sztuka mydła - Kozimilk i Jogurtowy solniak


Bardzo przyjemne, ręcznie robione, a przy tym naturalne mydełka, które przekonały mnie do powrotu do kostek. Więcej TUTAJ.

Peeling do ciała Passiflora The Secret Soap Store.


Dobry peeling cukrowy, który można kupić na gałki. Zupełnie jak lody. Ma on słodki zapach, który podczas jego używania wypełnia całą łazienkę. Drobinki cukru delikatnie masują ciało i dobrze usuwają martwy naskórek. Więcej TUTAJ.

Kosmetyki do włosów.

Maska z aktywną keratyną i płynnym złotem Tahe.


Świetna maska, która pięknie wygładza włosy. Były one miękkie i lśniące, a zarazem odbite od nasady i puszyste. Maska nie obciąża włosów, odniosłam wrażenie,że wręcz pozwala im oddychać, a przy moich falowanych włosach pobudzała również skręt, który po jej zastosowaniu był bardziej wyraźny. Małym bonusem podczas jej stosowania był fakt, że zapach na kilka godzin pozostawał na włosach. Przy zastosowaniu złotej maski marki Tahe włosy w szybkim tempie nabierały zdrowego blasku, były odżywione, a łuski włosa domknięte. Więcej TUTAJ

Kosmetyki dla dziecka.

Płyn do mycia i kąpieli Oilan Baby



Podczas mycia ciała, czy po uprzednim wlaniu go do wanny właściwie wcale się nie pieni, ale skóra po umyciu nim jest miękka i nawilżona. Świetnie nadaje się również do mycia włosów, które stają się sypkie i przyjemne w dotyku. Nie elektryzują się. Więcej o nim TUTAJ.

Szampon i płyn do mycia dla niemowląt i dzieci Pat & Rub


Podobnie jak płyn wymieniony przeze mnie wyżej, również i ten słabo się pieni na ciele. Na włosach tworzy on delikatną i miękką pianę. I to właśnie do włosów używałyśmy go najczęściej. Dzięki czemu stał się on niezwykle wydajny. Włosy stawały się miękkie, lekkie i błyszczące. Nie puszyły się. Więcej o nim TUTAJ.